Po generalnie spadkowym tygodniu w piątek doszło do wzrostowego odreagowania na nowojorskich giełdach. Nasdaq zaliczył najsilniejszy dzienny wzrost w tym roku ignorując postępujące załamanie nastrojów amerykańskich konsumentów.


Do piątkowej sesji rynek przystępował w mocno „niedźwiedzich” nastrojach po serii mocnych spadków z początku tego tygodnia oraz na najniższych poziomach od pół roku. Zatem wzrostowe odreagowanie wisiało w powietrzu, ale nikt nie mógł przewidzieć jego momentu.
Moment ten nastąpił w piątek. Nasdaq Coposite poszedł w górę 2,61%, co było najwyższą dzienną stopą zwrotu od 6 listopada. S&P500 odbił się o 2,13% po tym, jak dzień wcześniej znalazł się najniżej od pół roku. Dow Jonesa zwyżkował o 1,65%, osiągając pułap 41 488,19 punktów.
Było to zatem odbicie na mocno wyprzedanym i nieco już rozhisteryzowanym rynku. Rzecz jasna w żadnym stopniu nie przesądza ono o dalszym kierunku. Szczególnie silnie odbijały mocno poturbowane od początku roku walory technologicznych gwiazd hossy AI. Akcje Nvidii zyskały prawie 5,3%, Mety prawie 3%, a Tesli 3,9%. Na przeszło trzyprocentowych plusach były też notowania największych amerykańskich banków.
Może zatem nie warto doszukiwać się tu konkretnych pretekstów piątkowego odreagowania. Przed nami weekend, w którym wiele się może wydarzyć. I to zarówno a froncie wojen celnych jak i negocjacji pokojowych w sprawie Ukrainy. Na razie jednak zarówno cła są wyższe od powyborczych oczekiwań, jak i koniec wojny rosyjsko-ukraińskiej zdaje się bardziej odległy niż jeszcze kilka tygodni temu.
Warto przy tym wspomnieć o dwóch kwestiach. Po pierwsze, popyt na bezpieczne przystanie pozostaje silny, o czym świadczą rekordowo wysokie nominalne notowania złota, które w piątek po raz pierwszy w historii sięgnęły 3000 USD za uncję. Po drugie, niepewność z rynków finansowych coraz wyraźniej przedostaje się nie tylko do biznesu, ale też do zwykłych Amerykanów.
Marcowy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan mierzącego zaufanie gospodarstw domowych w USA znalazł się najniżej od listopada 2022 roku, zaliczając tąpnięcie z 64,7 pkt. do 57,9 punktów. Już w lutym wskaźnik ten zanotował potężny spadek z 71,1 pkt., do 64,7 pkt. i obecnie znajduje się na wskaźnikach tożsamych z recesją w gospodarce Stanów Zjednoczonych.
Owszem, statystycznie rzecz biorąc ekstremalnie niskie odczyty Michigan Sentiment w przeszłości okazywały się znakomitą okazją do kupowania akcji pod warunkiem, że dalej już nie spadały. A obecnie nie ma takiej pewności wziąwszy poprawkę na wciąż mocny rynek pracy oraz tylko umiarkowanie podwyższoną presję inflacyjną. Na obu odcinkach w niedalekiej przyszłości może być znacznie gorzej niż obecnie.
Tym bardziej, że krótkoterminowe oczekiwania inflacyjne w badaniu Uniwersytetu Michigan podniosły się w marcu do 4,9% względem 4,3% w lutym. Już żaden bankier centralny nie może uczciwie powiedzieć, że oczekiwania inflacyjne są „dobrze zakotwiczone”. W takim układzie ewentualne kolejne obniżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej zdają się być inflacyjnym samobójstwem. Mimo to rynek terminowy na 77,5% obstawia cięcie stopy funduszy federalnych na czerwcowym posiedzeniu FOMC.