Nowoczesne osiedla mieszkaniowe powstają nawet w rejonach kraju, w których ubywa ludności. Co nam to mówi o zmianach społecznych w Polsce? - zastanawia się w poniedziałek „Puls Biznesu”.


„Każdy człowiek podróżujący choć trochę po świecie dostrzega zapewne, że o stopniu rozwoju społeczeństw świadczą nie centra metropolii, które wyglądają nowocześnie nawet w średnio rozwiniętych krajach, ale peryferia. Dlatego dla mnie lepszym sygnałem rozwoju Polski jest to, co dzieje się w średnich i małych miejscowościach, a nie centrum Warszawy czy Krakowa. A w nich można dostrzec ciekawe zjawisko: powstaje tam coraz więcej bloków i kamienic. Nawet w takich miejscach, które są skazane na demograficzną depresję. Może być kilka powodów tego zjawiska” - podkreśla Ignacy Morawski, główny ekonomista „PB”.
„Intrygujące jest to, że znaczny wzrost aktywności budowlanej zanotowały nawet niektóre powiaty o głębokim spadku liczby ludzi. Patrząc tylko na ostatnią dekadę, udział powiatów z łącznym spadkiem ludności sięgającym co najmniej 10 proc. w ogólnej powierzchni mieszkań oddawanych do użytkowania zwiększył się z 4 do 6 proc. Oczywiście w tych powiatach buduje się łącznie mniej mieszkań per capita niż w reszcie kraju, ale mimo wszystko nawet tam rośnie aktywność budowlana. To jest o tyle interesujące, że pokazuje, iż nawet w warunkach recesji demograficznej może się zwiększać popyt na nową powierzchnię mieszkaniową” - czytamy.
„Z czego to wynika? Jest kilka możliwych powodów” - zaznaczono. „Pierwszą przyczyną wzrostu budownictwa w mniejszych powiatach jest po prostu wzrost dochodów ludności. Potrzeby mieszkaniowe cechują się wysoką elastycznością dochodową popytu, co znaczy, że zapotrzebowanie na mieszkania i usługi z nimi związane rośnie szybciej niż dochody. Innymi słowy, są to potrzeby wyższego rzędu” - oceniono w artykule. (PAP)
par/