Ogólnie jednak, patrząc na coraz bardziej wątłą kondycję większości zagranicznych giełd, zdaje się że podaż akcji tak czy inaczej wkrótce się pojawi. Brak solidnej korekty ośmiomiesięcznego rajdu karmionego na wyrost nadziejami na koniec recesji i wmawianiem wszem i wobec zwycięstwa nad kryzysem tworzy zalążek silniejszej i gwałtowniejszej przeceny.
Najbardziej dramatycznie - zarówno na parkietach jak w codziennym życiu - przebiega zderzenie subiektywnych złudzeń z twardymi, psychicznie nieakceptowalnymi realiami, do których i tak kiedyś trzeba się dostosować. Bezrobocie w USA uparcie nie spada, etatów w sektorze pozarolniczym ubywa, trwa stagnacja w przemyśle i usługach (do niedawna zbyt mocno podniecano się korekcyjnymi drgnięciami wskaźników PMI), a ceny akcji praktycznie nie oddają zdobytego pola. Powstaje pytanie warte wiele miliardów: czy mylą się nader silne parkiety czy też cała słaba gospodarka?
W dalszej części bieżącego tygodnia czeka nas niewiele danych makroekonomicznych. Warto spośród nich wyróżnić brytyjski oraz amerykański bilans handlu zagranicznego po sierpniu (publikacja w piątek). Czwartkowe posiedzenie EBC zapewne nie przyniesie zmiany stóp procentowych w strefie euro. W takich okolicznościach ciężar uwagi przesunie się na wyniki amerykańskich gigantów za III kwartał - sygnał do startu tego gorącego sezonu już w środę po sesji tradycyjnie da aluminiowy potentat Alcoa.
Bartosz Stawiarski
























































