Spadek cen wieprzowiny sprowadził inflację w Państwie Środka do najniższego poziomu od 11 lat - wynika z danych tamtejszego urzędu statystycznego. Za miesiąc zapewne usłyszymy o deflacji za Murem. Będzie to miła odmiana po tym, jak jeszcze na początku roku ceny rosły o ponad 5 proc., a ulubione mięso Chińczyków drożało dwukrotnie.


Wskaźnik inflacji CPI od blisko 2 lat porusza się w rytmie wyznaczanym przez ceny wieprzowiny. Gwałtowne wzrosty cen mięsa wywindowały inflację powyżej 5 proc. na początku 2020 r. Od kilku miesięcy wieprzowina drożała wyraźnie wolniej - ze względu na wyższą bazę, ale i poprawę sytuacji na froncie walki z afrykańskim pomorem świń.


W końcu w październiku cena ulubionego mięsa Chińczyków była niższa (o 2,8 proc.) niż rok wcześniej. Pociągnęło to w dół cały wskaźnik - inflacja konsumencka wyniosła zaledwie 0,5 proc. i była najniższa od 11 lat. Analitycy spodziewali się odczytu na poziomie 0,8 proc. W listopadzie możemy się spodziewać deflacji w Państwie Środka.


Niektórych ekonomistów martwi niska inflacja bazowa (nieuwzględniającej zmiany cen żywności i energii). Od 4 miesięcy utrzymuje się ona na poziomie 0,5 proc. Jest to zapewne oznaka pewnej słabości popytu w obliczu trudności finansowych i obaw o przyszłość związanych z pandemią koronawirusa. Z drugiej strony chińskie fabryki ostro pracują, a konkurencja na rynku za Murem jest ogromna, stąd presja na niskie ceny, korzystne dla konsumentów.
MKa