W całej Polsce brakuje ratowników wodnych. Miasta szukają osób, które chcą pracować na strzeżonych kąpieliskach. Potencjalny kandydat musi uzyskać specjalne uprawnienia. Czasu jest coraz mniej, ponieważ sezon rozpoczyna się już w pierwszy weekend wakacji.


Wykwalifikowanych i chętnych do pracy w trudnych warunkach ratowników w Polsce jest zdecydowanie mniej, niż potrzeba. Rekrutację od lutego prowadzi większość nadbałtyckich miast, jak Gdańsk, Darłowo czy Kołobrzeg, alarmuje serwis radioszczecin.pl.
Większość strzeżonych kąpielisk otwiera się pod koniec czerwca, z reguły w pierwszy weekend wakacji. Natomiast sezon kończy się 31 sierpnia.
- Odpowiedzialność jest nieadekwatna do zarobków. W skali miesiąca mogłoby się wydawać, że zarabianie 6-7 tys. zł brutto, ale należy pamiętać, że ten ratownik pracuje 31 dni w miesiącu przez 8 godzin. Wystarczy minuta nieuwagi i może dojść do tragedii. Jeśli ratownik tego nie zauważy, może mieć naprawdę poważne problemy - mówi Jarosław Włodarczyk, instruktor ratownictwa wodnego i ratownik WOPR Świnoujście w rozmowie z radioszczecin.pl.
Ratownik tłumaczy, że w ostatnim czasie na niekorzyść zmieniły się przepisy dotyczące osób, które mogą pracować jako ratownicy na kąpieliskach. "Kiedyś było tak, że ratownicy od 15-16. roku życia mogli na tym kąpielisku pracować. Teraz ratownik musi mieć ukończone 18 lat. Na dzień dobry taka osoba, która chce pracować na kąpielisku, musi wydać ładne kilka tysięcy złotych, żeby pozyskać te uprawnienia".
DF