Kwietniowy wzrost sprzedaży detalicznej w Polsce okazał się wyraźnie niższy od oczekiwań większości ekonomistów. Wygląda na to, że konsumenci wciąż przegrupowują portfele i nie za bardzo chcą ruszyć z ofensywą na sklepowe półki.


Sprzedaż detaliczna liczona w cenach stałych w kwietniu 2024 była o 4,1% wyższa niż przed rokiem – poinformował Główny Urząd Statystyczny. To rezultat słabszy od rynkowego konsensusu, który zakładał realny wzrost obrotów placówek handlowych o 5,1% rdtr. To także rezultat wyraźnie niższy od marcowego, gdy odnotowano solidny wzrost sprzedaży o 6,1% rdr.


W kwietniowych wynikach znów sporo namieszał kalendarz. Z jednej strony tegoroczny kwiecień liczył o dwa dni robocze więcej od zeszłorocznego, ale za to w tym roku wielkanocne zakupy przypadły na marzec, a zeszłoroczne na kwiecień. To przesunięcie nieco zaburza nam porównywanie statystyk sprzedaży detalicznej, które w marcu były wyraźnie lepsze, a w kwietniu nieco słabsze.
Mimo wszystko jest to i tak wyraźna poprawa względem 2023 roku, gdy praktycznie przez cały rok konsumenci ograniczali zakupy. Zeszłoroczna „recesja konsumencka” objawiała się bardzo rzadko spotykanym w ostatnich dekadach realnym spadkiem obrotów sieci handlowych. W całym poprzednim roku sprzedaż liczona w cenach stały zaliczyła tylko dwa miesiące na plusie.
Konsumenci przegrupowują portfele
Rok 2024 miał jednak przynieść zdecydowane ożywienie konsumpcji. Od miesięcy znaczna część ekonomistów spodziewa się wystąpienia w Polsce boomu konsumpcyjnego. Ma być on napędzany rekordowo wysokim realnym wzrostem płac w sektorze przedsiębiorstw (blisko 10% rocznie po odjęciu inflacji), hojnym podwyżkom wynagrodzeń w sferze budżetowej oraz wyższym zasiłkom socjalnym (800+, n-te emerytury, etc.). Ale jak na razie w danych o sprzedaży detalicznej takiego boomu nie widać.
Zdaniem ekonomistów Banku Santander tendencja wzrostowa już się jednak pojawiła. Odnotowali oni wzrost zainteresowania konsumentów dobrami trwałymi. Tak przynajmniej sugerowałyby dane dotyczące płatności kartowych klientów Santandera. - I kw. 2024 r. przyniósł ożywienie w sprzedaży detalicznej ogółem, przy czym - jak dotąd - dobra trwałego użytku tempem wzrostu sprzedaży nie przewyższają wyraźnie i systematycznie pozostałych towarów (ale już nie odstają pod tym względem w dół, w odróżnieniu od poprzednich lat) – napisali w raporcie ekonomiści Santandera.
Te wnioski znajdują potwierdzenie najnowsze dane GUS-u. Według nich w kwietniu sprzedaż mebli, rtv i agd była już tylko o 3,3% mniejsza niż rok temu. W poprzednich miesiącach spadek sprzedaży w tej kategorii był dwucyfrowy, w porywach sięgając prawie 20% rdr. Po prostu konsumenci obkupili się w dobra trwałego użytku podczas covidowych lockdownów z lat 2020-21 i teraz nie czują potrzeby kupowania kolejnej nowej sofy czy wymiany wciąż całkiem młodego telewizora.
- Wysoka faza cyklu zakupów dóbr trwałych objęła II poł. 2015 r. razem z I poł. 2016 r., 2019 r., I poł. 2021 r. (choć już w trakcie 2020 r. był moment wzmożonych zakupów dóbr trwałego użytku). Na tej podstawie można powiedzieć, że cykl dóbr trwałych trwa ok. 2-3 lata, a więc wkrótce powinien zaczynać się kolejny – napisali ekonomiści Banku Santander.
Polacy kupują spalinową mobilność
Za już od dobrych kilku miesięcy w statystykach sprzedaży detalicznej w oczy rzuca się bardzo mocna sprzedaż samochodów i motocykli. Wydatki w tej kategorii były realnie (czyli po uwzględnieniu zmian cen) aż o 33,8% wyższe niż przed rokiem – informuje GUS. Po zeszłorocznym załamaniu w górę ruszyła też sprzedaż paliw kopalnych, których kupiono o 11,9% więcej niż przed rokiem.


Efekt przesuniętej Wielkanocy widoczny był za to w sklepach spożywczych. Sprzedaż żywności i napojów była bowiem o 10% mniejsza niż w marcu oraz o 6,8% niższa niż przed rokiem. Po prostu te dobra, w tym roku zostały kupione miesiąc wcześniej.
Nadal głęboko ujemna była sprzedaż odzieży i obuwia. W tej kategorii w kwietniu odnotowano spadek aż o 15,8% rdr. Analitycy lubią podkreślać, że zakupy tych dóbr podobno mają charakter sezonowy i mocno zależą od pogody. Jeśli tak faktycznie było, to konsumenci mogli zaopatrzyć się w letnie ciuchy i buty już w bardzo ciepłej końcówce marca.
Inflacja? Jaka inflacja?
Podobnie jak w marcu warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tych danych. Otóż kwietniowa dynamika sprzedaży detalicznej w cenach stałych (+4,1% rdr) była prawie taka sama jak w cenach bieżących (4,3% rdr). Oznacza to, że deflator (czyli miernik zmiany cen całego koszyka dóbr sprzedawanych w dużych sklepach) sprzedaży detalicznych drugi miesiąc z rzędu był bliski zera. A to znaczy, że ceny generalnie były prawie takie same jak rok temu (dotyczy to całego koszyka konsumenckiego. Ceny poszczególnych dóbr mogły się przecież mocno różnić).
Kwietniowy deflator sprzedaży detalicznej wyniósł 0,19% rdr wobec -0,095% odnotowanych w marcu. Mamy zatem pierwszy od wielu miesięcy wzrost tego miernika, aczkolwiek jego roczna dynamika pozostaje bliska zera. Dla porównania. W lutym deflator sprzedaży detalicznej przyjął wartość 0,57%, w styczniu było to 1,55%, w grudniu 2,87%, w listopadzie 2,91%, a w październiku 1,95%. Rekordowe tempo wzrostu cen w sklepach GUS odnotował w październiku 2022 roku – wyniosło ono 17,48%.