Narodowy Bank Czech po raz trzeci z rzędu podniósł stopy procentowe. Co istotne, skalą podwyżki Czesi zaskoczyli ekonomistów, którzy i tak spodziewali się najodważniejszego ruchu w XXI w.


Decyzją Narodowego Banku Czech (CNB) referencyjna stopa procentowa została podwyższona z 0,75 proc. do 1,5 proc. Również o 0,75 punktu procentowego wzrosła stopa lombardowa (do 2,5 proc.), natomiast stopa dyskontowa wzrosła z 0,05 do 0,5 proc.
Przed dzisiejszą decyzją ekonomiści powszechnie zakładali – opierając się na wyraźnych deklaracjach przedstawicieli czeskich władz monetarnych – że wrześniowa podwyżka będzie duża. Spodziewano się jednak ruchu w górę o 0,5 punktu procentowego, co i tak byłoby dla CNB największą podwyżką od grudnia 1997 r.
Zaskakująco mocna podwyżka stóp procentowych przełożyła się na notowania korony czeskiej - przed decyzją CNB kurs EUR/CZK wynosił 25,5, zaś po decyzji spadł do 25,3 CZK.
Budapeszt w Pradze
Jednocześnie była to trzecia w ciągu ostatnich tygodni podwyżka czeskich stóp procentowych – odejście od historycznie niskiej ceny pieniądza Czesi rozpoczęli już 23 czerwca, podnosząc stawkę referencyjną z 0,25 proc. do 0,5 proc. Kolejny, identyczny w swojej skali ruch, nastąpił 5 sierpnia.
Cztery „popandemiczne” podwyżki stóp procentowych ma już za Narodowy Bank Węgier, który wrześniową decyzją doprowadził stopy do najwyższego w regionie poziomu 1,65 proc. Stóp procentowych nie podnosi natomiast bank centralny Rumunii, jednak w czasie pandemii dokonano tam obniżki jedynie do 1,25 proc.
Warto przypomnieć, że czeskie władze monetarne podnosiły stopy – i to w sposób nieoczekiwany dla rynków – jeszcze w lutym 2020 r., tuż przed uderzeniem w Europę pierwszej fali pandemii. Stopa referencyjna wzrosła wówczas do 2,25 proc., co dziś jest wartością odległą we wszystkich państwach rozwiniętych. Pandemia sprawiła, że cykl podwyżek szybko przekształcił się w cykl obniżek – ostatecznie w maju ubiegłego roku sprowadzono je do 0,25 proc. Było to więc cięcie głębsze niż w Polsce, gdzie stopy w trakcie pandemii spadły z 1,5 proc. do 0,1 proc., czy na Węgrzech, gdzie sprowadzono je z 0,9 proc. do 0,6 proc.


Powodem podwyżek stóp procentowych nad Wełtawą (tak jak nad Dunajem) pozostaje inflacja. W sierpniu ceny towarów i usług konsumpcyjnych podrożały rok do roku o 4,1 proc. Było to spore zaskoczenie dla ekonomistów, którzy przewidywali stabilizację inflacji CPI w Czechach na poziomie 3,4 proc. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule „Czeska inflacja urwała się ze smyczy”.
Warto także przypomnieć, że cel inflacyjny Narodowego Banku Czech wynosi 2 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 punkt procentowy. To mniej niż w przypadku Narodowego Banku Polskiego (2,5 proc. +/- 1 p.p.) czy Narodowego Banku Węgier (3 proc. +/- 1 p.p.).
Porównanie obecnej kondycji gospodarek Polski i Czech oraz postawy banków centralnych sąsiednich państw opisał też Ignacy Morawski w artykule „Czechy i Polska poróżniły się w polityce makroekonomicznej”.
Kolejne posiedzenie decyzyjne Rady Polityki Pieniężnej odbędzie się w środę 6 października. Przed końcem roku RPP spotka się jeszcze 3 listopada i 8 grudnia.
Wybory za pasem
Decyzja o podwyżce stóp proc. o 0,75 p. proc. zapadła w przeddzień wyborów parlamentarnych (8-9.10.2021 r.). Na tematy związane z polityką monetarną wypowiadają się także „zwykli” politycy, w tym premier Andrej Babisz. Słowa szefa czeskiego rządu już o wiele bardziej korespondują ze stanowiskiem prezesa Adama Glapińskiego.
- Nie jesteśmy odpowiedzialni za inflację. Nie ustalamy cen ropy naftowej, a nie jest rolą rządu radzenie sobie z inflacją – to zadanie banku centralnego. Byłoby jednak dobrze, gdyby bank centralny nie podnosił stóp procentowych, ponieważ nie odniesie to oczekiwanego skutku, nie wpłynie na rynki, a jedynie uderzy w ludzi i firmy – powiedział Babisz, który po wybuchu pandemii publicznie opowiadał się za utrzymywaniem niskich stóp procentowych. W podobnych słowach o negatywnych skutkach podwyższania stóp procentowych wypowiadała się czeska minister finansów Alena Schillerova.
Na odpowiedź ze strony banku centralnego nie trzeba było długo czekać. Jego szef Jiri Rusnok w niedzielę przypomniał, że realne stopy procentowe są nadal ujemne, a w ocenie banku centralnego należy wyprowadzić je na plus.
- Narodowy Bank Czech jest niezależną instytucją, której zarząd i jego członkowie, pozostając w zgodzie z prawem, nie muszą przyjmować instrukcji od nikogo, włączając w to prezydenta, parlament i rząd – oświadczyła z kolei rzeczniczka banku, Marketa Fiserova, której słowa cytuje Reuters.