"The Economist" opublikował kolejną edycję Indeksu Big Maca, czyli wskaźnika porównującego siłę nabywczą poszczególnych walut. Uwzględniając poziom rozwoju gospodarczego kraju, polski złoty pozostaje za słaby w stosunku do dolara i euro. Tradycyjnie, relatywnie najmocniejszy jest brazylijski real, a jego przeciwieństwem jest hongkoński dolar.
Publikowany od 1986 Indeks Big Maca jest oparty na teorii parytetu siły nabywczej (PPP), która mówi o tym, że w długim okresie za ten sam koszyk dóbr i usług powinniśmy zapłacić tyle samo w dowolnym miejscu na Ziemi. Wskaźnik publikowany przez "The Economist" jest oparty na analizie ceny jednego dobra - burgera Big Mac, dostępnego w sieci McDonald's.
W którym kraju zapłacisz najwięcej za Big Maca?

Najwięcej za najsłynniejszego burgera McDonaldsa zapłacimy w Norwegii, gdzie Big Mac kosztuje 48 koron, czyli równowartość 7,76 dolara. Najtaniej jest na Ukrainie, gdzie za burgera zapłacimy tylko 19 hrywien, czyli 1,63 dolara. Na skutek problemów wewnętrznych ukraińska waluta mocno się osłabiła, a co za tym idzie, cena Big Maca w przeliczeniu na dolary spadła z 2,27 dolara jeszcze pół roku temu. Do najtańszych należy również burger serwowany w Indiach - w kraju świętych krów w skład kanapki Maharaja Mac wchodzi jednak mięso drobiowe, zamiast tradycyjnej wołowiny.
Dolar poniżej 2 złotych, a euro po 2,50?
Amerykanie płacą za Big Maca przeciętnie 4,80 dolara, Polacy 9,20 zł. Przy kursie dolara na poziomie 3,07 złotego, okazuje się, że burgera nabywamy za równowartość 3 dolarów, czyli o 37,5% taniej niż w USA. Gdyby dostosować kurs walutowy złotego do ceny Big Maca, za jednego dolara płacilibyśmy zaledwie 1,92 zł.
Sytuacja wygląda podobnie w przypadku wspólnej europejskiej waluty - Big Mac w strefie euro kosztuje przeciętnie 3,68 euro, czyli o 39,5% więcej niż w Polsce. Za jedno euro powinniśmy zatem płacić 2,50 złotego.
"The Economist" odpowiada na krytykę wskaźnika
Indeks Big Maca jest często krytykowany przez ekspertów, jako nieprzystający do realiów ekonomicznych. Analitycy wskazują, że cena burgera nie może być równa na całym świecie, ponieważ musi uwzględniać koszty produkcji i możliwości finansowe mieszkańców różnych zakątków globu.
Dlatego "The Economist" obok tradycyjnego porównania cen Big Maca, postawnowił wprowadzić również wskaźnik dostosowany o poziom PKB per capita. Uwzględniając poziom rozwoju gospodarczego Polski, złoty jest bliżej swojej "realnej" wartości - w stosunku do amerykańskiej waluty jest już niedoszacowany o 6%, a do euro o 20,6%. Co ciekawe, pod tym względem najbliżej nam do chińskiej waluty - juana. W związku z ostatnią aferą mięsną w Chinach, o Big Maca może być teraz jednak w Państwie Środka trudno.
Relatywnie najwięcej za Big Maca płacą mieszkańcy Brazylii, a najmniej Hongkongu. Tradycyjnie silny brazylijski real jeszcze umocnił się w stosunku do dolara - aktualnie jest przeszacowany o blisko 90%, a dolar hongkoński, sztywno powiązany z kursem dolara, za słaby o ponad 40%. Oprócz ukraińskiej hrywny, mocno spadła również wartość argentyńskiego peso - kraj przechodzi przez poważne problemy finansowe i rząd Cristiny de Kirchner zdecydował się na dewaluację waluty. Umacniają się za to waluty azjatyckich gigantów - Japonii, Korei Południowej i Filipin, a także meksykańskie peso i dolar australijski.
Indeks Big Maca - ciekawostka ekonomiczna czy poważny wskaźnik?
Chociaż w założeniu Indeks Big Maca nie miał być precyzyjnym wskaźnikim wyznaczającym realną siłę nabywczą światowych walut, to zyskał dużą popularność zarówno wśród laików, jak i praktyków ekonomii. Jego zaletą jest przede wszystkim prostota, dzięki czemu jest zrozumiały dla przeciętnego Kowalskiego.
Uwzględnienie poziomu PKB per capita w poszczególnych krajach pozwala bardziej sprawiedliwie wyznaczyć rzeczywistą wartość danej waluty. Sami twórcy podkreślają jednak, że Indeks Big Maca należy traktować z przymrużeniem oka.
Maciej Kalwasiński




























































