Robert Kubica nie musi się obawiać o swoją przyszłość w Formule 1. Co innego jego partner z zespołu Renault, Witalij Pietrow. Okazuje się bowiem, że wcale nie jest pewne, że Rosjanin pozostanie we francuskiej ekipie na kolejne sezony.
Francuska stajnia nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie zatrzymania Pietrowa. Podobnie zresztą jak w przypadku ewentualnego mariażu z Lotusem. Wracając jednak do kierowcy z Wyborga, szef Genii Capital Gerard Lopez, głównego udziałowca ekipy z Enstone, chce spotkać się z Pietrowem i porozmawiać. "Na dzień dzisiejszy nic nie jest jeszcze postanowione. Roberta potwierdziliśmy na kolejne dwa lata jeszcze podczas Grand Prix Monzy. Co dotyczy Witalija, przez większą część sezonu byliśmy zadowoleni z jego postawy. Sytuacja zaczęła się komplikować pod koniec roku. Dopiero wyścig w Abu Zabi pozwolił nam znowu optymistycznie spojrzeć na jego umiejętności. Ludzie zapomnieli, że to był jego pierwszy sezon w F1 i generalnie wypadł w nim nieźle" - powiedział Lopez.

W postawie Pietrowa, szefa Genii Capital najbardziej drażniło to, że Rosjanin nie był w stanie skoncentrować się przez cały weekend Grand Prix. "Nie było żadnych przeciwwskazań do tego aby Witalij mógł mieścić się w niektórych kwalifikacjach czy wyścigach w pierwszej szóstce kierowców. Nie możemy też zakładać, że po jednym wyścigu w Abu Zabi nagle coś się zmieni. Tak jak mówię, nie podjęliśmy jeszcze żadnej decyzji. Musimy siąść i porozmawiać z nim w cztery oczy. Musimy się przekonać, że to co pokazał w ostatnim wyścigu sprawi, przełoży także na treningi, kwalifikacje i wyścigi w przyszłym sezonie" - dodał Lopez.