Agencja ratingowa S&P – jedna z trzech największych na świecie – zasygnalizowała ustami swojego analityka, że Polska może mieć... podniesioną ocenę wiarygodności kredytowej.
Tyle było w czasie ostatniego roku czarnych przepowiedni, jak to rosnący dług publiczny rozsadzi polski budżet i zaprowadzi Polskę na skraj kryzysu finansów publicznych. Ja tego typu opinii nie wypowiadałem, ale było ich w przestrzeni publicznej dużo. Tymczasem agencja ratingowa S&P – jedna z trzech największych na świecie – zasygnalizowała ustami swojego analityka, że Polska może mieć... podniesioną ocenę wiarygodności kredytowej.
Taka ocena z zewnątrz to zawsze dobry sygnał, dający więcej pewności co do stabilności makroekonomicznej gospodarki. Sądzę, że wyższy rating byłby dla Polski korzystny, nawet jeżeli nie widać by tego było w krótkookresowych parametrach finansowych kraju. W długim okresie dawałby większe pole do ochrony gospodarki przed kryzysami.


Co do konkretów. Karen Vartapetov, główny analityk S&P na Polskę, powiedział w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej: „Gdy gospodarka wyjdzie z pandemii, jeżeli perspektywy wzrostu pozostaną sprzyjające, a pozycja fiskalna i bilansu płatniczego nie ulegną pogorszeniu, może pojawić się presja dotycząca podwyższenia ratingu”.
Dużo w tej opinii kwantyfikatora „jeżeli”. Ale to nie są też puste słowa. Vartapetov wskazuje, że istotnym czynnikiem podnoszącym wiarygodność kraju jest duży (rosnący) udział inwestorów krajowych na rynku długu. W przeszłości słabym punktem Polski była duża zależność od inwestorów zagranicznych, która narażała budżet na efekty zmian nastrojów na światowych rynkach finansowych. Dziś jednak inwestorzy krajowi odpowiadają za niemal 85 proc. zadłużenia w złotowych papierach skarbowych wobec ok. 70 proc. trzy lata temu.
Do tego dochodzi wzrost gospodarczy, który po pandemii powinien wrócić na wysoką ścieżkę. Zdaniem analityka S&P fundamenty makroekonomiczne kraju są na tyle dobre, że Polska może spokojnie pozwolić sobie na udzielanie dalszego dużego wsparcia firmom lub gospodarstwom domowym, jeżeli pandemia będzie się przedłużała.
Polska obecnie posiada w agencji S&P rating na poziomie A-, co w 23-stopniowej skali oznacza siódmy poziom od góry. W porównaniu z krajami na podobnym poziomie rozwoju mamy rating relatywnie wysoki – medianowy kraj o podobnym do Polski dochodzie na głowę mieszkańca posiada rating na poziomie BBB (dziewiąty poziom od góry). Ta przewaga wynika z członkostwa Polski w Unii Europejskiej, które daje krajowi status zbliżony do kraju rozwiniętego. Ale jednocześnie warto zauważyć, że mamy wyraźnie niższy rating niż Czechy (AA-, poziom czwarty) czy Słowacja (A+, poziom piąty). To z kolei wynika z faktu, że mamy wciąż dużo wyższe łączne zadłużenie zagraniczne netto w relacji do PKB.
Pytanie, co by nam dała podwyżka ratingu? Bezpośredni efekt przejścia z oceny A- na A byłby niewielki. Różnica w kosztach zadłużenia jest niewidoczna. Kraje z wyższym ratingiem mają wprawdzie niższe stopy procentowe, ale to wynika nie tylko z ratingu, ale też z niższego wzrostu gospodarczego. Gdy porównamy nie same rentowności obligacji skarbowych, ale różnicę między rentownościami a wzrostem gospodarczym, to efektów wyższego ratingu nie widać w ogóle. Natomiast wyceniane w kontraktach terminowych ryzyko bankructwa (w okresie pięciu lat) spada z ok. 0,7 proc. do ok. 0,6 proc. miedzy pozycją ratingową A- a A. Też bez wielkiego boom.
Ale warto zauważyć dwie rzeczy, które czynią podwyżkę ratingu zjawiskiem zdecydowanie korzystnym. Po pierwsze, już wyraźniejsze korzyści pojawiają się z posiadania ratingu o trzy-cztery stopnie wyższego niż ma Polska. Wtedy prawdopodobieństwo niewypłacalności spada do ok. 0,2 proc., co przekłada się na łatwiejszy dostęp do finansowania – nawet jeżeli w erze globalnie niskich stóp procentowych i bardzo dużej płynności nie widać tego w rentownościach obligacji. Więc podwyżka o jeden stopień byłaby krokiem na długiej drodze w dobrym kierunku.
Po drugie, wyższy rating przynosi największe korzyści w wyjątkowych, rzadkich momentach dużych wstrząsów i kryzysów. Kraj ma wtedy znacznie większe możliwości manewru w ochronie finansowej obywateli i firm. Warto na przykład zauważyć, że przeciętna pomoc fiskalna w czasie pandemii w krajach o najwyższym ratingu wynosiła ok. 10 proc. PKB, a w krajach o ratingu podobnym do Polski – ok. 6 proc. PKB.
Im wyższą ocenę wiarygodności będzie miała Polska, tym łatwiej będziemy w przyszłości (oby jak najdalszej) przechodzić takie kryzysy jak ten z minionego roku.
























































