REKLAMA

Kuczyński: Jeszcze nie stać nas na flex security

2015-07-24 09:29
publikacja
2015-07-24 09:29

WIG20 traci, ale to wina głównie sektora bankowego i spółek Skarbu Państwa, których akcje tracą bardziej z przyczyn politycznych niż ekonomicznych. - Indeks WIG20 traci, ale pozostałe, w których nie ma banków i spółek Skarbu Państwa, są na plusie - stwierdza Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion.

Kuczyński: Jeszcze nie stać nas na flex security
Kuczyński: Jeszcze nie stać nas na flex security
fot. Grzegorz Kawecki / / Puls Biznesu

Kuczyński: Jeszcze nie stać nas na flex security

Ostatni tydzień nie był dobry dla WIG20. Spółki m.in. KGHM i Orlen traciły. Banki też ciągle są w trendzie spadkowym.

- Na sytuację banków największy wpływ ma polityka. Nie wiadomo, jak rozwiąże się sprawa frankowców. Do tego dochodzi kwestia podatku bankowego, który nie wiadomo nawet jak będzie liczony i od czego. W przypadku frankowców widać, że politycy trochę idą po rozum do głowy, np., pani Szydło powiedziała, że przewalutowanie tak, ale po cenie z 14 stycznia - komentuje Kuczyński.

Analityk prócz sytuacji na giełdzie odniósł się także do projektu jednolitego kontraktu o pracę, którego celem byłoby wyeliminowanie umów śmieciowych poprzez zapewnienie wszystkim pracującym takiej samej ochrony socjalnej.

- Mi ten pomysł się podoba, ale na duński flex security to nas jeszcze nie stać. Duńczycy żyją bez stresu, ale ich zabezpieczenie socjalne wynika z wysokich podatków. W Polsce podwyższenie podatków byłoby nie do przyjęcia chociażby z tego względu, że mamy niskie płace i wielu ludzi po prostu nie miałoby za co żyć, gdyby musieli więcej oddać państwu - komentuje Kuczyński.

Z Piotrem Kuczyńskim rozmawiał Łukasz Piechowiak.

Źródło:
Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (38)

dodaj komentarz
~bolek_lolek
Panie Piotrze gdzie pan zamierza kupić złoto i w jakiej postaci?
~Grzechu_comeback
"Na sytuację banków największy wpływ ma polityka. " CZY KTOŚ WAM PŁACI za obecność tego analityka? A gdy w Europie Środkowowschodniej pompowano aktywa to co "wpływało"?
TO NIE POlityka stoi za "spadkiem" banków, tylko RYZYKO BRAKU ZGODNOŚCI oraz, w znacznie mniejszym stopniu, ryzyko utraty reputacji.
"Na sytuację banków największy wpływ ma polityka. " CZY KTOŚ WAM PŁACI za obecność tego analityka? A gdy w Europie Środkowowschodniej pompowano aktywa to co "wpływało"?
TO NIE POlityka stoi za "spadkiem" banków, tylko RYZYKO BRAKU ZGODNOŚCI oraz, w znacznie mniejszym stopniu, ryzyko utraty reputacji.
Za ewentualnymi pozwami/odszkodowaniami itd stoją WYŁĄCZNIE obywatele, którzy nie mogą liczyć na wsparcie partii miłości i przy okazji "obywatelskiej". Obywatel jest podmiotem nie przedmiotem, ma swoje prawa. Państwo to wspólnota tworzona przez obywateli. To co uczyniła Partia Miłości przypomina ZAGRODĘ, nie państwo. Bank jest tylko narzędziem, przedmiotem, który ma określoną rolę i MISJĘ. Nie może być pasożytem żywiącym się na społeczeństwie/państwie. Jeżeli tego nie spełnia..... to wcześniej czy później "spadnie". A że przy tym ucierpią emerytury..... pretensje do "nadzoru", którego, najczęściej, budzą do działania dopiero media. I do..... LEMINGÓW
~JP
Lesli Nielsen polskiego forexbiznesu - on mnie zawsze potrafi rozbawić...
Gosc jest dobrym indykatorem zmian, wystarczy obstawiac odwrotnie niż radzi i prawie zawsze jest sie do przodu :D
~kłóciński
hahaha wig traci przez banki, cóż za odkrycie
~spoko
KAWA na ŁAWĘ

Polityk do Polityka

- słuchaj: mówi się po WYBORACH będą UDOMAWIAĆ, REPOLONIZOWĆ BANKI.
- Tak.
- A co to takiego?.
- Wszystko ma być w PROMOCJI, za PÓŁ CENY !!!.
- Dlaczego?,
- bo ZA DUŻO Zarabiają.
- Czyli ???
- Za dobrze STRZYGĄ !!! i nic dla INNYCH nie pozostaje.
- A co z naszym
KAWA na ŁAWĘ

Polityk do Polityka

- słuchaj: mówi się po WYBORACH będą UDOMAWIAĆ, REPOLONIZOWĆ BANKI.
- Tak.
- A co to takiego?.
- Wszystko ma być w PROMOCJI, za PÓŁ CENY !!!.
- Dlaczego?,
- bo ZA DUŻO Zarabiają.
- Czyli ???
- Za dobrze STRZYGĄ !!! i nic dla INNYCH nie pozostaje.
- A co z naszym PROVIDENTEN ???,
- Nic, on już jest ZADOMOWIONY, czyli SWÓJ, nie podlega UDOMOWIENIU.
- A SKOKI ???
- Te, to są dopiero SWOJE !!!, bo całkiem NASZE !!!
~spoko
U nich Sufity, a u nas na GPW dzięki populistycznym lub nawet szkodliwym politykom GIEŁDA bez DNA. Taki obraz może tylko świadczyć, że albo politycy się opanują, albo Polska stoi dzięki NIM tuż prze istotnym spowolnieniem gospodarczym. Jest to tym bardzie przykre, że z analizy cykli gospodarczych wcale to nie wynika. Cego nie robi U nich Sufity, a u nas na GPW dzięki populistycznym lub nawet szkodliwym politykom GIEŁDA bez DNA. Taki obraz może tylko świadczyć, że albo politycy się opanują, albo Polska stoi dzięki NIM tuż prze istotnym spowolnieniem gospodarczym. Jest to tym bardzie przykre, że z analizy cykli gospodarczych wcale to nie wynika. Cego nie robi się dla DOJŚCIA do WŁADZY.

A Teraz KONKRET:

. Podatek Bankowy. Sprzedany LUDOWI jako UDOMOWIENIE banków.
Od tego jest: KNF, ZBP, i Urząd Ochrony Konsumentów. Represyjne (podatkiem bankowym) sprzedanie tego tematu, może spowodować:
- działania mające na celu ograniczania działalności kredytowej,
- wzrost kosztów kapitału
- pogorszyć sprawność działania mechanizmu równoważenia ryzyk, także ryzyk w całym SYSTEMIE BANKOWYM

przykład:

Kukiz proponuje PODATEK BANKOWY nawet: 3,9% rocznie wartości naszych aktywów
źródło:http://stooq.pl/n/?f=977619&search=przecinek
sprostowań późniejszych brak

Kiedyś było takie Hasło „pij mleko będziesz większy”
Dzisiaj „pij PLATONA, a zostaniesz PITAGORASEM lub ARYSTOTELESEM”,
Polak potrafi, jest lepszy do GREKA
~nowak
To nie "diabli wiedzą", tylko z bankami dzieje się właśnie dokładnie to o czym mówiłem (pisałem tu) dawno. To brak zaufania społecznego do banków - toksyczne produkty jak "kredyty ufrankowione", które bankierzy wciskali swoim klientom, a także brak uczciwego rozwiązania tego problemu, mimo potężnych zysków jakie To nie "diabli wiedzą", tylko z bankami dzieje się właśnie dokładnie to o czym mówiłem (pisałem tu) dawno. To brak zaufania społecznego do banków - toksyczne produkty jak "kredyty ufrankowione", które bankierzy wciskali swoim klientom, a także brak uczciwego rozwiązania tego problemu, mimo potężnych zysków jakie dzięki tym wyłudzonym pieniądzom osiągnęły - doprowadziły do tego stanu rzeczy jaki dziś właśnie widzimy. I będzie jeszcze gorzej jeśli banki i politycy w dalszym ciągu będą się ociągać w prawdziwym rozwiązaniu tego problemu proponując jakieś działania zastępcze typu ujemny Libor, obniżanie spreadu, rezygnacja z niektórych bardzo ponaciąganych opłat, czy ubezpieczeń itd./itp. Prawdziwy i zasadniczy problem tkwi tutaj w rezygnacji z tzw. klauzuli indeksacyjnej do franka szwajcarskiego przede wszystkim.
~nowak
c.d. Frankowicze mają absolutną rację domagając się unieważnienia indeksacji / (denominacji) "złotówkowych kredytów ufrankowionych" do franka jakie dokonano im w dniu zaciągnięcia kredytu dlatego, że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali
c.d. Frankowicze mają absolutną rację domagając się unieważnienia indeksacji / (denominacji) "złotówkowych kredytów ufrankowionych" do franka jakie dokonano im w dniu zaciągnięcia kredytu dlatego, że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali kredyty frankowe swoim klientom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów.
4. Banki zabezpieczały przed ryzykiem tylko siebie, zaniedbywały natomiast swoich klientów.
5. Doradcy bankowi nie tylko, że nie wyjaśniali ludziom istoty ryzyka, ale wręcz prowadziłi kampanię i politykę dezinformacji.
6. Produkt jaki sprzedali klientom pod postacią kredytu hipotecznego był w zasadzie produktem mieszanym pomiędzy kredytem a niezmiernie ryzykownym giełdowym instrumentem pochodnym opartym na kursie innej waluty - franku szwajcarskim.
7. Praktyki jakie stosowały banki nie miały nic wspólnego z tzw. "uczciwą praktyką w biznesie".

I nie jest prawdą jak twierdzi propaganda służąca skłócaniu i dzieleniu społeczeństwa, że Frankowicze już od początku czerpali z kredytów frankowych niezmierne korzyści. Istotnym jest, że to nigdy nie był kredyt we frankach a tylko indeksowany frankiem. Oznacza to, że konsument otrzymywał złotówki i spłaca ten kredyt również w złotówkach, a jedynie proponowany / wymuszany przez banki, sposób rozliczania spłat tego kredytu opiera się na przeliczaniu wartości złotówki na franka a także dodawaniu do długu różnych innych obciążeń. Np. banki ustalały same sobie a później stosowały tzw. "spread" do wyliczania kursów sprzedaży, tak jakby transakcje rzeczywiście następowały we frankach a nie w złotówkach jak było naprawdę. Spread ten niejednokrotnie wynosił, aż kilkanaście procent. Gdy kurs franka spadał bank miał ponadto także możliwość podnoszenia stopy oprocentowania kredytu, a więc tym samym utrzymywania swojego zysku na zaplanowanej przez siebie wysokości. Banki robiły to na sobie tylko wygodnych i znanych zasadach. Ani wysokość spreadu ani też oprocentowania nie była w żaden sposób z konsumentami negocjowana, ani też nawet znana. Banki też stosują tu różnego rodzaju ubezpieczenia na wypadek jakiegokolwiek dla siebie ryzyka związanego z niedostatecznym w/g ich uznania dla siebie zyskiem. Za te ubezpieczenia płaci też nie kto inny jak właśnie konsument. Należy tu dodać, że niejednokrotnie kredytobiorcy do dziś na bieżąco nie są informowani co do szczegółów spłat swojego kredytu a taka informacja, prawdopodobnie zwykły komputerowy wydruk, w/g cennika banku kosztuje nawet i 600 złotych. (Brak jest też często, jak w innych krajach bezpłatnego dostępu internetowego do bieżącej informacji o własnym kredycie, historii jego spłat i obciążeń kredytu, które są stosowane przez banki i stanowią najprzeróżniejsze opłaty przez nie narzucane.) Całe ryzyko przenosiło się więc już od samego początku tylko na konsumenta, który nie miał jak banki możliwości manipulowania ani spreadem, ani stopą oprocentowania, ani też jakimikolwiek opłatami, ani w ogóle niczym. Nie miał też możliwości do swobodnego dostępu do podstawowych informacji związanych z jego kredytem. Jest to po prostu nierówna walka. Wysoki spread i oprocentowanie trzymane było do chwili, gdy kurs franka wzrósł do poziomu, gdy już wiadomo było, iż główny zysk banki będą mogły czerpać głównie z tytułu wysokiego kursu franka. Wiąże się to bowiem ze znacznie wyższym zadłużeniem w złotówkach, a co także za tym idzie znacznie wyższych spłatach ratalnych, też tych faktycznych w złotówkach. Nigdy frankowicze nie robili pieniędzy na tych kredytach. Czy w ogóle spłatę jakiegokolwiek kredytu można by nazwać zarabianiem jakichś pieniędzy? Kredyt jest to po prostu zapis długu konsumenta za który trzeba bankowi płacić marżę. Ta marża dla banku nigdy ujemną nie jest a więc zawsze jest dodatnim dla niego zyskiem. I też prawdziwe zyski miały na tym banki. Już w marcu 2009 roku kurs sprzedaży franka, po którym dokonywano rozliczenia poszybował w niejednym banku od około 2 aż do ponad 3,4. I tak na przykład jeśli ktoś zawarł umowę gdzieś we wrześniu 2007 roku, to przy stosowanym przeliczeniowym kursie kupna franka równym 2.20 zysk banku na każdej złotówce zadłużenia wzrósł aż o 54%. Inaczej mówiąc, każde 100 tys. zł zadłużenia urosło do 154 tysięcy a przy kursie sprzedaży franka 4,00 wzrosło do ok. 181 tysięcy nie licząc oprocentowania kredytu, za co trzeba oczywiście także płacić. Kiedy więc był tu czas na rzekome dorabianie się na niskich spłatach, jak powtarzają uporczywie za mediami niektórzy "nieco mniej myślący" komentatorzy? Ten zysk jest tylko zyskiem banku, a osiągnięty został przez zastosowanie przez bank w umowie tzw. "klauzul niedozwolonych" lub "klauzul abuzywnych" - inna nazwa.

Jest jeszcze inna kwestia. Jak mamy dziś traktować banki? Czy jako instytucje zaufania publicznego, w której konsument spotyka się z doradcą otrzymując fachową poradę w efekcie której nabywa najbardziej korzystną dla siebie najzwyklejszą w świecie płatną usługę na zakup np. mieszkania, jako nieodzowny element 1-wszej potrzeby do godziwego życia, czy raczej jak instytucje ogrywające ludzi. A w takim przypadku powinniśmy się przeistoczyć do roli graczy czy spekulantów giełdowych, bacznie pilnując by jakiś toksyczny produkt bankowy nie wyrządził nam szkód, za które będziemy musieli płacić do końca życia, a może nawet i nasze długi przeniosą się na następne pokolenia.

Problem polega tu głównie na tym, że normalni, nieprzygotowani profesjonalnie do spekulacji finansowych ludzie poszli do banku po poradę, żeby pożyczyć na sprzyjających im warunkach pieniądze na zakup mieszkania, a zostali wmanipulowani przez bankowych profesjonalnych doradców finansowych w wysoce ryzykowny produkt giełdowy, oparty na spekulacjach kursami walutowymi w wieloletnim okresie czasu, w dodatku najczęściej bez możliwości wydostania się z tej pułapki. Jak ryzykowny okazał się ten produkt to wszyscy już dziś wiemy. Za zadłużenie we frankach banki dziś naliczają nawet i dwukrotnie więcej złotówek niż miało to miejsce przy zaciąganiu kredytu.

Widziały gały co brały? Jeżeli jak twierdzą niektórzy wina stoi po stronie niedoświadczonego i niewyedukowanego w spekulacjach bankierskich konsumenta, który nie przewidział związanego ze zwykłym jak mniemał kredytem ryzyka, to czy doradcy kredytowi powinni byli ten produkt w ogóle nastręczać? Czy niewyedukowany ekonomicznie i nie zajmujący się finansjerą kredytobiorca, miał obowiązek przewidywania ryzyka, jak twierdzi wielu obrońców banków? Jeżeli tak, to co powiedzieć o obowiązkach wykształconych i doświadczonych doradców kredytowych banków, wysokich rangą urzędników banków, prezesów i właścicieli banków? Przecież mają oni jeszcze w dodatku u siebie wyspecjalizowanych analityków do spraw zarządzania ryzykiem. To oni już tego obowiązku przewidzenia ryzyka nie mieli? Przecież to oni właśnie ten temat powinni znać i rozumieć najlepiej, a skoro tak to czy banki w ogóle powinny były oferować swoim konsumentom taki toksyczny produkt finansowy? Czy wobec tych faktów banki jeszcze zasługują na miano instytucji zaufania publicznego, jakimi obdarzaliśmy je do tej pory? Nie sądzę. Wszystko wskazuje na to, iż banki dziś przyjęły sobie za cel wyłącznie przechwytywanie pieniędzy swoich klientów dla swoich wyłącznie własnych korzyści.

Dla porównania wyobraźmy sobie sytuację chorego, który zgłasza się do innej instytucji zaufania publicznego - szpitala. Na wstępie spotyka lekarza, który mu mówi, iż w jego przypadku "potrzebny jest zabieg, który przeprowadzony będzie pod narkozą i wtedy dopiero lekarze zadecydują co dalej robić. A teraz proszę podpisać umowę, że Pan się na to zgadza. Jak Pan tego nie zrobi to szpital Panu nie będzie w stanie pomóc." Pacjent z zaufaniem podpisuje, po czym lekarz wycina mu nerkę, którą potem szpital sprzedaje na wolnym rynku z dużym dla siebie zyskiem. Czy na takich i temu podobnych zabiegach powinna się opierać działalność instytucji zaufania publicznego? Czy takie działanie uznalibyśmy za etyczne i legalne, bo przecież pacjent podpisał umowę? Chyba nie. Myślę, że konstruowanie a co za tym idzie stosowanie tego typu umów powinno być surowo zabronione. Tym samym więc popularne dotąd powiedzenie "pewne jak w banku", straciło jak widać na aktualności.

~spoko
gdzie był KNF i URZĄD OCHRONY KONSUMENTÓW w 2005-2007 r

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki