Według ustaleń "Dziennika" raport o CBA, przygotowany przez minister Julię Piterę, okazał się dokumentem słabym. Nie ma tam nic, co pozwalałoby odwołać Mariusza Kamińskiego i obronić tę decyzję przed sądem. Według "Dziennika" argumentów mogą teraz dostarczyć funkcjonariusze ABW, przerowadzający kontrolę CBA.
Podpułkownik Łyżwa dementuje te informacje. Zaznacza, że obowiązek takiej kontroli nakładają na ABW przepisy. Dodaje, że podobne inspekcje są przeprowadzane między innymi w ministerstwach. Katarzyna Łyżwa powołuje się na ustawę o ochronie informacji niejawnych, która umożliwia takie działanie ABW jako służbie ochrony państwa.
Podpułkownik Łyżwa dodaje, że powodem kontroli są wątpliwości w zabezpieczeniu informacji niejawnych. "Nie ma konfliktu między służbami" - podkreśla. Dodaje, że tego typu kontrole są realizowane, kiedy pojawiają się wątpliwości co do stanu przestrzegania ochrony danych niejawnych. Katarzyna Łyżwa nie chciała jednak powiedzieć, jakie konkretne przesłanki nastąpiły, że ABW zobowiązana jest do kontroli CBA.
Z nieoficjalnych informacji "Dziennika" wynika, że chodzi o posługiwanie się przez Mariusza Kamińskiego dokumentami niejawnymi niezgodnie z prawem. Jeśli by mu to udowodniono, to zostałby spełniony jeden z ustawowych warunków usunięcia go ze stanowiska szefa CBA.
Wstępnie kontrola ma potrwać do połowy stycznia i być podsumowana dokumentem w postaci wystąpienia pokontrolnego.
Źródło:IAR



























































