Potężnego spadku doznał dziś główny indeks giełdy w Bukareszcie. To reakcja rynku na rządowe plany podniesienia podatków.


W trakcie środowej sesji indeks BET zanurkował o ponad 12 procent, niwelując wszystkie tegoroczne zyski i spadając do najniższych poziomów od stycznia 2017 roku. Ostatecznie indeks największych rumuńskich spółek zakończył 11,2 proc. pod kreską. Co ciekawe, mimo tak gwałtownego spadku, ma on lepszą tegoroczną stopę zwrotu niż najlepszy z głównych polskich indeksów: WIG20.


Bezpośrednią przyczyną potężnej przeceny na giełdzie w Bukareszcie są zapowiedzi polityków Partii Socjaldemokratycznej. Rumuński rząd przedstawił dziś plan zwiększenia wpływów do budżetu o 10 miliardów lejów (ok. 9 mld złotych), w ramach którego zwiększone mają być podatki nałożone na firmy energetyczne, telekomunikacyjne oraz banki. Jak informuje Bloomberg, ostatni z podatków sektorowych, ochrzczony już w Rumunii mianem „podatku od chciwości”, ma w przyszłym roku przynieść 3,6 mld lejów do budżetu.
Dodatkowo rumuńskie Ministerstwo Finansów zapowiedziało zmiany w systemie prywatnych ubezpieczeń emerytalnych, na mocy których 7 mln obywateli będzie mogło wycofać swoje środki. Aktywa te ulokowane są m.in. w notowanych na giełdzie w Bukareszcie akcjach, przez co reforma w naturalny sposób negatywnie odbija się na ich kursach (jeżeli fundusze emerytalne będą musiały wypłacić klientom ich środki, to zmuszone zostaną do sprzedaży akcji).
Nic więc dziwnego, że do grona najmocniej przecenionych spółek należą dziś podmioty z branży finansowej. Dwucyfrową skalę spadków obserwowano m.in. na akcjach Banca Transilvania czy BRD-Societe Generale. Ze względu na planowane przez rząd zamrożenie cen gazu, podobnie mocno tanieją OMV i Romgaz.
Pod koniec listopada Komisja Europejska zwróciła się do rządu w Bukareszcie o zredukowanie deficytu budżetowego. Według jesiennych prognoz przy braku zmian w polityce fiskalnej tegoroczny deficyt wyniesie 3,3 proc., przyszłoroczny 3,4 proc., zaś w 2020 r. będzie to 4,7 proc. Wszystkie te wartości są powyżej dopuszczalnego przez KE limitu (3 proc.).
Michał Żuławiński