REKLAMA
TYLKO U NAS

Prognoza walutowa: ulatuje wiara w złotego

Krzysztof Kolany2021-11-09 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2021-11-09 06:00

Listopadowa edycja prognoz walutowych pokazała wyraźne pogorszenie sentymentu do polskiej waluty wśród rynkowych analityków. Nadal jednak większość z nich nie wierzy, że złoty może być jeszcze słabszy, niż jest obecnie.

Prognoza walutowa: ulatuje wiara w złotego
Prognoza walutowa: ulatuje wiara w złotego
fot. barytek86 / / Shutterstock

Pomimo dwóch podwyżek stóp procentowych w Narodowym Banku Polskim złoty wciąż pozostaje bardzo słaby. Kurs euro od tygodni pozostaje przyklejony do poziomu 4,60 zł. Czyli do wartości, która przed marcem 2020 osiągana była jedynie okazjonalnie i tylko podczas najostrzejszych faz globalnego kryzysu walutowego. Teraz jednak słaby złoty najprawdopodobniej stał się elementem nowej polityki polskiego banku centralnego, o czym pisaliśmy w artykule zatytułowanym „Słaby jak polski złoty. NBP nie widzi problemu”.

W listopadzie i październiku złotemu istotnie nie pomogły nawet dwie mocne podwyżki stóp procentowych w wykonaniu Rady Polityki Pieniężnej. Problem w tym, że były to posunięcia mocno spóźnione i chyba zbyt asekuracyjne, zwłaszcza w zestawieniu z inflacją szybko zbliżającą się do strefy 7-8%. Dla porównania, w czwartek stopy aż o 125 pb podniósł bank centralny Czech. W ten sposób Czesi za jednym zamachem podnieśli stopy mocniej niż polska RPP na dwóch posiedzeniach łącznie.

Jeśli przy takich odczytach inflacji CPI RPP nie będzie ostro podnosić stóp procentowych, to rynek może definitywnie stracić cierpliwość, co groziłoby nam wejściem na „turecką ścieżkę”. Tym bardziej że polska polityka monetarna jest spóźniona względem globalnych tendencji - w krajach rozwijających się proces normalizacji polityki pieniężnej i podnoszenia uprzednio rekordowo niskich stóp procentowych jest już mocno zaawansowany. Serię podwyżek mają za sobą inne kraje z naszego „koszyka”, m.in.: Czechy, Węgry, Rosja, Meksyk, Brazylia oraz Chile.

Prognozy dla złotego znów uległy pogorszeniu

W takiej sytuacji trudno się dziwić, że analitycy ponownie obniżyli prognozy dla naszej waluty. Na początku listopada rynkowy konsensus zakładał, że na koniec roku kurs euro wyniesie 4,59 zł. To o 6 groszy więcej niż w prognozie z października i już o 14 groszy więcej niż jeszcze na początku września.

Mediana prognoz na koniec okresu
  IV kw. 21 I kw. 2022 II kw. 22 III kw. 22 2022
EUR 4,59 zł 4,55 zł 4,50 zł 4,50 zł 4,47 zł
USD 3,99 zł 3,94 zł 3,95 zł 3,88 zł 3,84 zł
GBP* 5,47 zł 5,40 zł 5,49 zł 5,43 zł 5,38 zł
CHF* 4,25 zł 4,17 zł 4,09 zł 4,09 zł 3,99 zł
Źródło: Bloomberg. Stan na 4.11.2021 r. *obliczenia własne

Co gorsza, systematycznie w górę idą także długoterminowe oczekiwania względem kursu euro. Obecnie większość prognoz w bazie Bloomberga zakłada, że rok 2022 zakończymy z euro nie tańszym niż 4,47 zł. Miesiąc temu mediana prognoz wynosiła 4,45 zł, we wrześniu 4,39 zł, a w sierpniu 4,33 zł. Mamy zatem do czynienia z jednoznacznym przesunięciem się w górę rynkowych oczekiwań. Już mało kto spodziewa się, że nawet w długim terminie złoty powróci do przedcovidowej formy, co implikowałoby spadek kursu euro do przedziału 4,25-4,35 zł. „Nową normalnością” na polskim rynku walutowym prędzej stanie się euro po 4,40-4,60 zł. A to oznaczałoby utrwalenie deprecjacji polskiego pieniądza, jaka zaszła wiosną 2020 roku.

Teraz za optymistów uchodzą progności zakładający spadek kursu euro do 4,40-4,45 zł na koniec roku. Należą do nich analitycy Ebury, Morgan Stanley, Cinkciarz.pl oraz Banku Millennium. Największymi pesymistami zostali za to analitycy DM XtB, którzy spodziewają się, że na koniec roku zobaczymy euro po 4,70 zł i że złoty jeszcze bardziej osłabi się w pierwszej połowie 2022 r. Większość prognostów spodziewa się końcoworocznego kursu euro w przedziale 4,50-4,60 zł, a więc blisko obecnych poziomów.

Dolarowy sceptycyzm wciąż w modzie

Przez ostatni miesiąc ostro w górę zrewidowano prognozy dla pary dolar-złoty. Jeszcze na początku października większość analityków dość naiwnie zakładała, że kurs dolara amerykańskiego utrzyma się w okolicach 3,80 zł, co jednak już wtedy wydawało się założeniem zbyt optymistycznym. Jednakże od końca września kurs USD/PLN atakuje barierę 4 zł. Rynkowy konsensu zakłada, że granica ta nie zostanie trwale przekroczona i że wszystkie kolejne kwartały zakończymy z dolarem za mniej niż cztery złote.

Także większość prognoz dla pary euro-dolar zakłada, że amerykańska waluta nie będzie się już umacniać. Problem z tymi prognozami jest jednak taki, że od początku roku po prostu się nie sprawdzają. Amerykańska waluta od miesięcy sukcesywnie umacnia się względem euro i patrząc na różnice w polityce monetarnej Rezerwy Federalnej (ograniczenie QE i oczekiwane podwyżki stóp) oraz EBC (QE bez jasnego limitu i brak perspektyw na wyższe stopy) trudno się temu dziwić. Dlatego też bardzo ostrożnie podchodziłbym do prognoz zakładających, że w horyzoncie kolejnych miesięcy nie przekroczmy czwórki na dolarze.

Kłopot z frankiem

Podobnie – a może nawet bardziej – jest w przypadku franka szwajcarskiego. Od miesięcy rynkowi eksperci typują, że kurs EUR/CHF będzie rósł, w 2022 roku zmierzając w kierunku 1,12 franka za euro. Tymczasem helwecka waluta od połowy września wyraźnie zyskuje na wartości względem euro. Notowania pary euro-frank zamiast rosnąć obniżyły się z 1,09 do nieco ponad 1,05 i na początku listopada znalazły się na najniższym poziomie od maja 2020 roku.

Na polskim rynku skutkowało to kursem franka nawet rzędu 4,38 zł, co oznaczało wyrównanie 5-letniego szczytu z marca ’20. W ten sposób para frank-złoty jest kwotowana blisko historycznych rekordów ze stycznia 2015 roku, pozostając w rozpoczętym jeszcze w sierpniu 2008 roku trendzie wznoszącym. W tym kontekście rynkowy konsensus zakładający poziom 4,25 zł za franka na koniec grudnia wydaje się być zakładem bardzo ryzykownym i chyba jednak oderwanym od realiów.

Na koniec przypomnijmy, że cały czas mówimy tu o medianie prognoz analityków. Przewidywania nawet najlepszych ekspertów mogą rozminąć się z rzeczywistością, co zresztą w przeszłości zdarzało się dość często. Należy też pamiętać, że kursy walut bywają bardzo dynamiczne i w czasie trwania kwartału mogą znacząco odchylać się od poziomów prognozowanych na jego koniec.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (88)

dodaj komentarz
next3
Żadne popiskiwania pisich ekspertów na emeryturze i z demencją nie są w stanie zmienić obrazu sytuacji w naszej gospodarce. Nie jest dobrze i NIC nie zapowiada aby było lepiej.
men24a
Żeby była jasność. Jak PiS nie dostanie tych kredytów co sobie załatwił w Unii to wkrótce mamy za euro 5 zł i jeszcze większą inflację oraz jeszcze wyższe stopy %.
A oto co mówi o cudzie Polskim prezes NBP, podnoszenie stóp może zarżnąć gospodarke, no pięknie inflacja 8% a podniesienie stóp do 2 czy 3 % zarznie gospodarkę, piękny
Żeby była jasność. Jak PiS nie dostanie tych kredytów co sobie załatwił w Unii to wkrótce mamy za euro 5 zł i jeszcze większą inflację oraz jeszcze wyższe stopy %.
A oto co mówi o cudzie Polskim prezes NBP, podnoszenie stóp może zarżnąć gospodarke, no pięknie inflacja 8% a podniesienie stóp do 2 czy 3 % zarznie gospodarkę, piękny nam ten cud gospodarczy zafundowali.

"Szef NBP dodał, że poprzez podnoszenie stóp procentowych "NBP może zarżnąć gospodarkę, ale nie wpłynie to na ceny żywności czy energii". - Chcemy, żeby wzrost cen wynikający z czynników podażowych nie utrwalił się w gospodarce i tu będziemy działać - podkreślił Glapiński"
demeryt_69
Dzięki bardzo - teraz reszcie zapanowała "jasność" :)

men24a
A oto cud Galińskiego:
To dużo będą musiały zainwestować, żeby wrócić chociaż do poziomów z czasów P.O., nie mówiąc o gonieniu europejskiej czołówki.

"W 2020 roku stopa inwestycji, czyli relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB, wyniosła w Polsce 16,7%. Był to najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat
A oto cud Galińskiego:
To dużo będą musiały zainwestować, żeby wrócić chociaż do poziomów z czasów P.O., nie mówiąc o gonieniu europejskiej czołówki.

"W 2020 roku stopa inwestycji, czyli relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB, wyniosła w Polsce 16,7%. Był to najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat 90. XX wieku ‒ podkreśla w komentarzu Witold Gadomski.

Niższą stopę inwestycji zanotowały jedynie Grecja (11,1%) i Luksemburg (15,6%). Średnia stopa inwestycji w Unii Europejskiej wyniosła 21,6%, a w strefie euro 21,5%.

Najwyższą stopę inwestycji zanotowała Estonia (31,3%), Irlandia (29,9%), Węgry (27,3%) i Austria (25,3%). W Czechach stopa inwestycji wyniosła 25,1%, w Rumunii i Szwecji 24,6%, w Niemczech 22,0%"

Przecież mamy problem z poziomem inwestycji.
Morawiecki obiecywał w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, że inwestycje wzrosną do 25 procent, a tymczasem mamy słabe 17 procent.

A oto jak się jak się odniósł aparatczyk pisowski odnośnie nędznych inwestycji w pl.
Dlaczego te inwestycje za PiS tak kuleją?
Nie wiadomo. To nie zostało dobrze zbadane, zresztą takie badania są dość trudne. Część badań zdaje się potwierdzać, że państwa rządzone przez populistów rozwijają się wolniej. Ale sporne pozostaje zdefiniowanie tych populistów. Ostatecznie ekonomiści nie są w stanie na sto procent określić przyczyny, dlaczego w krajach Europy Środkowo-Wschodniej stopa inwestycji stała się niższa niż na Zachodzie. Na pewno nie pomaga majstrowanie przez Ziobrę przy sądownictwie, ale jaki konkretnie to ma wpływ - nie wiemy

W 2020 roku stopa inwestycji, czyli relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB, wyniosła w Polsce 16,7%. Był to najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat 90.
mrbeast
Ta ekipa świnek, na każdego w miarę oagrniętego już napluła więc nie ma się do kogo zwrócić o pomoc. Polska tonie.
demeryt_69
Tyłu tu znafcuff i eksperuff jak przystało na prawdziwe forum 'eksperckie' - komu tu wierzyć? Licznym lewoskrętom?

tyfr28
Utrata wartości PL o 7% to import inflacji a nawet jej kreacja na rynkach zagranicznych. Wystarczył Glapińskiemu rok by tego dokonać. Kowalski traci a bogaci z kontami walutowymi i inwestycjami za granicą śmieją się z tych co wypłatę biorą w złotówkach i myślą czy im starczy na chleb bo o zagranicznych wakacjach mogą zapomnieć.
demeryt_69
Rosa, bogacą się głównie czescy i węgierscy 'górale' :)

pstrzezek odpowiada demeryt_69
Ileż można w kółko piiie..olić to samo raz za za razem? A no można. Jak jest na akord ;)))
demeryt_69 odpowiada pstrzezek
Tobie znowu ktoś nalał do kawy?

Powiązane: Waluty

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki