W Katmandu, stolicy Nepalu, chińscy turyści wykorzystują chińskie platformy płatności do regulowania rachunków w restauracjach i hotelach. W ten sposób omijają nepalski system bankowy. Sąsiedzi Chin nie wiedzą jeszcze, jak się przed tym bronić.


Liu Wei mówi, że zakochał się w Katmandu. „To jedno z najbardziej przyjaznych miejsc za granicą, w jakich byłem” - mówi PAP 20-letni mieszkaniec Pekinu. „Czuję się tu jak w domu. Wszędzie są chińskie hotele, restauracje i agencje turystyczne” - dodaje uśmiechnięty.
Amrit Marg, ulica w sercu turystycznego Thamelu, jeszcze kilka lat temu była znana tylko z nocnych klubów, gdzie tańczyły skąpo ubrane nepalskie tancerki. Dzisiaj ulica obwieszona jest chińskimi szyldami restauracji i hoteli. Nepalczycy nazywają Amrit Marg nepalskim Chinatown. W ubiegłym roku do Nepalu przyjechało 150 tys. chińskich turystów, dwa razy więcej niż w poprzednim.
„Nawet za bardzo nie trzeba wymieniać pieniędzy!” - dodaje Zhang Li, koleżanka Liu Wei, i wyjmuje telefon. Na stole syczuańskiej restauracji leży rachunek z kodem, który można zeskanować chińską aplikacją mobilną WeChat. „Zapłacone!” - mówi Li.
WeChat jest jednym z najpopularniejszych komunikatorów internetowych w Chinach. Jedna z funkcji pozwala również na płacenie w restauracjach, kinach i sklepach. „Płacimy tak w wielu miejscach na Thamelu, to duża wygoda” – mówią młodzi Chińczycy.
„U mnie też można w ten sposób zapłacić za nocleg” - mówi Soham. Jest właścicielem hostelu, gdzie mieszkają Li i Wei. Hostel jest popularny wśród młodych Chińczyków, bo Soham siedem lat mieszkał w Chinach i mówi po chińsku.
Płacąc przez WeChat lub Alipay, chińscy turyści omijają nepalski system bankowy, a sprzedawcy nepalskiego fiskusa. Transakcja odbywa się wyłącznie na platformie chińskiej, w tamtejszej walucie.
„Zdaję sobie sprawę, że to niezbyt legalne, ale zależy mi na klientach” - przyznaje z ociąganiem. Zaraz dodaje, że niemal wszyscy w Chinatown, zarówno chińscy biznesmeni, jak i nepalscy, idą na rękę klientom. „W przeciwnym wypadku chińscy właściciele restauracji i sklepów mieliby nad nami przewagę. I tak już Chinatown w większości do nich należy” - podkreśla.
Chińskie systemy mobilnych płatności wymagają tamtejszego konta bankowego. Soham tłumaczy, że wystarczy mieć zaprzyjaźnionego chińskiego biznesmena z kontem na WeChat. Partner oddaje pieniądze w dolarach lub rupiach.
„To dzieje się niemal wszędzie, gdzie pojawiają się chińscy turyści” – tłumaczy PAP Tenzin, z pochodzenia Tybetańczyk, który jest właścicielem kilku fabryk odzieży w Chinach. „Za turystami idzie chiński biznes i mobilne płatności” - opowiada.
Podobny problem mają Birma, Tajlandia i Malezja. W birmańskim stanie Szan, który graniczy z Chinami, mobilne płatności są normą między kupcami. Z Birmy szmuglowane są przede wszystkim rubiny i drzewo tekowe.
„Kiat, nasza waluta, została tam praktycznie zastąpiona w handlu przez chińskie płatności elektroniczne” - mówi PAP były pracownik banku KBZ, jednego z największych w Birmie. „Trudno kontrolować takie płatności, dlatego kraje sąsiadujące z Chinami muszą zastanowić się, jak zintegrować te płatności z rodzimym systemem bankowym” - podkreśla. Zdaniem bankiera chińska waluta może zacząć wypierać lokalne waluty.
W Nepalu Nabil Bank w porozumieniu z chińskim Union Pay prowadzi pierwsze testy nad usługą mobilnych płatności. Narodowy bank centralny oficjalnie monitoruje sytuację, ale nie ma jeszcze pomysłu na rozwiązanie problemu. „Musimy szybko znaleźć wyjście z tej sytuacji, bo traci na tym nasz kraj” - mówi PAP Anil Shah, dyrektor banku.
Z Katmandu Paweł Skawiński (PAP)
pas/ ndz/ mc/