Środowy poranek przyniósł próbę odrobienia strat poniesionych przez złotego na początku tygodnia. Problemem dla polskiej waluty pozostaje siła dolara amerykańskiego, który umacniał się wobec euro po podpisaniu umowy celnej między USA a UE.
O 9:50 kurs euro kształtował się na poziomie 4,2727 zł i był o pół grosza niższy od wtorkowego kursu odniesienia. To próba odreagowania po dwóch kiepskich dniach dla polskiej waluty. W poniedziałek i we wtorek euro podrożało łącznie o blisko 4 grosze.
Jednakże, patrząc w nieco szerszym horyzoncie ostatnie wydarzenia nie zmieniają zasadnicz,ej sytuacji na parze euro-złoty. Ta od kwietnia porusza się w trendzie bocznym o zakresie 4,20-4,30 zł. Na gruncie analizy technicznej dopiero trwałe przełamanie linii 4,30 zł zapowiadałoby wzrost notowań euro w pobliże 4,40 zł. Czyli do najwyższego poziomu od stycznia 2024 roku.
Globalnie na rynku walutowym od poniedziałku obserwowaliśmy zdecydowane umocnienie dolara amerykańskiego w relacji do euro. To pokłosie niezbyt korzystnej dla UE „umowy handlowej” ze Stanami Zjednoczonymi nakładającej 15-procentowe cła na prawie wszystkie towary importowane z Unii do USA. Dla Europy na dłuższą metę zapewne będzie to oznaczać słabszy wzrost gospodarczy, dla Ameryki wyższą inflację cenową. Czyli zapewne jeszcze niższe stopy procentowe w eurolandzie oraz presję na utrzymanie wyższych stóp w Rezerwie Federalnej.
Efekty dynamicznego spadku kursu EUR/USD widać także na wykresie notowań pary dolar-złoty. W środę o poranku „zielony” kosztował 3,6935 zł. Wprawdzie to o blisko grosz mniej niż dzień wcześniej, lecz nadal o ponad 8 groszy więcej niż przed weekendem.
W bardzo ciekawym miejscu znalazły się notowania pary frank-złoty. Kurs CHF/PLN znalazł się na wysokości 4,5926 zł, a dzień wcześniej nawet chwilowo przekroczył linię 4,60 zł. Ten poziom wyznacza górne ograniczenie trwającej od kwietnia konsolidacji. Ewentualne trwałe przekroczenie tej granicy na gruncie analizy technicznej groziłoby wzrostem kursu franka w rejon 4,70 zł.
KK
