Prezydent Francji Emmanuel Macron poinformował w niedzielę, że rozwiązuje Zgromadzenie Narodowe i wyznacza przedterminowe wybory parlamentarne; pierwsza tura odbędzie się 30 czerwca, a druga tura - 7 lipca.


Decyzję tę Macron obwieścił po ogłoszeniu sondaży exit polls w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Mówią one o wygranej, ze znaczną przewagą, skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego związanego z Marine Le Pen.
W wystąpieniu telewizyjnym szef państwa ocenił, że wynik wyborów do PE "nie jest dobrym rezultatem dla partii, które bronią Europy". Wzmocnienie "nacjonalistów i demagogów jest niebezpieczne dla naszego narodu, ale także dla naszej Europy, dla miejsca Francji w Europie i na świecie" - powiedział Macron.
Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), dawny Front Narodowy Marine Le Pen, uzyskało 31,3 proc. głosów w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego - podało w poniedziałek MSW w Paryżu po przeliczeniu 100 proc. głosów. Daleko za RN uplasował się obóz prezydenta Emmanuela Macrona (centrowa partia Odrodzenie i jej sojusznicy), na którego listę oddano 14,6 proc. głosów. Na trzecim miejscu jest lista Partii Socjalistycznej (PS), która uzyskała 13,8 proc. głosów.
Wcześniej w niedzielę, po ogłoszeniu sondaży exit polls, a przed podaniem oficjalnych wyników, szef Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella oznajmił, że jego partia domagać się będzie rozpisania wyborów parlamentarnych.
Jordan Bardella będzie naszym kandydatem do Matignon w nadchodzących wyborach - poinformował w poniedziałek wiceprezydent radykalnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Sebastien Chenu, wymieniając nazwę siedziby rządu Francji.
28-letni Bardella otwierał w wyborach do PE listę wyborczą ZN - dawnego Frontu Narodowego, przez długi czas kierowanego przez Marine Le Pen, która pozostaje nieformalną liderką tej partii.
Marine Le Pen, nieformalna liderka i była przywódczyni skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN), oznajmiła po wyborach do PE, że jej ugrupowanie jest gotowe na nowe wybory i przejęcie władzy we Francji, "jeśli naród mu zaufa".
Le Pen oświadczyła, że wynik niedzielnych eurowyborów, w których RN zdobyło ponad 30 proc. głosów, "jest historyczny".
"Jesteśmy gotowi odbudować kraj, gotowi bronić interesów Francuzów, gotowi położyć kres masowej imigracji, gotowi uczynić priorytet z siły nabywczej Francuzów, gotowi rozpocząć reindustrializację kraju" - powiedziała przywódczyni francuskiej skrajniej prawicy.
W działaniach Macrona "jest pewna logika"
Zdaniem eksperta Instytutu Jacquesa Delorsa decyzja Macrona to "w sposób oczywisty niespodzianka", jednak "jest w tym pewna logika".
"W pewnym sensie jest to sposób wyjaśnienia sytuacji i zapobieżenia temu, by przez trzy następne lata opozycja interpretowała wybory do Parlamentu Europejskiego jako powód braku dalszej legitymizacji (prezydenta) Macrona i jego rządu" - powiedział ekspert. W 2027 roku odbędą się we Francji wybory prezydenckie, w których obecny szef państwa, rządzący drugą kadencję, nie będzie już kandydował.
Gdyby nie taki krok, to opozycja - głównie skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe - mogłaby zarzucać rządzącym, że "przegrali, ale ignorują głosy ludzi". Tak więc, w pewnym sensie jest to "być może skuteczna idea uprawomocnienia następnego rządu - jakikolwiek będzie" - powiedział Macek.
Jedną z możliwości jest teraz to, że wyniki wyborów parlamentarnych będą takie same, jak ostatnich, tzn. w parlamencie znajdą się partie niezdolne do współpracy między sobą. Macron wyznaczył pierwszą turę wyborów na 30 czerwca, wobec tego "bardzo trudno jest prognozować, co wyniknie z wyborów, do których kampania będzie bardzo krótka" - przyznał politolog.
Prasa: Eurowybory były "trzęsieniem ziemi". Rozwiązanie parlamentu to "skok w nieznane"
Wyznaczenie we Francji przedterminowych wyborów parlamentarnych to decyzja "niesłychana", która będzie dla kraju "skokiem w nieznane" - ocenia "Le Figaro". Wynik wyborów do europarlamentu, wygranych przez skrajną prawicę, dziennik uznał za "trzęsienie ziemi", ale oczekiwane.
"Skok w nieznane o nieobliczalnych skutkach" - pisze "Le Figaro" o rozwiązaniu parlamentu przez prezydenta Emmanuela Macrona. Jak dodaje, taka odpowiedź na "oczekiwane trzęsienie ziemi", jakim jest wysoki rezultat Zjednoczenia Narodowego (RN) w wyborach do PE, wydawała się "nie do pomyślenia". Dziennik zwraca uwagę, że prezydent faktycznie spełnia żądanie, które szef RN Jordan Bardella stawiał od tygodni.
Macron, jak ocenia "Le Figaro", liczy na to, że wyborcy "skorygują" w wyborach parlamentarnych głos, który oddali w wyborach do PE i że w rezultacie odzyska większość w parlamencie. Jednak tak być nie musi - ostrzega "Le Figaro" - bowiem rosnące wpływy RN "nie są przypadkiem". Macron "podejmuje ryzyko powierzenia sterów władzy partii, której postępy obiecywał zahamować" - konkluduje dziennik.
30 czerwca i 7 lipca będzie w pośpiechu "rozstrzygać się przyszłość naszej demokracji" - ocenia "Le Monde", odnosząc się do dwóch tur wyborów wyznaczonych przez Macrona. Francuski prezydent - zdaniem dziennika - stoi teraz, bardziej niż kiedykolwiek, w obliczu "sprzecznego zadania, które sam sobie wyznaczył: obniżenia poparcia dla skrajnej prawicy bez prowadzenia polityki mogącej wyplenić jej korzenie". Są one, zdaniem gazety, "znacznie głębsze" niż wysuwane na pierwszy plan odrzucenie imigracji.
Dziennik "Liberation" wybija w tytule pytanie: "Kto może wierzyć, że Macron wie, co robi?" i podkreśla, że przedterminowe wybory są równie nieoczekiwane, co kluczowe. Gazeta apeluje do ugrupowań lewicowych, by teraz "uświadomiły sobie swoją historyczną rolę" i "zapewniły, że faszyzm nie przejdzie".
awl/ ap/
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ mal/























































