Według oficjalnych danych PKB Chin skurczył się w II kwartale w porównaniu do poprzedniego kwartału, ale wzrósł wobec analogicznego okresu ubiegłego roku.


W II kwartale 2022 r. PKB Chin zwiększył się o 0,4 proc. rdr - podał tamtejszy urząd statystyczny. Pomijając I kwartał 2020 r., gdy w Wuhan wybuchła pandemia koronawirusa, jest to najniższa dynamika roczna, odkąd Pekin raportuje porównywalne dane, czyli od 1993 r. Wynik jest również gorszy, niż oczekiwali analitycy - konsensus rynkowy zakład, że urząd poinformuje o 1-proc. ekspansji.


PKB Państwa Środka skurczył się za to w porównaniu do poprzedniego kwartału. Oficjalna dynamika kwartalna wyniosła po usunięciu wpływu czynników sezonowych -2,6 proc. Ekonomiści spodziewali się raportu o spadku o 1,5 proc. Dopiero drugi raz odkąd istnieją porównywalne dane, tempo wzrostu było oficjalnie ujemne. W (absurdalnym) ujęciu annualizowanym, którym posługują się Amerykanie, PKB Chin zmniejszył się aż o 10 proc.


Wyjątkowo niskie jak na chińskie standardy tempo wzrostu było przede wszystkim efektem polityki zero Covid. Uwaga mediów koncentrowała się na zamkniętych przez dwa miesiące w mieszkaniach Szanghajczykach, ale lockdowny - o różnym poziomie restrykcyjności i zasięgu - objęły istotną część Chin, zaburzając życie społeczne i aktywność gospodarczą.
Polityka zero Covid (lub "dynamiczne zero") jest co prawda bardziej elastyczna niż podejście z lutego 2020 r., ale również skutkuje ograniczeniem konsumpcji i pogorszeniem nastrojów oraz zaburzeniem procesów inwestycyjnych, produkcyjnych, a także transportu towarów czy przepływu ludności. Chaos potęguje arbitralność decyzji podejmowanych i egzekwowanych na poziomie lokalnym. PKB Szanghaju oficjalnie skurczyło się o blisko 14 proc. w porównaniu do II kwartału ubiegłego roku. W Pekinie odnotowano spadek o blisko 3 proc., a w prowincji Jilin - o 4,5 proc. Inne dane - m.in. o ruchu drogowym, inwestycjach w budowę mieszkań i ich sprzedaży, produkcji cementu, imporcie czy sprzedaży aut, a także wyniki zagranicznych spółek działających za Murem i ankiety wśród przedsiębiorstw i konsumentów - sugerują jeszcze głębszą zapaść.
Chińskie władze wielokrotnie podkreślały jednak, że powstrzymanie koronawirusa jest bardziej istotne niż gospodarka. Sam przewodniczący Xi Jinping stwierdził, że lepiej tymczasowo wpłynąć na rozwój gospodarczy, niż narażać zdrowie i bezpieczeństwo ludzi. Zdaniem wielu ekspertów obecnie głównym celem polityki zero Covid jest nie tyle powstrzymanie pandemii, co zachowanie twarzy przez chińskiego lidera.
Przez ten pryzmat warto również patrzeć na dane o PKB. Od lat najpopularniejszy wskaźnik makroekonomiczny świata jest używany przez Pekin nie jako miara gospodarczego postępu, lecz narzędzie propagandy. Chiny słyną z wysokiego tempa wzrostu PKB i gonią globalnego lidera - Stany Zjednoczone. Po tym, jak prezydent Biden podkreślił kilkukrotnie, że amerykańska gospodarka po raz pierwszy od dekad rośnie szybciej niż chińska, przewodniczący Xi miał polecić urzędnikom, by zapewnili odnotowanie wyższej dynamiki w całym bieżącym roku.
Praktyka pokazuje, że nie powinno to stanowić większego wyzwania. W przeszłości Chińczycy dopuszczali się manipulacji statystycznych - od poziomu firm przez władze lokalne aż po "odpowiednie" wyliczanie deflatora PKB (miara zmian cen w gospodarce) zapewniające oczekiwane realne (eliminujące wpływ zmian cen) tempo wzrostu. Ale Pekin nie musi uciekać się wyłącznie do tego typu sztuczek - może po prostu nakazać zwiększenie aktywności gospodarczej. PKB nie jest miarą jakościową, a ilościową. Nie mierzy wyłącznie aktywności produktywnej, czyli mającej ekonomiczny sens. Za Murem PKB nie jest skutkiem działalności, lecz jej przyczyną.
Na ten rok władze wyznaczyły cel: PKB ma wzrosnąć o 5,5 proc. Chiny mogłyby go osiągnąć mimo marnej pierwszej połowy roku (2,5 proc.), ale musiałyby ponieść ogromne koszty, choćby w postaci wzrostu zadłużenia na nieproduktywne inwestycje i pogłębiania nierównowag w gospodarce. Dlatego analitycy oczekują, że w tym roku Chińczykom nie uda się zrealizować celu po raz pierwszy od lat 90.
Niemniej jednak bieżący rok ma kluczowe znaczenie polityczne. Jesienią Xi Jinping zapewne zostanie wybrany na precedensową trzecią kadencję sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin. O ile jego pozycja jest pewna, to obecnie gra zapewne toczy się o inne kluczowe stanowiska, m.in. w stałym komitecie biura politycznego. W takim okresie stabilność społeczna i gospodarcza jest szczególnie istotna. Tymczasem obecnie Państwem Środka co rusz wstrząsają wybuchy społecznego niezadowolenia: czy to zamkniętych w czterech ścianach przez kilkadziesiąt dni mieszkańców Szanghaju, borykających się okresowo z brakami zaopatrzenia w podstawowe towary, czy Chińczyków odciętych od depozytów zgromadzonych w bankach w prowincji Hunan, czy kredytobiorców odmawiających spłaty hipotek za mieszkania, których budowa mocno się przeciąga.
Takie wydarzenia wraz z gorszymi od oczekiwań wynikami makro w II kwartale wzmacniają oczekiwania na większe programy stymulujące chińską gospodarkę. W ostatnich miesiącach wyraźnie przyspieszyła emisja obligacji, media donoszą również o możliwości przesunięcia przez władze w Pekinie przyszłorocznych limitów emisji papierów władz lokalnych na ten rok. W maju premier Li Keqiang wezwał lokalnych urzędników do wsparcia biznesu, ochrony miejsc pracy i zagwarantowania dodatniego wzrostu gospodarczego w II kwartale.


Wyzwaniem będzie nie tylko sensowne wydatkowanie tych środków, wszak autostrad, linii kolejowych, lotnisk i pozostałej imponującej infrastruktury za Murem zdecydowanie nie brakuje. Chińczycy będą starali się stymulować gospodarkę w okresie, gdy reszta świata (a przynajmniej jej większość) zacieśnia politykę pieniężną, starając się zdusić inflację. A to skutkuje ograniczeniem popytu zagranicznego oraz zmianą przepływów kapitału, m.in. odpływem z Państwa Środka do USA. Dodatkowe luzowanie za Murem może wzmocnić ten groźny trend.
Również władze w Pekinie od kilku lat formalnie starają się redukować uzależnienie chińskiej gospodarki od kredytowych zastrzyków. Mimo wielokrotnych zapowiedzi, że stary model gospodarczy odchodzi do lamusa, Chiny znów polegają głównie na niskiej konsumpcji, rosnącym zadłużeniu na inwestycje infrastrukturalne oraz eksporcie.
Promyk nadziei widać w danych miesięcznych. W czerwcu tempo wzrostu produkcji przemysłowej przyspieszyło do 3,9 proc. rdr (oczekiwania: 4 proc., w maju: 0,7 proc.), a sprzedaży detalicznej do 3,1 proc. (z -6,7 proc. w maju i wobec spodziewanego spadku o 0,3 proc.). Dobrą wiadomością jest również spadek stopy bezrobocia do 5,5 proc. z 5,9 proc. w maju, choć warto pamiętać, że jakość wskaźnika pozostawia wiele do życzenia.


Odbicie może być oczywiście tymczasowe, napędzane przez odłożony w czasie szerokich lockdownów popyt. Nad chińską gospodarką wciąż wisi groźba kolejnych, lokalnych zamknięć - ani koronawirus, ani polityka zero Covid nie przeszły jeszcze do przeszłości. Nie wiadomo, jak długo Xi pozostanie nieugięty wobec pandemii - czy do samego końca, czy do jesiennych lub wiosennych wyborów.