Firmy alarmują, że pracownicy na wizytę u lekarza medycyny pracy czekają tygodniami, a bez niej nie mogą ich legalnie zatrudnić; domagają się więc większej elastyczności - pisze w czwartek "Dziennik Gazeta Prawna".


"Kolejki do wykonania badań przez pracowników ustawiają się już teraz mimo działania przepisów antycovidowych, które znacznie poluzowały obowiązki przedsiębiorców w tym zakresie. Teraz jednak mogą zdemolować rynek pracy. Wystarczy, że rząd odwoła stan zagrożenia epidemicznego. Wtedy wszystkie orzeczenia lekarskie, których termin już upłynął, staną się nieważne. W efekcie problem może dotknąć wszystkich pracujących na etatach. Zgodnie z danymi ZUS takich pracowników jest obecnie w Polsce ponad 11 mln" - podkreśla gazeta.
Jak wskazują w rozmowie z dziennikiem eksperci, już teraz jest masowy problem, żeby wykonać okresowe badania. "Pracownicy czekają w wielotygodniowych kolejkach, Potwierdzają to sami lekarze" - zaznacza dziennik. Dodaje, że kadra lekarska jest coraz starsza. "Będzie ubywało specjalistów, gdy przybędzie chętnych do badań, nie będzie komu ich przeprowadzić" — mówi "DGP" lekarz medycyny pracy z 50-letnim stażem.
Według "DGP" alarmują również pracodawcy. "W ekstremalnym przypadku niektóre podmioty czy fabryki mogą być wręcz zmuszone przerwać działalność, bo nie będą w stanie dopuścić do pracy większości swoich pracowników" — ostrzega dr Marcin Wojewódka, ekspert Pracodawców RP. Wskazuje, że opóźnienia, choć zróżnicowane regionalnie, są naprawdę odczuwalne i stanowią realny problem dla firm.
Pracodawcy apelują więc o zmianę prawa w zakresie badań pracowniczych. "Można np. odroczyć w czasie przywrócenie obowiązku i rozłożyć go na grupy w zależności od wielkości pracodawców, tym razem zaczynając od tych mniejszych. Można też zliberalizować przepisy i oprzeć się na oświadczeniu składanym przez pracownika" — postuluje w rozmowie z "DGP" ekspert Pracodawców RP.(PAP)
wni/ mark/