Jeszcze kilkanaście lat temu karta kredytowa była symbolem nowoczesności i prestiżu. W czasach świetności w portfelach Polaków znajdowało się blisko 11 milionów takich kart. Dziś ich liczba spadła niemal o połowę. 5 mln to i tak sporo, ale widać wyraźnie, że karty kredytowe nie mają już takiego blasku jak dawniej.


Dlaczego tak się dzieje? Po części odpowiedź jest prosta – zmieniły się nasze zwyczaje płatnicze. Coraz częściej zamiast tradycyjnego kredytu w karcie wybieramy płatności odroczone, znane jako BNPL („buy now, pay later”). Dają one możliwość rozłożenia zakupów na raty lub przesunięcia płatności o kilka tygodni, często bez dodatkowych kosztów i bez potrzeby posiadania specjalnej karty. To rozwiązanie szybkie i wygodne, dostępne w aplikacjach sklepowych i bankowych, które młodsze pokolenia traktują jako naturalną alternatywę.
Nie oznacza to jednak, że karta kredytowa zniknie. Nadal korzysta z niej kilka milionów Polaków, a największe banki wciąż rywalizują o klientów. Rynek jest silnie skoncentrowany, a jego rdzeń tworzą trzy największe banki: PKO BP z portfelem przekraczającym 925 tys. kart, Pekao z 661 tys. oraz Santander Bank Polska z 631 tys. Razem odpowiadają one za około 44% wszystkich aktywnych kart. Pierwsza piątka banków, uzupełniona przez Millennium i ING, kontroluje już około dwie trzecie rynku. Dynamika jest jednak zróżnicowana. W II kwartale wzrosty odnotowały m.in. PKO BP, Pekao, Santander BP, Millennium i ING, podczas gdy wyraźne spadki widoczne były w BNP Paribas i Credit Agricole. W ujęciu rocznym najsilniej traci BNP Paribas (-13%) oraz Bank Pocztowy (-9%), a wyraźne wzrosty notują Millennium (+4%) i ING (+4,2%).
Dla wielu osób wciąż wartością karty kredytowej jest okres bezodsetkowy. Jeśli spłacimy zadłużenie w terminie, korzystamy z darmowego kredytu, co może być korzystne przy większych zakupach. W dodatku banki kuszą dodatkowymi promocjami: programami lojalnościowymi, zwrotami części wydatków czy ofertami ratalnymi w karcie. To jednak nie zawsze wystarcza, by przekonać młodszych użytkowników, którzy wolą prostsze i bardziej elastyczne rozwiązania.
Warto przy okazji przypomnieć, czym właściwie różni się karta kredytowa od innych rodzajów kart. Karta debetowa działa na prostych zasadach – płacimy nią tylko tym, co mamy na koncie. Karta kredytowa daje dostęp do pieniędzy banku i dopiero później musimy je oddać. Karta obciążeniowa wymaga pełnej spłaty zadłużenia w wyznaczonym terminie, a karta przedpłacona działa jak elektroniczna portmonetka – korzystamy tylko ze środków, które wcześniej zasilimy.
Przyszłość kart kredytowych w Polsce nie jest więc jednoznaczna. Z jednej strony trudno oczekiwać powrotu do rekordowych poziomów sprzed kilkunastu lat. Z drugiej – nie można mówić o ich całkowitym końcu. Bardziej prawdopodobny scenariusz to utrzymanie stabilnej liczby kart na rynku, z powolnym przesuwaniem ciężaru w stronę klientów najbardziej aktywnych i świadomych finansowo. Banki będą inwestować w hybrydowe rozwiązania – karty z opcją rat i płatności odroczonych – oraz w dodatkowe benefity, które mają przywiązać użytkownika na dłużej.
Karta kredytowa przestała być symbolem luksusu, a stała się po prostu jednym z wielu narzędzi w portfelu finansowym Polaka. Dla jednych to wygodny sposób na zarządzanie budżetem, dla innych – zabezpieczenie na czarną godzinę. Jej miejsce w świecie płatności ulega zmianie, ale jedno jest pewne: jeszcze długo nie zniknie całkowicie, choć coraz częściej będzie musiała konkurować z nowszymi, bardziej cyfrowymi rozwiązaniami.


























































