Kupując lub adoptując czworonoga zwykle każdy wie, że trzeba mu zapewnić legowisko, zabawki i odpowiednią karmę. I to, że zwierzę może również zachorować. Tymczasem koszty leczenia bywają wysokie. Jest kilka sposobów na to, jak sobie poradzić w tej trudnej sytuacji.


Decydując się na czworonożnego przyjaciela jego właściciele zwykle mają nadzieję, że przeżyje w dobrym zdrowiu do późnej starości. Jednak bywają takie sytuacje, kiedy opieka nad nim wiąże się z ogromnymi wydatkami. Często dzieje się tak, gdy zwierzę poważnie zachoruje albo ulegnie wypadkowi. W takim przypadku za leczenie musi zapłacić jego właściciel. W dodatku prawo mówi o tym, że jest to jego obowiązkiem, gdyż zaniechanie niesienia pomocy w takim przypadku jest formą znęcania się nad zwierzęciem.
Leczenie na raty?
Niestety koszty leczenia lub rehabilitacji mogą okazać się wyjątkowo duże. Niektóre zabiegi ratujące życie będą kosztować kilka lub nawet kilkanaście tysięcy złotych.
Reklama– Szczególnie kosztowne są zabiegi ortopedyczne, neurologiczne i radioterapia – mówi Bankier.pl Natalia Jelonek, lekarz weterynarii z wrocławskiej przychodni NeoVet.
Wówczas może okazać się, że potrzebna kwota znacznie przekracza możliwości finansowe właściciela. Wtedy jedni zapożyczają się u znajomych, biorą pożyczki, a inni zwracają się do fundacji i stowarzyszeń z prośbą o wsparcie w leczeniu zwierzaka.
– W takiej sytuacji można też próbować porozumieć się z weterynarzem opiekującym się zwierzęciem, aby rozłożył koszt leczenia na dogodne raty – radzi Natalia Jelonek. – Jeśli jednak się na to nie zgodzi, warto założyć internetową zbiórkę pieniędzy na ten cel. Jest wiele osób o dobrym sercu, które chętnie pomogą w takiej sytuacji.
Zwierzę można ubezpieczyć
O tym, że czworonożny przyjaciel może wymagać w przyszłości leczenia, można pomyśleć też wcześniej i wykupić odpowiednie ubezpieczenie.
Według Michała Ratajczaka, eksperta ds. ubezpieczeń rankomat.pl, polisy stworzone specjalnie dla psów to rzadkość. W swojej ofercie mają je jako osobne produkty m.in. PZU (psy myśliwskie) i Generali.
– Ochrona psa z "jego" polisy to średni koszt 500 zł rocznie, jednak ostateczna cena zależy od wielu zmiennych i zawartości ubezpieczenia – mówi Bankier.pl Michał Ratajczak. – Natomiast taka oferta jest standardem w polisach mieszkaniowych, gdzie pies jest przedmiotem ubezpieczenia. Dotyczy to niemal wszystkich ponad 20 wiodących towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce. W tym przypadku ochrona czworonoga zaczyna się od ok. 80 zł rocznie, jeśli ubezpieczamy samo wyposażenie, do którego zaliczają się też psy domowe. W przykładowej kalkulacji na rankomat.pl polisa kosztuje 516 zł rocznie i w tej cenie chronimy całą nieruchomość (mieszkanie 50 m2 w Krakowie), stałe elementy i wyposażenie od wszystkich ryzyk, a psa dodatkowo do kwoty 5000 zł plus wypadek komunikacyjny z udziałem psa czy pogryzienie psa lub przez inne zwierzę.
Zwrócą koszt leczenia
Standardowa polisa dla pupila obejmuje koszty leczenia w przypadku niespodziewanej choroby, jak choćby nowotwór oraz wyniku nieszczęśliwego wypadku, np. złamania lub rozcięcia łapy, zerwanego więzadła, pogryzienia przez innego psa. Taka polisa najczęściej oferuje także zwrot kosztów wizyty weterynaryjnej, badań, leków, zabiegów ambulatoryjnych i operacji, a nawet pobytu w szpitalu dla zwierząt. Niestety często taka ochrona jest ograniczona jedynie do określonego wieku zwierzęcia. Niektóre firmy ubezpieczeniowe współpracują też tylko z wyznaczonymi lecznicami, co znacznie ogranicza możliwości leczenia.
Z kolei polisa mieszkaniowa chroni finansowo, jeśli dojdzie do włamania i kradzieży psa z ubezpieczonej nieruchomości, pies pogryzie przechodnia na spacerze albo trafimy do szpitala i towarzystwo ubezpieczeniowe pokryje koszty opieki nad psem czy zorganizuje i opłaci transport zwierzęcia do wskazanej osoby.
Sceptyczni właściciele czworonogów
Właściciele czworonogów wciąż jeszcze podchodzą dość sceptycznie do ubezpieczeń dla psów.
– Dla mnie najważniejszy byłby moment rozpoczęcia takiego ubezpieczenia – mówi Bankier.pl Małgorzata Baczyńska, właścicielka kota. – Młode koty chorują znacznie rzadziej niż te starsze. Prawdziwe problemy zdrowotne pojawiają się w 3-4 ostatnich latach ich życia. Dlatego brałabym pod uwagę, czy kwota przeznaczana przez całe życie zwierzęcia na jego ubezpieczenie, nie wystarczyłaby ostatecznie na jego leczenie, gdy byłaby realnie potrzebna. Wiele zależy tu zatem od wysokości składki ubezpieczeniowej. Niestety polisy zwykle szukają osoby, których zwierzęta już mają kłopoty zdrowotne, a to je wyklucza z ubezpieczenia - dodaje.