Dwa decydujące ciosy zostały zadane jeszcze przed rozpoczęciem sesji. Najpierw wynikami za drugi kwartał rozczarował Cisco Systems, czyli największy amerykański producent sprzętu sieciowego. Co prawda wynik netto był o 79% wyższy niż przed rokiem, ale w przeliczeniu na jedną akcję i z uwzględnieniem jednorazowych kosztów sięgnął tylko 33 centów, wobec oczekiwanych 42 centów.
Ale najważniejszą informacją była wartość sprzedaży, bowiem obroty takich firma jak Cisco czy IBM są uważane za miernik poziomu inwestycji przedsiębiorstw. Tu poniżej prognoz analityków wypadły zarówno wyniki za ostatnie trzy miesiące jak i prognoza na okres sierpień-październik. Sam prezes Cisco określił perspektywy gospodarcze Ameryki jako „wyjątkowo niepewne”, co dodatkowo przestraszyło inwestorów. Kurs Cisco spadł o 10%, co było zdecydowanie najgorszym wynikiem w gronie 30 blue chipów.
Druga negatywna informacja nadeszła z Departamentu Pracy. W zeszłym tygodniu liczba noworejestrowanych bezrobotnych wzrosła o dwa tysiące i sięgnęła 484 tysięcy, co jest najwyższym rezultatem od pięciu miesięcy. Takie dane zupełnie zaskoczyły ekonomistów – żaden z prognostów ankietowanych przez Bloomberga nie typował tak wysokiego wyniku. Mediana prognoz wyniosła 465 tysięcy. Po przedłużony w lipcu zasiłek federalny zgłosiło się blisko 1,2 miliona Amerykanów. W sumie w USA 9,8 miliona obywateli żyje na koszt państwa.
Po takich wiadomościach naprawdę trudno było o optymizm i wzrosty. Za drobny sukces można nawet uznać fakt, że spadki nie były zbyt głębokie. Indeks S&P500 obniżył się o pół procent, kończąc dzień z wynikiem 1.084 pkt. Dow Jones także osunął się o 0,6%, zaś Nasdaq spadł o 0,8%.
Korekta nadeszła za to na rynek długu, gdzie rentowności papierów dwuletnich odbiły się od najniższego poziomu w dziejach. Nieco potaniały także obligacje 10-cio i 30-letnie i to pomimo bardzo silnego popytu na aukcji tych ostatnich. Departament Skarbu sprzedał papiery zapadające w 2040 roku po najniższym koszcie od marca 2009 roku.
K.K.
Źródło:
