„Do walki o przetrwanie przygotowują się prywatne stacje, nienależące do Orlenu, Lotosu czy wielkich koncernów zagranicznych. W Polsce jest ich blisko 3,5 tys. To połowa rynku detalicznego. Padną, jeżeli nie zaczną sprzedawać taniej.
Ich właściciele już to wiedzą, dlatego będą musieli ciąć ceny benzyny i oleju napędowego o 20-25 groszy na litrze. Rewolucję wymusza na nich konkurencja tanich sieci, należących do wielkich koncernów paliwowych i hipermarketów” – czytamy w „Dzienniku”.
„Rywalizacja będzie ostra, bo niskie ceny przyciągają klientów. "Wiele osób zaakceptuje brak myjni czy sklepu, jeśli będą mogli kupić paliwo taniej" - tłumaczy Szymon Araszkiewicz, analityk monitorującego rynek paliw portalu e-petrol.pl. Tym bardziej, że ceny paliw na świecie znów drożeją. W ciągu miesiąca ropa na giełdach skoczyła o 8 dol., do prawie 59. W Polsce cena benzyny wzrosła od końca 2006 r. aż o 30 groszy. Konkurencja tanich stacji sprawi, że światowy wzrost cen nie będzie bardzo bolesny” – podaje „Dziennik”.
„Większość prywatnych właścicieli nie ma złudzeń. – Konkurencja stała się tak silna, że paliwo niejednokrotnie trzeba sprzedawać ze stratą – twierdzi Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw „Delfin”.
to się skończy, gdy prywatne stacje stworzą własną sieć. Będzie ona na tyle silna, że również wielkie koncerny nie będą mogły pozostać wobec niej obojętne. A wtedy tańsze paliwo kupimy nie tylko na tanich stacjach” – informuje „Dziennik”.
Na polskim rynku niezależni sprzedawcy paliwa posiadają 3350 stacji. Ich udział w rynku wynosi 48 proc. Zaraz po nich znajduje się Orlen z 29 proc. udziałem oraz 1980 stacjami. Hipermarkety póki co posiadają jedynie 80 stacji benzynowych, a ich udział wynosi zaledwie 1 proc.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Dziennika”, w artykule Adama Woźniaka i Marcina Grudnia „Benzyna może być tańsza”.