Cztery nowe spółki na liście alertów GPW

GPW ogłosiła nową listę alertów. Z zestawienia zniknęły dwie spółki i pojawiły się cztery nowe: Chemoservis-Dwory, Drewex, Drop i Getin Holding.

Jak co kwartał Giełda Papierów Wartościowych zaktualizowała listę alertów, czyli zestawienie spółek, dla których średni kurs liczony na potrzeby okresowej weryfikacji wynosił mniej niż 50 groszy. Giełda chce uniknąć takich sytuacji, bowiem rodzi to spore problemy z wyceną. Wyobraźmy sobie spółkę, której akcje kosztują 10 groszy. Ruch na giełdzie może ona wykonać minimalnie o grosz, a więc o 10 proc. Ciężko mówić tutaj o racjonalności wyceny, gdy kurs jest de facto schodkowy, a nie płynny. Stąd piętnowanie groszowców i stąd furtka w postaci scalenia.

Celem listy jest zwrócenie uwagi inwestorów na spółki o potencjalnie większym ryzyku oraz zachęcenie spółek, by przeciwdziałały tzw. "groszowości" swoich akcji. Konsekwencje wpisu są nie tylko wizerunkowe. Emitenci są specjalnie oznaczeni, wykluczani z indeksów, a przede wszystkim z systemu notowań ciągłych. Spadają do systemu notowań jednolitych, z dwoma fixingami.  

Spośród 39 spółek, które trafiły na listę podczas wrześniowej aktualizacji, dla 35 jest to kolejny wpis z rzędu (pełna lista na końcu artykułu). Dla akcjonariuszy tych spółek zmieni się więc niewiele. Mocniej konsekwencje wpisu odczują inwestorzy posiadający akcje debiutantów na liście. Wśród nich jest popularny wśród naszych czytelników (obecnie 5. miejsce w rankingu) Getin Holding, którego średni kurs brany pod uwagę przez GPW wyniósł 0,43 zł. Analogiczny los spotkał Chemoservis-Dwory (0,33 zł), Drewex (0,34 zł) oraz Drop (0,45 zł).

Warto dodać, że z listy alertów zniknęły dwa podmioty: Elkop i Zastal. Powodem był wzrost średniego kursu obu spółek do poziomu odpowiednio 0,54 zł i 0,60 zł.

Zgodnie z uchwałą giełdy, konsekwencje wobec ogłoszonych dziś „alertowiczów” wyciągane będą począwszy od pierwszej sesji października.

Co to znaczy?

Po pierwsze i najważniejsze, mimo podobnej nazwy lista alertów GPW nie ma nic wspólnego z listą ostrzeżeń publicznych KNF. Autorzy giełdowej listy nie badają działalności podmiotów na nią wpisanych. Na listę alertów GPW trafiają po prostu spółki, których cena akcji jest bardzo niska. Bezpośrednio na działalność Getin Holdingu, ani tym bardziej Getin Noble Banku (który jest oddzielną spółką) wpis nie będzie miał żadnego wpływu.

Zmianę odczują akcjonariusze. Przede wszystkim zmieni się system notowań. Do tej pory np. Getin notowany był w ramach tzw. notowań ciągłych, czyli transakcje odbywały się przez całą główną część sesji z na bieżąco aktualizowanym kursem. Teraz jednak spółka zostanie przeniesiona na dwa fixingi. Kurs – na podstawie zleceń - będzie ustalany tylko dwa razy w ciągu dnia i to według niego będą przebiegały transakcje. Dodatkowo Getin Holding do tej pory obecny był w m.in. w ważnym dla inwestorów indywidualnych indeksie sWIG80. Zgodnie z zasadami, spółka wpisana na listę alertów zostaje wykreślona z indeksów. Oba te czynniki mogą sprawić, że zainteresowanie spółką stracą fundusze - przykładowo, już przed środowym komunikatem GPW, obserwowaliśmy ucieczkę części z nich z akcjonariatu Getinu.

Akcjonariuszom Getinu problemy spółki już zresztą zdążyły dać się we znaki. Spółka od początku roku straciła blisko 80 proc. i to właśnie przez to załamanie kursu trafiła na listę alertów. Na Holding, w którym zebrane są udziały w wielu biznesach Leszka Czarneckiego, negatywnie wpływają problemy innych spółek. "Rozpoczynającego nowe życie" Idea Banku, który w kłopoty wpadł m.in. na skutek pośredniczenia w sprzedaży obligacji GetBacku. Ostatnio zresztą rozczarowały i wyniki banku, które załamały się pod wpływem odpisów. Drugi to Getin Noble Bank, czyli teoretycznie najważniejsza spółka w grupie, który ma problem z zarabianiem i ze względu na wymogi KNF wymaga ciągłego dosypywania pieniędzy. To raczej w tych elementach należy upatrywać rzeczywistych problemów spółek Leszka Czarneckiego, a nie w czysto "technicznym" w wykonaniu GPW wpisie na listę alertów (Szerzej na ten temat pisaliśmy w artykule „Czarne chmury nad imperium Leszka Czarneckiego”).

Furtka wciąż otwarta

Sam wpis na listę alertów nie jest jednak definitywny i spółka wcale nie musi spod poziomu 50 groszy wydostawać „naturalnie”, czyli wzrostem kursu. Giełda zostawia furtkę, która pozwala uniknąć wpisu na listę. To scalenie akcji, które zmniejsza ich liczbę, ale podnosi cenę jednej sztuki.

Zarząd Getin Holdingu z furtki tej jednak w pełni nie skorzystał. Wprawdzie 21 września poinformował o rozpoczęciu procesu scalenia, jednak jako, że sprawa wymaga zgody WZA oraz szeregu formalności, decyzja ta była zdecydowanie spóźniona. A przecież ryzyko wpisu nie jest niczym nowym. Powyżej 1 zł Getin notowany był po raz ostatni w kwietniu, a więc blisko pół roku temu. Spadek poniżej tego poziomu powinien być pierwszym sygnałem, że warto coś w kwestii scalenia zacząć robić. Poniżej 50 groszy Getin notowany jest od 20 sierpnia, my zaś sprawę wiszącego nad spółką dużego ryzyka wpisaniem na listę alertów opisywaliśmy szeroko 5 września. Także wówczas nie podjęto oficjalnych działań. A wystarczy przypomnieć historię Getin Noble Banku (a więc spółki bliskiej Getin Holdingowi), gdzie dwa lata temu po mobilizacji udało się rzutem na taśmę uniknąć konsekwencji związanych z listą alertów.

Furtka cały czas jednak obowiązuje. Jeżeli zasygnalizowane 21 września scalenie akcji w stosunku 4 stare za 1 nową trafi na WZA, zyska jego akceptację i zostanie zarejestrowane w sądzie, wówczas scalenie dojdzie do skutku i giełda będzie mogła zdjąć Getin Holding z listy alertów i przywrócić go do notowań ciągłych. Póki co jednak spółka notowana będzie po ciemnej stronie warszawskiego parkietu.

MZ

Źródło: