Notowania akcji Boeinga zaliczają fatalny początek roku. We wtorek na Wall Street kurs lotniczego giganta dalej mocno tracił przez kumulację negatywnych informacji dotyczący ich samolotów. Ryanair chce większej kontroli w fabrykach, Chiny żądają inspekcji bezpieczeństwa, a duży bank obniżył rekomendację. Na domiar złego na lotnisku w Chicago w niedzielę zderzyły się dwa Boeingi.


Inwestorzy z Wall Street wrócili we wtorek do handlu po długim weekendzie związanym z poniedziałkowym świętem Martina Luthera Kinga. Nie był to przyjemny powrót dla akcjonariuszy Boeinga. Kurs lotniczego giganta spadł o 7,89 proc., pogłębiając stratę od początku roku do 23,07 proc. Wtorkowe spadki ciążyły notowaniom indeksu Dow Jones, który spadł o 0,62 proc.


Przecena akcji Boeinga postępuje na fali negatywnych informacji, które dotyczą spółki i produkowanych przez nią maszyn. Najpoważniejszy problem dotyczy incydentu z pierwszego tygodnia stycznia, w którym w czasie lotu linii Alaska Airlines wybite okno spowodowało dekompresję kabiny i oderwanie się części kadłuba. Amerykańska administracja uziemiła wszystkie maszyny z feralnej serii 737 MAX 9.
Kontrole jakości i bezpieczeństwa
Prezes Boeinga David Calhoun zalecił powołanie specjalnego zespołu, który zbada i wyda zalecenia dotyczące poprawy nadzoru nad jakością w fabrykach firmy i jej dostawców, takich jak Spirit Aero Systems Holdings. Szefem zespołu został emerytowany admirał amerykańskiej marynarki wojennej Kirkland Donald.
Wydarzenie z samolotem linii Alaska Airlines skłoniło z kolei Ryanaira do podjęcia działań. Jego prezes Michael O'Leary poinformował w tym tygodniu, że irlandzki przewoźnik oddeleguje większą liczbę inżynierów do nadzorowania kontroli jakości w amerykańskich fabrykach produkujących samoloty Boeing dla Ryanaira, który co prawda nie ma w swojej flocie żadnego samolotu Max 9, ale korzysta z innych wariantów 737.
Na wtorkową przecenę największy wpływ miały mieć jednak wiadomości z Chin. Według doniesień „Wall Street Journal” linie China Southern Airlines zaostrzą program inspekcji bezpieczeństwa zamówionych samolotów Boeing 737 Max. Miałoby to opóźnić dostawy maszyn, których przewoźnik spodziewał się jeszcze w tym miesiącu.
To nie ten sam typ, którego dotyczył styczniowy incydent, ale pokazuje ograniczone zaufanie klientów Boeinga. Na dodatek, jak podaje dziennik, władze chińskie zażądały również inspekcji bezpieczeństwa wszystkich samolotów 737 Max eksploatowanych w Chinach. Według prognoz Boeinga, Chiny to kluczowy rynek dla branży lotniczej, który ma w ciągu najbliższych dwóch dekad odpowiadać za 20 proc. światowego popytu na samoloty.
Kolejny incydent i obniżona rekomendacja
W kumulację negatywnych informacji dla spółki wpisuje się nowa rekomendacja analityka z banku inwestycyjnego Wells Fargo. Obniżył ją z „kup” to „trzymaj” a cenę docelową ściął z 280 do 225 dol. za akcję. Jak podaje portal tipranks, agregujący rekomendację analityków z Wall Street, póki co Boeing ma 18 rekomendacji „kupuj” i 5 „trzymaj”, i żadnej „sprzedaj” z raportów za ostatnie trzy miesiące. Średnia cena docelowa wynosi 273,58 dol., co oznacza potencjał do wzrostu o ponad 36 proc. względem wtorkowej ceny zamknięcia.
Poza giełdowym spojrzeniem, o Boeingu cały czas jest głośno w codziennej prasie z uwagi na kolejny incydent z jego samolotami. W Japonii, w weekend pilot Boeinga 737-800 lini All Nippon Airways musiał zawrócić na lotnisko z powodu pękniętej szyby w kokpicie. Z koleli amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) poinformowała, że w niedzielę na międzynarodowym lotnisku Chicago samolot także japońskich linii All Nippon Airways zahaczył lewym skrzydłem w tył samolotu amerykańskich linii Delta Air Lines. Nikomu nic się nie stało, ale FAA ma badać kolejny incydent z samolotami Boeinga.