Ewa Kopacz podsumowała rządy PO-PSL. W skrócie - wszystkie wskaźniki ekonomiczne wzrosły. Niewątpliwie Platformie Obywatelskiej, w trudnym okresie kryzysu, udało się osiągnąć wiele. Jednak to nie statystyki ekonomiczne decydują o wynikach wyborów tylko obywatele. A większości z nich wciąż żyje się źle.


W czasie rządów Platformy wzrosło m.in. zatrudnienie – o ponad pół miliona osób, przeciętna płaca – z 2,8 tys. zł brutto do ponad 3,8 tys. zł brutto, a także płaca minimalna z 936 zł brutto od 1750 zł brutto. Do tego wybudowano ponad 2 tys. km dróg ekspresowych i autostrad. Pod względem infrastruktury Polska stoi na zdecydowanie wyższym poziomie niż 10 lat temu, jednak w beczce miodu znalazła się solidna łyżka dziegciu i to ona wpłynęła na wynik wyborów.
Polak wciąż musi kombinować
Przede wszystkim młodym Polakom wcale nie żyje się lepiej. Mediana wynagrodzeń wynosi ok. 2,2 tys. zł netto. Absolwenci studiów rzadko kiedy mogą liczyć na wyższą pensję. Zatem co z tego, że mamy w Polsce piękne autostrady, skoro większości Polaków nie stać na zakup nowego samochodu średniej klasy. Polscy kierowcy w większości nabywają auta używane, na które i tak zbierają latami. Co z tego, że mamy ponad 1,5 tys. km autostrad, skoro należą one do najdroższych w Europie. Za przejazd całej trasy A2 przeciętny Polak musi przeznaczyć ok. 2% swojego wynagrodzenia netto na opłaty na bramkach!
Do tego dochodzi kwestia mieszkaniowa – mało komu uśmiecha się 30-letni kredyt, z ratą wynoszącą co najmniej 40% jego wynagrodzenia za lokal średniej wielkości i jakości. Polityka mieszkaniowa rządów PO-PSL ograniczyła się tylko do dopłat do kredytów, które w znakomitym stopniu wzbogaciły tylko deweloperów i banki. Nawet program budowy mieszkań na wynajem finansowany przez BGK bardziej przypomina metodę do ratowania nieudanych inwestycji deweloperów, niż faktyczny pomysł na budowę państwowych czynszówek.
Przeczytaj także
Darmowy podręcznik dla uczniów okazuje się nie być wcale taki tani, bo kosztuje podatników ponad 100 mln zł rocznie. Z kolei program stypendiów dla najlepszych studentów ma dotyczyć zaledwie 100 wybrańców, którym państwo sfinansuje studia za granicą. Platforma Obywatelska, którą po aferze podsłuchowej zaczęto kojarzyć raczej jako partię ludzi „próżnych na koszt państwa”, w zasadzie ułatwiła zadanie opozycji, która bez większych trudności mogła określić pomysł stypendiów jako projekt dla elitarnego grona ze środowiska PO. Obywatele takich rzeczy nie wybaczają.
Ewa Kopacz podczas swojego wystąpienia pochwaliła się także dużą liczbą nowych żłobków i przedszkoli. Bez wątpienia jest to duże osiągnięcie, ale bardziej wynikające z potrzeb rynkowych rodziców, którzy - nie oszukujmy się – wciąż muszą płacić ciężkie pieniądze za znalezienie miejsca dla swojego dziecka. Jaki jest zatem sens chodzenia do pracy przez kobiety, skoro znaczną część swojego wynagrodzenia muszą przeznaczyć na czesne w przedszkolu? Programy pomocy PO dla zwykłych ludzi oznaczały skomplikowane procedury, przy korzyściach wynoszących raptem kilkadziesiąt złotych miesięcznie, które nie stanowiły poważnego odciążenia budżetów domowych.
Dodajmy do tego, że już 2 mln ludzi rocznie korzysta z pożyczek pozabankowych, a 50% gospodarstw domowych staje przed poważnymi problemami finansowymi, gdy koszt niespodziewanego wydatku (np. wizyta u dentysty) przekroczy 1 tys. zł.
Kosmetyka prawna to za mało
Od co najmniej 5 lat spora część ekspertów rynku pracy wyraźnie zwracała uwagę na rosnącą liczbę „umów śmieciowych”. PO nigdy poważnie nie zajęła się tym tematem, niejako sankcjonując patologie na rynku pracy. Jednocześnie skupiono się na sprawach światopoglądowych, które nie miały realnego przełożenia na życie ludzi, dodając do tego kosmetyczną reformę emerytalną, która podnosiła wiek przejścia na emeryturę tych osób, które i tak pracują najdłużej. Nie rozwiązano problemu przywilejów emerytalnych niektórych grup zawodowych, a to właśnie do nich musimy najwięcej dopłacać.
Problem z kredytami w obcej walucie też nie został rozwiązany, a wrześniowa odyseja ustawowa w zasadzie udowodniła, że profesjonalizm rządzących stał na niskim, typowo kampanijno-wyborczym poziomie.
Rządzenie życzeniowe nie wystarczyło. Ewa Kopacz w swoim sloganie wyborczym podkreślała, że zrobi wszystko, by Polacy więcej zarabiali. Kłopot w tym, że przez ostatnie 8 lat PO tak naprawdę niewiele w tym temacie zrobiła. Wydawanie pieniędzy z UE to bardziej administracja niż wizjonerstwo. Na wzrost PKB większy wpływ miała sytuacja gospodarcza na światowych rynkach niż decyzje polskich polityków. Doskonałe wyniki polskich eksporterów to efekt ich pracy, a nie Ministerstwa Gospodarki. Prawie każdy ma w rodzinie kogoś kto mieszka za granicą, ponadto Polacy jeżdżą po świecie i widzą, że te państwa potrafią dobrze zadbać nawet o nieswojego obywatela. Porażka PO-PSL to wyraźna przestroga dla nowego rządu. Sam dobry PR i straszenie opozycją nie wystarczą. Rozliczenia też nie są dobrą metodą na zwiększenie dobrobytu. Potrzeba ciężkiej pracy, dobrego prawa i wyraźnego celu, który byłby jasny i zrozumiały dla wszystkich.