Po dramatycznym osłabieniu złotego wobec dolara polskie blue chipy osiągnęły najniższe dolarowe ceny od Brexitu i zbliżyły się do styczniowego dołka. Tym samym, z punktu widzenia inwestorów zagranicznych, WIG20 jest równie tani co w roku 2009.


W piątek za dolara płacono już ponad 4,20 zł, czyli najwięcej od sierpnia 2002 roku. Polska waluta od początku listopada straciła prawie 6%. Negatywny sentyment udzielił się warszawskiej giełdzie, gdzie od końca października WIG20 stracił 4,9%.


W rezultacie indeks WIG20 liczony w dolarach (tj. podzielony przez kurs USD/PLN) w piątek spadł do 410,49 punktów. Tak nisko ostatni raz byliśmy na otwarciu „pobrexitowego” piątku 24 czerwca. Ale wtedy WIG20 błyskawicznie odrobił straty, kończąc sesję na poziomie 443,34 pkt.
Zatem jeśli szukamy niższego kursu zamknięcia, to musimy się cofnąć do 21 stycznia, gdy dolarowy WIG20 dołował w okolicach 406 punktów. Była to wówczas najniższa wartość tego indeksu od marca 2009 roku – czyli od czasu zakończenia pamiętnej bessy roku 2008.


Oznacza to, że przynajmniej nominalnie notowania 20 największych spółek z GPW po przeliczeniu na dolary są bliskie 7-letnim minimom, co dla inwestorów rozliczających się amerykańską walutą może stanowić okazję do taniego nabycia polskich akcji.


Rzecz jasna nie oznacza to, że na GPW czeka nas nagłe odwrócenie trendu i atak WIG20 na 2000 pkt. Aczkolwiek idą święta, więc wszystko jest możliwe; także rajd św. Mikołaja, którego na warszawskim parkiecie (a przynajmniej na WIG20) nie widziano od czterech lat.
Krzysztof Kolany