

Trzęsienie ziemi w zarządzie Tauronu zbiegło się z fiaskiem rozmów w sprawie kopalni Brzeszcze. Trudno nie wiązać tych dwóch wydarzeń. Wprawdzie Tauron zgodnie z wolą rządu brał udział w negocjacjach dotyczących przejęcia od tonącej KW kopalni Brzeszcze, jednak wydaje się, że zarząd katowickiej spółki próbował to zrobić na swoich warunkach. Polityczna miotła mogła więc być karą za niesubordynację. Jeżeli tak było, to zarząd został ukarany za bronienie interesu spółki, a nie interesu politycznego.
Wymiana zarządu prawdopodobnie i tak odbije się na finansach tej należącej do MSP – czyli teoretycznie nas wszystkich – spółki. Za miesiąc będą miały miejsce wybory parlamentarne, w których Platforma nie jest pewna zwycięstwa. Patrząc na polityczne powiązania nowych członków zarządu Tauronu istnieje duże prawdopodobieństwo, że przyszła Rada Ministrów może za kilka tygodni dokonać kolejnej wymiany kadry. Powołanemu dziś zarządowi będzie trzeba więc szybko podziękować, a co za tym idzie, wypłacić odprawy.
Całą historię jeszcze ciekawszą czyni osoba prezesa Kurelli. Za pracę w zarządzie PGNiG rząd Platformy podziękował mu w mało przyjemnych okolicznościach, z zaskoczenia, tuż po udanych negocjacjach i zaraz przed Sylwestrem. Państwowy gigant gazowy na pożegnanie ustami rzecznika prasowego poinformował, że za zaskakującą decyzją stoi „ocena merytoryczna pracy prezesa Jerzego Kurelli”. Teraz z nominacji PO zasiadł on za sterami jednej z największych spółek w kraju.
Artykuł jest komentarzem do "Trzęsienie ziemi w zarządzie Tauronu. Kurella nowym prezesem".