Czy to oznacza, że dotychczas urzędnicy nie wiedzieli, po co pracują i dlaczego zjawiają się u nich tłumy podatników ze skomplikowanymi drukami? Problem jednak w tym, że wprowadzenie ISO niemało kosztuje, oczywiście podatników. Nowa jakość, czyli wyrób i klient ISO kojarzone jest głównie z przedsiębiorstwami, które chcą zaistnieć na unijnym rynku lub sięgnąć po wspólnotowe dotacje. Ostatnio jednak nastała moda na certyfikowanie urzędów "wszelkiej maści". W ubiegłym roku nawet Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Gdańsku pokusił się o poprawienie jakości. Teraz czas na skarbówki. - Uzyskanie certyfikatu to sprawa dobrowolna każdego urzędu, nie ma odgórnych przepisów regulujących te sprawy - mówi Andrzej Kufel, zastępca dyrektora Biura Certyfikacji Polskiego Rejestru Statków w Gdańsku. - W przepisach prawa jest oczywiście określone, jak powinien on działać, jednak jest to czyste administrowanie. Dzięki certyfikacji urzędy określają swoje nadrzędne cele i mogą zidentyfikować klienta. - Prace nad systemem zarządzania jakością są podstawą do uporządkowania organizacyjnego urzędu i wdrożenia systemu informatycznego pozwalającego zarządzać obiegiem informacji, dokumentacją oraz procesami komunikowania się z otoczeniem - stwierdza Monika Kopiecka, rzecznik Izby Skarbowej w Gdańsku. Co daje ISO podatnikowi? - Dzięki temu informacja jest traktowana jako wyrób - dodaje Kufel. - A każdy z podatników jako klient. Powstają komórki informacyjne, referaty ds. ulg i umorzeń, gdzie każdy z podatników jest traktowany indywidualnie. - Przykład certyfikowanych urzędów dowodzi, że dążeniem pomorskiej administracji podatkowej jest przekazywanie podatnikom rzetelnej, pełnej i szybkiej informacji - dodaje Kopiecka - Ważna jest też poprawa relacji z odbiorcami jej usług. Zamiast toaletowego Czy jednak do tego potrzebne były drogie certyfikaty? Proces certyfikacji w każdym z urzędów trwa około roku. Cena jaką trzeba zapłacić za wdrożenie ISO, jest zależna od liczby zatrudnianych urzędników i czasu, jaki firma certyfikująca musi poświęcić na jego kontrolę. Średnio za ISO trzeba zapłacić około 30 tysięcy złotych. Jako że skarbówki są urzędami państwowymi, pieniądze te przeznaczane są z budżetu. Część urzędów tłumaczy, że pieniądze na certyfikaty znalazły się dzięki oszczędnościom na... prądzie, opale i artykułach biurowych. Lekko licząc, kosztowało nas to ok. 240 000 zł, czyli 30 tys. zł razy osiem skarbówek. To jednak nie koniec. W pomorskim mamy ponad 20 urzędów. A w kraju... aż strach pomyśleć. - Teraz trzeba dać im trochę czasu - dodaje Andrzej Kufel. - Muszą pofunkcjonować w tych strukturach. Oczywiście wszędzie znajdą się jakieś wynaturzenia.
Dziennik Bałtycki
Robert Kiewlicz