"Polski ład" pozostawia wiele pytań, szczególnie w kwestiach podatkowych. W jaki sposób rząd wypełni "dziurę" w dochodach budżetu państwa i czy niepewność związana z programem PiS-u może wpłynąć negatywnie na plany inwestycyjne firm? O tym wszystkim w wywiadzie dla Bankier.pl opowiada Damian Olko - niezależny ekonomista, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
![Ekonomista o reformie podatkowej w "Polskim ładzie": wzrost obciążeń dla mikrofirm będzie bezprecedensowy [Wywiad]](https://galeria.bankier.pl/p/8/8/0387a2583e88b8-948-567-210-21-990-593.jpg)
![Ekonomista o reformie podatkowej w "Polskim ładzie": wzrost obciążeń dla mikrofirm będzie bezprecedensowy [Wywiad]](https://galeria.bankier.pl/p/8/8/0387a2583e88b8-948-567-210-21-990-593.jpg)
Ewelina Czechowicz: Jak Pana zdaniem rząd będzie wypełniał „dziurę” w dochodach budżetu państwa po wpływach z podatków dochodowych?
Damian Olko: Podwyżki podatków i składek to nie opinia, tylko fakt, który łatwo zweryfikować. Nie tak dawno, bo 8 września, biznes dowiedział się o projekcie nowego podatku przychodowego. Dokładnie miesiąc później – 8 października – poznaliśmy propozycję silnego wzrostu akcyzy na wyroby tytoniowe oraz alkohol. Do końca roku pozostało już niewiele czasu i trudno mi sobie wyobrazić, by pojawiły się kolejne projekty. Patrząc szerzej na dochody całego sektora finansów publicznych - osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą (JDG) zapłacą o niemal 13% większe składki na ZUS, biorąc pod uwagę wszystkie poza zdrowotną. Jej wielkość na następny rok nie jest jeszcze znana, ale też wzrośnie. W efekcie całkowity wzrost obciążeń dla wielu mikrofirm będzie bezprecedensowy. Oczywiście większe wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, to mniejsza potrzeba dotowania go z budżetu centralnego.
Wracając do podwyżki stawek akcyzy, będą one miały silny efekt fiskalny z dwóch powodów. Po pierwsze, podwyżka akcyzy zwiększa podstawę opodatkowania VAT, a po drugie, popyt na wyroby akcyzowe najczęściej jest mało elastyczny, a więc słabo reaguje na zmiany cen. Przykładowo, osoby dojeżdżające do pracy samochodem muszą tankować taką samą ilość paliwa, jeśli nie mają do dyspozycji komunikacji publicznej. Jeśli rok temu płaciły za benzynę 300 zł, to obecnie są zmuszone przeboleć koszt 400 zł.
Trudno też nie wspomnieć o podwyższonej inflacji, na której korzysta budżet państwa. Wiceminister finansów Sebastian Skuza oszacował ten efekt na 9,2 mld zł, z czego około połowa przypada na VAT. Co prawda to oszacowanie dotyczy obecnego roku, to coraz więcej ekonomistów spodziewa się, że inflacja pozostanie wysoka także w 2022 r.
E.C.: Jaki jest cel „cichej” likwidacji kart podatkowej w "Polskim ładzie"?
D.O.: Szczerze mówiąc, trudno zrozumieć, dlaczego rząd dąży do wygaszania najprostszej z form opodatkowania dochodów z działalności gospodarczej. Zwłaszcza że jest często stosowana w branżach, które bardzo ucierpiały na pandemicznych obostrzeniach – np. fryzjerzy, kosmetyczki czy taksówkarze. Wiele firm nie przetrwało lockdownów i nowi przedsiębiorcy, którzy będą chcieli wypełnić te pustkę, już nie skorzystają z karty.
Przeczytaj także
Z niektórych wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Finansów wynikało, że podstawowymi formami opodatkowania dochodów powinny być skala (zasady ogóle) oraz ryczałt. Ten kierunek nie został przez resort uzasadniony, nie wspominając o jakimkolwiek oszacowaniu skutków tych zmian dla przedsiębiorców z różnych branż i osiągających różne dochody. Wszystko wskazuje na to, ze celem tej cichej likwidacji karty podatkowej jest zwiększanie obciążeń podatkowych i składowych (NFZ) dla ogółu przedsiębiorców i utrudnienie wszelkich działań pozwalających bronić się – przynajmniej częściowo – przed podwyżkami danin. Pytanie do prawników - czy taki przepis jest zgodny z Konstytucją? Czy nie jest to dyskryminacja i ograniczanie wyboru przedsiębiorcom, którzy dopiero założą firmę lub wcześniej byli na podatku liniowym bądź ryczałcie?
E.C.: Czy niepewność związana z "Polskim ładem" (w rozumieniu: firmy nie mogą przeliczyć wyniku podatkowego na kolejny rok) może wpłynąć negatywnie na zatrudnianie nowych pracowników - przedsiębiorstwa wstrzymują chwilowo rekrutacje lub ograniczają je?
D.O.: Zacznijmy od tego, że nazwa „Polski ład” brzmi jak prowokacja, gdyż tytułuje się nią zestaw chaotycznych i nieprzemyślanych zmian. Zresztą sam fakt, że ten „ład” generuje tyle niepewności wśród podatników, nie wymaga dodatkowego komentarza. Projekt nie trafił jeszcze na biurko prezydenta i różne scenariusze są jeszcze możliwe – sporo na ten temat mówiono w kuluarach Kongresu 590. Wskazywano na to, że wbrew oczekiwaniom zmiany podatkowe nie zostały pozytywnie odebrane przez opinię publiczną, natomiast wiążą się ze sporym ryzykiem dla gospodarki.
Co do rynku pracy większość przedsiębiorstw wciąż zmaga się z niedoborem pracowników. Na pewno firmy będą dużo ostrożniejsze w negocjacjach zarobków czy premii bądź też mogą zwlekać z decyzjami o podwyżkach, posługując się argumentem w postaci tzw. Polskiego ładu. Może to wywołać niezadowolenie u części pracowników, zwłaszcza lepiej zarabiających, którzy najwięcej stracą na zmianach w składce zdrowotnej. Nie jest wykluczone, że koniunktura na rynku pracy niedługo się pogorszy, bo gospodarka zacznie hamować, co dla firm oznacza mniejsze przychody, a jednocześnie będą pod presją rosnących kosztów energii, surowców i materiałów. W takich warunkach podnoszenie podatków dla przedsiębiorców oznacza, że o podwyżki bądź dodatkowe etaty będzie trudno. Skutki tzw. Polskiego ładu – podobnie jak innych tego typu szoków – będą się ujawniać stopniowo w horyzoncie następnych kwartałów, a nawet lat.
E.C.: Czy niepewność związana z "Polskim ładem" może wpłynąć negatywnie na plany inwestycyjne firm?
D.O.: Przysłowiową „bombą” z punktu widzenia przedsiębiorstw i ich planów inwestycyjnych jest projekt nowego podatku przychodowego – zarówno ze względu na jego potencjalne skutki, możliwe problemy w rozliczaniu, jak i pojawienie się tej propozycji na kilkanaście tygodni przed nowym rokiem podatkowym. Ocena Skutków Regulacji została wykonana wcześniej i nie zawiera analizy tej propozycji, zresztą lipcowa wersja OSR jest również lakoniczna w kontekście przedstawienia mierzalnych skutków dla firm. Zawiera tylko zsumowane wartości dla 3 grup podmiotów: dużych firm, MSP oraz gospodarstw domowych. Nawet zakładając, że oszacowano to poprawnie, brak dokonania i publikacji szczegółowych wyników jest nie do przyjęcia.
Problem niskich inwestycji przedsiębiorstw – zwłaszcza prywatnych i mniejszych – jest widoczny w Polsce od lat, do czego przyczynia się kiepska jakość stanowionych przepisów, ich częste zmiany oraz niechęć ustawodawców do prowadzenia rzetelnych konsultacji i analizowania wpływu tych zmian przed uchwaleniem. Oczywiście te problemy są ze sobą powiązane. O ile duże firmy mogą sobie pozwolić na analizy w tym zakresie obejmujące różne warianty zmian, w tym proponowanych nowych ulg, to mali przedsiębiorcy często nie mają czasu bądź dostatecznej wiedzy, by móc precyzyjnie oszacować skutki zmian. To wszystko prowadzi do zwiększonej niepewności.
Na to wszystko nakłada się destabilizacja wymiaru sprawiedliwości i rosnące napięcie w relacjach Polski z instytucjami UE. To nie są abstrakcyjne problemy i mogą skutkować tym, że część firm zrezygnuje z inwestowania w obawie o to, że nie będzie mogła liczyć na niezależny sąd w przypadku sporu np. o wysokość należnych podatków czy ulg. Tzw. Polski ład to ogromna komplikacja i tak już skomplikowanego systemu podatkowego, co oznacza też lawinowy wzrost ryzyka i liczby tego typu sporów z organami państwa.
E.C.: Jakie mogą być skutki zmniejszenia wpływów podatkowych do budżetów gmin/miast? Jak odczują to mieszkańcy?
D.O.: Samorządy stracą w przeciągu 10 lat ponad 132 mld zł – to są wyliczenia rządu z Oceny Skutków Regulacji. Rząd zapewnia, że ma to im zostać skompensowane - pytanie brzmi w jakim stopniu i na jakich warunkach. Nie ma wątpliwości, że uszczuplenie dochodów własnych JST zwiększy ich zależność od administracji centralnej, co również - moim zdaniem - stoi w sprzeczności z Konstytucją, która daje samorządom bardzo silną pozycję w naszym ustroju, zwłaszcza w zakresie dostarczania usług publicznych. Problem polega na tym, że ta silna pozycja konstytucyjna nie jest wsparta odpowiednią wielkością i strukturą dochodów publicznych.
Samorządy mają niewielkie możliwości zwiększania wpływów podatkowych bez odpowiednich decyzji na szczeblu centralnym, podobnie jest w przypadku zaciągania długu – nie mogą tego robić tak łatwo jak budżet centralny. To oznacza, że wszelkie ubytki dochodów będą negatywnie wpływać na inwestycje samorządów, co może być dodatkowo wzmocnione w przypadku opóźnień z wypłatą funduszy unijnych. Poza inwestycjami samorządy mogą być zmuszone ograniczać dostęp niektórych usług publicznych lub podnosić opłaty, np. za komunikację publiczną.