„Ucieczka od dolara może pogrążyć finanse Ameryki” - ostrzega „Economist”. To, co mnie przeraża, to „rozwój wydarzeń na rynkach (amerykańskich) obligacji i walut”, przypominający symptomy kryzysów w krajach rozwijających się - pisze ekonomista i laureat nagrody Nobla Paul Krugman.


Media, ekonomiści, analitycy zwracają uwagę na niecodzienne zachowanie inwestorów, którzy w ostatnich tygodniach stracili apetyt na obligacje rządowe i walutę Ameryki. Wyprzedaż obligacji, wzrost ich rentowności i spadek notowań dolara to niecodzienne połączenie.
Od 1 kwietnia dolar stracił ponad 4 proc. do koszyka najważniejszych walut, a jednocześnie oprocentowanie 10-letnich obligacji skarbowych (zwanych Treasuries) wzrosło o 0,3 pkt proc. - podaje „Economist”, który przypomina też, że podobne zjawisko, w połączeniu ze spadkami notowań akcji, uznano w latach 90. w Japonii za „początek schyłku” państwa.
Mniejsza o kursy akcji, których fluktuacje często nie są żadnym ważnym sygnałem - stwierdza na swym blogu Krugman. Spadek notowań dolara w połączeniu z rosnącą rentownością długoterminowych obligacji, mimo obaw o recesję, które zazwyczaj obniżają oprocentowanie Treasuries - „to nie są normalne zachowania w kraju zaawansowanym gospodarczo (...). To coś, co widuje się często w gospodarkach rozwijających się przed wybuchem kryzysu” - kontynuuje noblista, po czym oddaje: „I nagle zarówno ja, jak i wielu innych (ekonomistów), zaczęliśmy się zastanawiać, czy to, co obserwujemy, nie jest wczesnym stadium kryzysu finansowego w USA”.
Dla Ameryki takie toksyczne połączenie spadków kursu waluty i wzrostu rentowności obligacji jest bardziej niebezpieczne, niż dla innych krajów i grozi większą stratą, ponieważ dolar i Treasuries to „schronienie” dla światowych inwestorów, a globalny system finansowy został zbudowany właśnie na założeniu, że są to bezpieczne aktywa - wyjaśnia brytyjski tygodnik.
Spadek notowań dolara świadczy teraz o tym, że inwestorzy niepokoją się o gospodarczą stabilność Ameryki. Jej dług osiągnął rekordowe rozmiary, a cła wprowadzone przez prezydenta Donalda Trumpa byłyby nikłym zyskiem dla budżetu państwa w porównaniu z kosztami generowanymi przez wzrost oprocentowania obligacji - kontynuuje „Economist”.
Globalny popyt na dolara i jego status jako waluty światowych rezerw oraz znacznej części międzynarodowych transakcji, a także stałe zainteresowanie inwestycjami w Treasuries sprawiły, że USA mogą sobie pozwalać na zadłużenie, które w innych krajach wywołałoby panikę.
Deficyt budżetowy Francji sięgający 5,5 proc. PKB prowadzi do automatycznych oszczędności i politycznego zamieszania. Deficyt Ameryki na poziomie 6,5 proc. prowadzi do „radosnego cięcia podatków, jakby dług nic nie kosztował” - czytamy w „Stanford Review”.
Do korzyści, jakie USA czerpią z dominacji ich waluty, należy też systematyczny napływ kapitału do kraju, a także możliwość nieustannego podwyższania długu, przy jednoczesnym dzieleniu się inflacją z innymi państwami, których rezerwy dolarowe podlegają tym samym prawom, co dolar w kraju jego pochodzenia. Potęga dolara sprawia przy okazji, że Ameryka pożycza pieniądze na niski procent, bo papiery dłużne USA uznawane są za „nieobciążone ryzykiem” - wyjaśnia dalej „SR”.
Jednak przywileje Ameryki związane z jej walutą są właśnie zagrożone - ocenia „Economist”. „Cła Trumpa wyrządzą głębsze gospodarcze krzywdy Ameryce niż innym. Ujawniają też arbitralny i kapryśny sposób prowadzenia polityki. (...) Poczucie dyskomfortu sięga poza kwestie gospodarcze” - podkreśla „Economist”.
Wojna, jaką prezydent USA toczy z uniwersytetami, firmami prawniczymi, czy deportowanie imigrantów - bez wysłuchania ich - do więzień w Salwadorze „zagraża normom, na jakich zbudowane zostało społeczeństwo Ameryki”. Takie posunięcia sprawiają, że nie można już wykluczyć „czarnych scenariuszy”, w których Trump każe fałszować dane ekonomiczne, czy pozbawia bank centralny, Fed, politycznej niezależności. „Nic dziwnego, że inwestorzy się boją” - podsumowuje tygodnik.
Krugman zwraca też uwagę na to, że zmieniające się z dnia na dzień decyzje Trumpa dotyczące ceł wzbudziły uzasadnione podejrzenia o korupcję, a przede wszystkim oskarżenia o insider trading. Wielkimi beneficjentami wprowadzania i zawieszania ceł okazały się „te firmy, które przekazały duże sumy na rzecz Trumpa. Inwestowanie w fabrykę i sprzęt wygląda na zły pomysł zważywszy na niepewność na rynku, ale inwestowanie w łapówki dla rodziny królewskiej najwyraźniej przynosi świetne zyski” - pisze noblista.
Marta Fita-Czuchnowska (PAP)
fit/ mal/

























































