Amerykańskie rynki akcji weszły w 2020 rok z nowymi rekordami. Wydaje się, że w takich okolicznościach można być tylko bykiem na rynku akcji. Jest jednak wiele rzeczy, które mogą pójść "nie tak” i sprawić, że pożegnamy się z obecną hossą.


Piątkowy poranek, kiedy Amerykanie obudzili się w warunkach znacznego wzrostu ryzyka wojny z Iranem, niemal pewnym rozpaleniem regularnego konfliktu na Bliskim Wschodzie, wyraźnym wzrostem cen ropy i spadającymi notowaniami kontraktów terminowych na główne amerykańskie indeksy stanowi przedsmak tego, co może stać się na rynku, jeśli spełnią się najgorsze scenariusze – konstatuje Al Lewis w artykule zamieszczonym na portalu CNBC.
Choć pojedyncze ryzyka geopolityczne zwykle nie są w stanie odwrócić trendu na rynkach, to trzeba pamiętać że tuż „za rogiem” czai się wiele innych czynników, które w połączeniu mogą zawrócić rynek z dotychczasowej drogi. Lewis wymienia w artykule kilka takich czynników.
Wzrost zysków spółek traci impet
Jako najbardziej istotny czynnik jawią się wyniki amerykańskich spółek giełdowych. Prognozy tych wyników są systematycznie korygowane w dół przez spółki, odbiegając coraz istotniej od wygórowanych oczekiwań, co powoduje, że wycena akcji coraz bardziej odbiega od długoterminowej średniej dla amerykańskiego rynku. Jak pokazują dane Bloomberga publikowane przez portal QNews.pl wskaźnik ceny akcji do prognozowanych zysków (P/E) w USA wynosił na koniec listopada 2019 r. 19,2, podchodząc do poziomu euforii z lat 2017/18, wciąż jednak znacznie poniżej szczytów z czasów banki internetowej.


Savita Subramanian, główny strateg Bank of America Merrill Lynch wspomina w nocie dla inwestorów, że „przewidywania dla wyników spółek są płaskie”. A dotychczasowe dane pokazują, że bez rosnących zysków, nie jest możliwe utrzymanie w dłuższym okresie wzrostów na amerykańskich giełdach.
Spółki zadłużają się
Według analityków UBS, rok 2020 może przynieść falę obniżek ratingów dla amerykańskich spółek. Jeśli zyski spółek nie rosną, wzrost gospodarczy spowalnia, a produkcja nie rośnie, to rosnące zadłużenie może być dla firm niebezpieczne.
Analitycy UBS zauważają, że temat korporacyjnego długu nie jest na razie obecny na rynku. A tymczasem poziom zadłużenia spółek przekracza już o połowę minimalne poziomy osiągnięte w 2009 roku, po kryzysie finansowym.
Odwrócona krzywa rentowności
To był jeden z najważniejszych tematów 2019 roku, choć trochę zapomniany w jego końcówce. W sierpniu 2019 roku doszło do pełnej inwersji krzywej terminowej w Stanach Zjednoczonych. Po raz pierwszy od 2007 roku rentowność 10-letnich obligacji rządu USA spadła poniżej rentowności obligacji 2-letnich. Przez poprzednie 40 lat był to niezawodny wskaźnik wyprzedzający recesję w amerykańskiej gospodarce.
Choć o tym temacie większość inwestorów już zapomniała, to jednak trzeba pamiętać, że inwersja krzywej nie jest natychmiastowym wskaźnikiem recesji. Jak wynika z dotychczasowych obserwacji, od wystąpienia tego zjawiska do rozpoczęcia recesji mija kilkanaście miesięcy – średnio około 12 miesięcy.
Jeśli wskaźnik miałby się sprawdzić i tym razem, istnieje bardzo wysokie ryzyko wystąpienia recesji właśnie w 2020 roku. A to w większości wypadków skutkowało rozpoczęciem bessy na rynkach akcji.
Wprawdzie większość prognoz ekonomistów nie przewiduje recesji w tym roku, zapowiadając tylko spowolnienie. Ale jakoś tak jest, że ekonomiści rzadko w swoich prognozach przewidują recesję. Tym bardziej, że czasem trudno przewidzieć takie wypadki, jak piątkowy zamach na irańskiego generała, który może spowodować wzrost napięć na Bliskim Wschodzie. Jeśli to doprowadziłoby do zwyżki cen ropy, to może być mocne uderzenie w amerykańską gospodarkę i tym samym rynki akcji.
Giełdowy krach nie wymaga recesji
Nawet jeśli recesja nie zawitałaby do Ameryki w tym roku, autor artykułu na portalu CNBC cytuje analityków, którzy przypominają, że giełdowy krach wcale nie potrzebuje recesji.
Przeczytaj także
W tym kontekście analitycy przypominają „Czarny poniedziałek” z 1987 roku, czy krachy z lat 1966 i 1962.
Inflacja będzie rosła
Wskazują na to rosnące ceny surowców, choćby ropy naftowej. Dodatkowo bezrobocie jest na bardzo niskim poziomie, co zwiększa presję na wzrost płac.
Dlatego analitycy spodziewają się wzrostu inflacji w USA, co może wystraszyć rynki akcji. Wprawdzie Fed nie zapowiada zmian w polityce pieniężnej w dającej się przewidzieć przyszłości, jeśli jedna inflacja wzrośnie, Rezerwa Federalna może być zmuszona do podniesienia stóp procentowych. A to może być mocne uderzenie w rynki przyzwyczajone do niskich poziomów stóp.
Rok wyborczy
I wreszcie czynniki pozaekonomiczne. Mamy rok wyborczy. To generalnie nie jest zły sygnał dla rynków akcji, szczególnie, że jest to rok reelekcji. A prezydenci starający się o ponowny wybór bardzo się starają, aby do terminu wyborów na rynkach nie wydarzyło się nic, co mogłoby pozwolić kontrkandydatom na rzucanie oskarżeń o spowodowanie giełdowego krachu.
Niektórzy analitycy spodziewają się jednak, że tegoroczne wybory jeszcze bardziej podzielą amerykańskie społeczeństwo, niż te sprzed 4 lat. Szczególnie, że mamy do czynienia z trwającą procedurą impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa. A to może negatywnie wpłynąć na wskaźniki ufności konsumenckiej i przełożyć się ujemnie na wydatki konsumentów.
Wojna handlowa nie jest zakończona
Także nad tym czynnikiem kontrolę wydaje się sprawować prezydent Donald Trump, który zapewne chciałby zakończyć spór w terminie bliskim terminie wyborów, ogłaszając swój sukces.
Jednak niektóre ruchy Trumpa mogły być dla Chińczyków niezrozumiałe, jeśli nie aroganckie i powodować chęć odwetu. Być może Chińczycy, zamiast dojść do porozumienia z Trumpem, zerwą negocjacje lub porozumienie, chcąc wziąć odwet na Trumpie, a ewentualne porozumienie zawrą dopiero z kolejnym prezydentem.
Jeśli taki scenariusz miałby się zrealizować, może to być czynnik zapalny dla początku recesji w gospodarce USA i załamania giełdowych rynków.
Marcin Dziadkowiak