Listopadowa edycja prognoz walutowych pokazała wyraźne pogorszenie sentymentu do polskiej waluty wśród rynkowych analityków. Nadal jednak większość z nich nie wierzy, że złoty może być jeszcze słabszy, niż jest obecnie.


Pomimo dwóch podwyżek stóp procentowych w Narodowym Banku Polskim złoty wciąż pozostaje bardzo słaby. Kurs euro od tygodni pozostaje przyklejony do poziomu 4,60 zł. Czyli do wartości, która przed marcem 2020 osiągana była jedynie okazjonalnie i tylko podczas najostrzejszych faz globalnego kryzysu walutowego. Teraz jednak słaby złoty najprawdopodobniej stał się elementem nowej polityki polskiego banku centralnego, o czym pisaliśmy w artykule zatytułowanym „Słaby jak polski złoty. NBP nie widzi problemu”.
W listopadzie i październiku złotemu istotnie nie pomogły nawet dwie mocne podwyżki stóp procentowych w wykonaniu Rady Polityki Pieniężnej. Problem w tym, że były to posunięcia mocno spóźnione i chyba zbyt asekuracyjne, zwłaszcza w zestawieniu z inflacją szybko zbliżającą się do strefy 7-8%. Dla porównania, w czwartek stopy aż o 125 pb podniósł bank centralny Czech. W ten sposób Czesi za jednym zamachem podnieśli stopy mocniej niż polska RPP na dwóch posiedzeniach łącznie.
Jeśli przy takich odczytach inflacji CPI RPP nie będzie ostro podnosić stóp procentowych, to rynek może definitywnie stracić cierpliwość, co groziłoby nam wejściem na „turecką ścieżkę”. Tym bardziej że polska polityka monetarna jest spóźniona względem globalnych tendencji - w krajach rozwijających się proces normalizacji polityki pieniężnej i podnoszenia uprzednio rekordowo niskich stóp procentowych jest już mocno zaawansowany. Serię podwyżek mają za sobą inne kraje z naszego „koszyka”, m.in.: Czechy, Węgry, Rosja, Meksyk, Brazylia oraz Chile.
Prognozy dla złotego znów uległy pogorszeniu
W takiej sytuacji trudno się dziwić, że analitycy ponownie obniżyli prognozy dla naszej waluty. Na początku listopada rynkowy konsensus zakładał, że na koniec roku kurs euro wyniesie 4,59 zł. To o 6 groszy więcej niż w prognozie z października i już o 14 groszy więcej niż jeszcze na początku września.
Mediana prognoz na koniec okresu | |||||
---|---|---|---|---|---|
IV kw. 21 | I kw. 2022 | II kw. 22 | III kw. 22 | 2022 | |
EUR | 4,59 zł | 4,55 zł | 4,50 zł | 4,50 zł | 4,47 zł |
USD | 3,99 zł | 3,94 zł | 3,95 zł | 3,88 zł | 3,84 zł |
GBP* | 5,47 zł | 5,40 zł | 5,49 zł | 5,43 zł | 5,38 zł |
CHF* | 4,25 zł | 4,17 zł | 4,09 zł | 4,09 zł | 3,99 zł |
Źródło: Bloomberg. Stan na 4.11.2021 r. *obliczenia własne |
Co gorsza, systematycznie w górę idą także długoterminowe oczekiwania względem kursu euro. Obecnie większość prognoz w bazie Bloomberga zakłada, że rok 2022 zakończymy z euro nie tańszym niż 4,47 zł. Miesiąc temu mediana prognoz wynosiła 4,45 zł, we wrześniu 4,39 zł, a w sierpniu 4,33 zł. Mamy zatem do czynienia z jednoznacznym przesunięciem się w górę rynkowych oczekiwań. Już mało kto spodziewa się, że nawet w długim terminie złoty powróci do przedcovidowej formy, co implikowałoby spadek kursu euro do przedziału 4,25-4,35 zł. „Nową normalnością” na polskim rynku walutowym prędzej stanie się euro po 4,40-4,60 zł. A to oznaczałoby utrwalenie deprecjacji polskiego pieniądza, jaka zaszła wiosną 2020 roku.
Teraz za optymistów uchodzą progności zakładający spadek kursu euro do 4,40-4,45 zł na koniec roku. Należą do nich analitycy Ebury, Morgan Stanley, Cinkciarz.pl oraz Banku Millennium. Największymi pesymistami zostali za to analitycy DM XtB, którzy spodziewają się, że na koniec roku zobaczymy euro po 4,70 zł i że złoty jeszcze bardziej osłabi się w pierwszej połowie 2022 r. Większość prognostów spodziewa się końcoworocznego kursu euro w przedziale 4,50-4,60 zł, a więc blisko obecnych poziomów.
Dolarowy sceptycyzm wciąż w modzie
Przez ostatni miesiąc ostro w górę zrewidowano prognozy dla pary dolar-złoty. Jeszcze na początku października większość analityków dość naiwnie zakładała, że kurs dolara amerykańskiego utrzyma się w okolicach 3,80 zł, co jednak już wtedy wydawało się założeniem zbyt optymistycznym. Jednakże od końca września kurs USD/PLN atakuje barierę 4 zł. Rynkowy konsensu zakłada, że granica ta nie zostanie trwale przekroczona i że wszystkie kolejne kwartały zakończymy z dolarem za mniej niż cztery złote.
Także większość prognoz dla pary euro-dolar zakłada, że amerykańska waluta nie będzie się już umacniać. Problem z tymi prognozami jest jednak taki, że od początku roku po prostu się nie sprawdzają. Amerykańska waluta od miesięcy sukcesywnie umacnia się względem euro i patrząc na różnice w polityce monetarnej Rezerwy Federalnej (ograniczenie QE i oczekiwane podwyżki stóp) oraz EBC (QE bez jasnego limitu i brak perspektyw na wyższe stopy) trudno się temu dziwić. Dlatego też bardzo ostrożnie podchodziłbym do prognoz zakładających, że w horyzoncie kolejnych miesięcy nie przekroczmy czwórki na dolarze.
Kłopot z frankiem
Podobnie – a może nawet bardziej – jest w przypadku franka szwajcarskiego. Od miesięcy rynkowi eksperci typują, że kurs EUR/CHF będzie rósł, w 2022 roku zmierzając w kierunku 1,12 franka za euro. Tymczasem helwecka waluta od połowy września wyraźnie zyskuje na wartości względem euro. Notowania pary euro-frank zamiast rosnąć obniżyły się z 1,09 do nieco ponad 1,05 i na początku listopada znalazły się na najniższym poziomie od maja 2020 roku.
Na polskim rynku skutkowało to kursem franka nawet rzędu 4,38 zł, co oznaczało wyrównanie 5-letniego szczytu z marca ’20. W ten sposób para frank-złoty jest kwotowana blisko historycznych rekordów ze stycznia 2015 roku, pozostając w rozpoczętym jeszcze w sierpniu 2008 roku trendzie wznoszącym. W tym kontekście rynkowy konsensus zakładający poziom 4,25 zł za franka na koniec grudnia wydaje się być zakładem bardzo ryzykownym i chyba jednak oderwanym od realiów.
Na koniec przypomnijmy, że cały czas mówimy tu o medianie prognoz analityków. Przewidywania nawet najlepszych ekspertów mogą rozminąć się z rzeczywistością, co zresztą w przeszłości zdarzało się dość często. Należy też pamiętać, że kursy walut bywają bardzo dynamiczne i w czasie trwania kwartału mogą znacząco odchylać się od poziomów prognozowanych na jego koniec.