Wyraźnie wyższa od oczekiwań lipcowa inflacja CPI może skłonić Radę Polityki Pieniężnej do ograniczenia skali obniżek stóp procentowych. To byłaby dobra wiadomość dla polskiej waluty, która w ostatnich dniach zmaga się z niekorzystnymi wiatrami zza granicy.


Wbrew dość powszechnym oczekiwaniom ekonomistów inflacja CPI w lipcu nie spadła poniżej 3% i okazała się wyraźnie wyższa od rynkowego konsensusu. Ponieważ nie dysponujemy jeszcze pełnym raportem (był to jedynie tzw. szybki szacunek), to nie do końca wiemy, co przesądziło o takim wyniku. Analitycy podejrzewają, że były to tzw. kategoria bazowe – czyli inne niż żywność, paliwa i energia. A to sugerowałoby odnowienie presji inflacyjnej wynikającej z siły krajowego popytu konsumpcyjnego.
W takiej sytuacji Rada Polityki Pieniężnej może wstrzymać się z dalszymi obniżkami stóp procentowych, które - przynajmniej do dzisiaj – były oczekiwane we wrześniu lub listopadzie. Może się zatem okazać, że rok 2025 zakończymy ze stopami NBP nieco wyższymi, niż tego do niedawna spodziewał się rynek.
Jeśliby się tak miało stać, to w średnim terminie byłaby to dobra wiadomość dla polskiej waluty, ponieważ powiększyłaby się różnica pomiędzy oprocentowaniem euro i złotego. To o tyle istotne, że w ostatnich dniach umocnienie dolara w relacji do euro wywiera presję na osłabienie polskiego złotego. W czwartek o 10:30 euro kosztowało 4,2664 zł i było tylko nieznacznie tańsze niż dzień wcześniej.
Na początku tego tygodnia złoty wyraźnie stracił. Kurs euro wzrósł bowiem z 4,2440 do 4,2845 zł, czyli o ponad 4 grosze. Nadal są to jednak wahania mieszczące się w trwającym od kwietnia trendzie bocznym, zawierającym się w przedziale 4,20-4,30 zł. Dopiero trwałe przekroczenie linii 4,30 zł na gruncie analizy technicznej otwierałoby drogę ku istotniejszemu osłabieniu polskiej waluty.
Znacznie większa zmienność panuje na parze dolar-złoty. Amerykańska waluta od początku tego tygodnia zdecydowanie umacnia się względem euro, a ruch ten został przyspieszony po środowej konferencji przewodniczącego Rezerwy Federalnej oraz wyraźnie lepszych od oczekiwań statystykach amerykańskiego PKB.
W czwartek rano za dolara płacono 3,7283 zł. To wprawdzie o prawie 1,5 grosza mniej niż w środę wieczorem, ale przez poprzednie trzy dni amerykańska waluta podrożała o przeszło 13 groszy. W ten sposób kurs USD/PLN powrócił do poziomów z początku czerwca.
Frank szwajcarski wyceniany był na 4,5871 zł. Przez poprzednie dwa dni kurs CHF/PLN atakował górne ograniczenie trendu bocznego znajdujące się na wysokości 4,60 zł. Ewentualne przełamanie tego poziomu mogłoby doprowadzić do franka po 4,70 zł – czyli tyle, ile kosztował on pod koniec listopada.


























































