Troje przebywających poza Chinami Ujgurów, którzy publicznie apelowali do władz ChRL o zgodę na wyjazd z tego kraju dla ich dzieci, zostało przez komunistyczny rząd w Pekinie oskarżonych o terroryzm i porzucenie własnych rodzin – podała w piątek stacja CNN.


Wszyscy troje zaprzeczają tym zarzutom i wzywają chińskie władze, aby zezwoliły ich dzieciom na opuszczenie ChRL i dołączenie do nich za granicą – pisze amerykańska stacja.
Sprawa dotyczy dwóch ujgurskich rodzin rozdzielonych - jak twierdzi CNN - w wyniku polityki władz w regionie Sinciang na zachodzie ChRL. Eksperci ONZ zwracali uwagę na doniesienia o nawet ponad milionie Ujgurów i innych muzułmanów przetrzymywanych tam w obozach internowania.
Pekin odrzuca oskarżenia o łamanie praw człowieka i utrzymuje, że kampania w Sinciangu służy zwalczaniu terroryzmu, separatyzmu oraz islamskiego ekstremizmu.
Jeden z opisywanych przez CNN Ujgurów, mieszkający w Australii Mamutjan Abdurehim, został oddzielony od swojej żony Muherrem i dwójki ich dzieci pięć lat temu, gdy wróciły one do Sinciangu, by wyrobić nowe dokumenty podróżne, a później nie mogły już wyjechać – podała amerykańska stacja.
W drugim przypadku ujgurscy rodzice, Ablikim Mamtinin i jego żona Mihriban Kader, mieszkają we Włoszech. Twierdzą, że uciekli tam w 2016 roku w obawie, że władze poddadzą Mihriban przymusowej aborcji i sterylizacji, gdy po raz szósty zaszła w ciążę. W Chinach kontynentalnych większości mieszkańców wolno mieć najwyżej dwoje lub troje dzieci.
Wyjeżdżając, Ablikim i Mihriban pozostawili z dziadkami czworo najstarszych dzieci, gdyż ocenili, że składanie wniosków o wizy dla całej rodziny byłoby zbyt ryzykowne. Później wyrobili wizy dla swoich dzieci, które mają teraz 12-17 lat. Zostały one jednak w czerwcu 2020 roku zatrzymane przez chińskie władze, gdy próbowały odebrać dokumenty w konsulacie w Szanghaju.
Całą czwórkę umieszczono w państwowym sierocińcu w ich rodzinnej miejscowości Payzawat, gdzie według chińskiego rządu „wiodą normalne życie i uczęszczają do lokalnych szkół”.
W oświadczeniu przekazanym CNN chińskie władze oskarżyły Mamutjana, Ablikima i Mihriban o ekstremizm religijny, porzucenie własnych dzieci i odmowę powrotu do Sinciangu, by je wychowywać. Według CNN mieszkający za granicą Ujgurzy obawiają się, że po powrocie zostaliby natychmiast zatrzymani.
Żona Mamutjana, jedyna z czworga opisywanych rodziców przebywająca w Chinach, została tam skazana na dziewięć lat więzienia za „podżeganie do nienawiści etnicznej” – poinformowały CNN chińskie władze, oceniając, że na kobietę wpłynęły „ekstremistyczne” poglądy męża. Ablikima i Mihriban Pekin określa natomiast jako „kluczowych członków brutalnej organizacji terrorystycznej”.
Troje rodziców, którzy są poza Chinami, odrzuca oskarżenia władz. „Nigdy nie porzucilibyśmy naszych dzieci, ale chiński rząd nie pozwala im do nas przyjechać” – napisali w oświadczeniu Ablikim i Mihriban.
W marcu CNN odszukała w Sinciangu dzieci obu par. 10-letnia córka Mamutjana, Muhlise, rozpłakała się, gdy zapytano ją o rodziców. „Nie ma teraz przy mnie mamy, nie ma też taty. Chcę tylko się z nimi połączyć” – powiedziała. Podobne pragnienie wyraził syn Ablikima i Mihriban o imieniu Yehya, z którym dziennikarze rozmawiali przez łącze wideo.
Po publikacji rozmowy CNN z Muhlise państwowa chińska telewizja CGTN nadała własny wywiad z 10-latką. Muhlise zapewniła w nim, że wraz z młodszym bratem szczęśliwie żyją z dziadkami. Dziadek dziewczynki powiedział, że jego syn Mamutjan musi „wrócić do domu”, by „wychowywać własne dzieci”.
Najstarsze dziecko Ablikima i Mihriban, 17-letnia Zumeryem, pojawiła się z kolei na Twitterze, gdzie oskarżyła rodziców o jej porzucenie. Oświadczyła również, że nie chce wyjeżdżać z Sinciangu. „Lubię tu wszystko i wszystkich (…) Żyje mi się bardzo dobrze, a moje życie jest naprawdę kolorowe i szczęśliwe każdego dnia” – powiedziała.
CNN ustaliła później, że dzieci były wielokrotnie przesłuchiwane i zostały upomniane za zdjęcie z hasłem: „Mamo, tato, tęsknimy za wami”, które pojawiło się w materiale amerykańskiej stacji.
8 kwietnia podczas posiedzenia komitetu spraw zagranicznych włoskiego parlamentu podsekretarz ds. zagranicznych Manilo Di Stefano oświadczył, że czworo dzieci Ablikima i Mihriban ma ważne włoskie wizy, a ambasada Włoch w Pekinie „jest gotowa (je) przyjąć”.
Di Stefano określił sprawę jako „delikatną” i zapewnił, że rząd w Rzymie stara się umożliwić połączenie rodziny. Sprawa „zasługuje na maksymalną uwagę” – ocenił, cytowany przez CNN.(PAP)
qwe/ kib/