Chińska waluta zniżkuje po piątkowej przerwie w handlu. Renminbi jest najsłabsze wobec dolara od listopada i ponownie zbliża się do psychologicznej granicy 7 juanów za 1 dolara.


W poniedziałek rano polskiego czasu za dolara trzeba było płacić niemal 6,94 juanów, o 0,35 proc. więcej niż w czwartek.


W piątek handel "czerwonym" na rynku za Murem nie odbywał się ze względu na Święto Smoczych Łodzi. Głos natomiast zabrał wówczas prezes Ludowego Banku Chin Yi Gang, który w rozmowie z Bloombergiem stwierdził, że chiński bank centralny ma "ogromną" przestrzeń do łagodzenia polityki monetarnej poprzez cięcie stóp procentowych oraz stóp rezerw obowiązkowych banków w wypadku, gdyby nie udało się załagodzić konfliktu handlowego ze Stanami Zjednoczonymi.
Odpowiadając na pytanie o graniczny poziom kursu juana, odrzekł, że żadna „liczba liczbowa” ("numerical number") nie jest ważniejsza niż jakakolwiek inna. Odniósł się w ten sposób do spekulacji, że Ludowy Bank Chin nie pozwoli na wzrost kursu USD/CNY powyżej 7. "Czerwony" zbliżył się do tego poziomu pod koniec 2016 i 2018 r. W obu przypadkach dość gwałtowne (jak na tę walutę) spadki zostały zahamowane tuż przed przebiciem "siódemki". Dopatrywano się w tym ręki Pekinu, które nie chciało dopuścić do przekroczenia granicy, gdyż mogłoby to dać paliwo do bardziej gwałtownej deprecjacji i napędzić odpływ kapitału z Państwa Środka. Teraz Chińczycy powoli przekonują rynek, że "siódemka" nie ma znaczenia. Z jakim skutkiem? Być może przekonamy się o tym już wkrótce.
Na słowa Yi błyskawicznie zareagowali inwestorzy działający na rynku poza Chinami kontynentalnymi. Juan offshore osłabił się wobec dolara z poziomu 6,924 do 6,96, ale potem odzyskał dużą część strat.
Waluta z "chińską charakterystyką"
Waluta Chin, podobnie jak wiele innych kwestii związanych z Państwem Środka, ma swoją, nietypową specyfikę. Formalnie nazywa się renminbi, ale jednostka to juan i tym mianem najczęściej określa się "czerwonego" (dla odróżnienia od "zielonego", czyli dolara amerykańskiego). Jednak na tym nie koniec konfuzji, istnieją bowiem dwa rynki juana - onshore i offshore.
Pierwszym (CNY) handluje się w Chinach kontynentalnych, a jego kurs ściśle kontroluje chiński bank centralny (Ludowy Bank Chin, PBoC), ustalając codziennie fixing (kurs referencyjny) wobec dolara, od którego kurs waluty może się wahać o 2 proc. w górę i w dół dziennie.
Na rynku poza Chinami kontynentalnymi, np. w Hongkongu, handluje się juanem offshore'owym (CNH). W założeniu ma być on niezależny od woli Pekinu, ale faktycznie działania władz ChRL mają na niego duży wpływ. Po pierwsze, Pekin poprzez kontrolę przepływów kapitału kontroluje, ile płynności (czytaj: pieniędzy) trafia na rynek offshore. Po drugie, ważnymi graczami na rynku są ogromne chińskie banki kontrolowane przez komunistyczne władze.
Maciej Kalwasiński