O wojnie, apokalipsie, pokoleniowej hossie i nieśmiertelnych cyklach analityk Wojciech Białek opowiadał podczas inauguracji konferencji WallStreet 26. Jak to się wszystko skończy, zależy od sytuacji na ukraińskich frontach, ale zadziwiająca zbieżność cykli pozwala oczekiwać rozwiązania już jesienią


- Byle do jesieni – tak brzmiał wykład, jakim Wojciech Białek uraczył inwestorów podczas konferencji WallStreet 26 zorganizowanej w Zakopanem przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Według analityka TMS Brokers już za kilka miesięcy może nas czekać rynkowe przesilenie, które przełamie obecnie panujące rynkowe trendy. Ale zanim do tego przejdziemy, czeka nas krótkie repetytorium z historii najnowszej.
Putin drugim Hitlerem i co z tego wynika
- 20 lat temu w jednym z komentarzy porównałem Putina do Hitlera. (…) Rosja była wtedy na klęczkach po przegranej pierwszej wojnie czeczeńskiej. Była po bankructwie, po kryzysie rosyjskim w sierpniu 1998. Latem ’99 Putin został premierem, w parę miesięcy później zaczęła się druga wojna czeczeńska. Mi się to skojarzyło z historią Niemiec (…) – od takiej analogii historycznej swoją prelekcję rozpoczął Wojciech Białek, analityk TMS Brokers. Dalej porównywał mocarstwową drogę Niemiec od zjednoczenia do upadku po I wojnie światowej z historią ZSRR, który w XX wieku przegrał zimną wojnę ze Stanami Zjednoczonymi.
- Niemcy i Austro-Węgry w zupełnie nieoczekiwany dla siebie sposób wojnę przegrywają. Podobnie zupełnie nieoczekiwanie dla Rosjan Związek Radziecki się rozlatuje w 1991 roku. A potem wiadomo: po upadku kraju hiperinflacja waluty, bieda, kryzys. To samo w Rosji: hiperinflacja, bieda, kryzys. W Niemczech próba odbudowy w latach 20. To samo w Rosji w latach 90. za Jelcyna. Wielki kryzys 1929-33 przekreśla nadzieje Niemców na podniesienie się z kolan. Podobnie kryzys z 1998 przekreśla nadzieje Rosjan na wyjście z dołka. W 1933 do władzy dochodzi Hitler, a Putin w 1999. Koniunktura gospodarcza się poprawia: w Niemczech w latach 30., a w Rosji w pierwszej dekadzie XXI wieku – takie historyczne porównania snuł przed inwestorami Wojciech Białek.
Niemcy, bazując na tej koniunkturze, realizują rewanżystowską politykę, chcąc odzyskać to, co stracili po traktacie wersalskim: Anschluss Austrii, kryzys sudecki, aneksja Czechosłowacji. I to samo Rosja: atakują Gruzję (2008), przyłączają Krym w 2014 i napadają na Ukrainę w 2022. - Wtedy to się skończyło wybuchem II wojny światowej, kiedy Niemcy przekroczyli próg tolerancji krajów zachodnich – konkluduje Białek.
Teoria cykli hegemonicznych Modelskiego
I tu przechodzimy do pierwszego megacyklu autorstwa Jerzego Modelskiego. Zgodnie z tą teorią, gdy jakieś mocarstwo osiąga rolę mocarstwa hegemonicznego, wyzwanie rzucają mu inne wielkie mocarstwa. Jedno z nich osiąga potęgę równą mocarstwu światowemu i chce zająć jego miejsce, co prowadzi do wojny hegemonicznej – czyli wojny o uzyskanie/utrzymanie statusu hegemona. Ostatni taki cykl rozpoczął się w roku 1914 wraz z wybuchem I wojny światowej, a zakończył ekspansją Chin w ostatnich dwóch dekadach.
Zgodnie z tym cyklem kolejna wojna hegemoniczna miałaby nas czekać dopiero w latach 2030-50. – Jako hegemon do wojny przystąpią Stany Zjednoczone, no i pojawi się pretendent. Wszyscy uważają, że to będą Chiny, ale to się jeszcze okaże. Dla mnie ten okres wojen hegemonicznych to jest 130 lat, czyli cztery pokolenia. Po czterech pokoleniach to już jest świat, którego nie znamy z bezpośrednich relacji – wyjaśnia analityk TMS Brokers.
Według Białka co cztery pokolenia mamy powtórkę z historii i w tym sensie sytuacja w Europie – która weszła w ostrą fazę wojenną – jest pewnym zaskoczeniem. A to dlatego, że nie minęły jeszcze cztery pokolenia od wybuchu I wojny światowej, kończącej okres pokoju i prosperity XIX-wiecznej Europy. Według tych obliczeń następna wojna hegemoniczna powinna wybuchnąć w 2044 roku, czyli jeszcze przez 20 lat powinniśmy żyć w Belle epoque – dowodził Wojciech Białek. Zatem być może to nie jest początek globalnej wojny, a Rosja „dostanie po łapkach” i się uspokoi na następne 20 lat.
Jeźdźcy Apokalipsy zmierzają do Gdańska
Następnie przeszliśmy z lekcji historii na lekcję religii. Wojciech Białek nawiązał do popularnej ostatnio „teorii”, według których w bieżącej dekadzie pojawiło się czterech jeźdźców biblijnej Apokalipsy św. Jana: Zaraza (COVID-19), Wojna (Ukraina), następny powinien być Głód (wieszczony powszechnie kryzys żywnościowy), a na koniec Śmierć (czyżby pod postacią podatków?)
- Tak wygląda 60 lat historii owsa. Widać tu dwie rzeczy. Po pierwsze jesteśmy w okolicach historycznych rekordów, ale dla mnie jako takiego prostego „kanalarza” to jest raczej miejsce, gdzie się ten owies sprzedaje – tak rynek płodów rolnych analizował Białek. – To musiałby być jakiś koniec świata, jeśliby to miało wyjść powyżej 60-letnich kanałów – dodał, następnie analizując notowania pszenicy i soi.
I tu trafiamy do Gdańska. Ponieważ port w Odessie pozostaje zablokowanym, a inne porty śródziemnomorskie mają niewielką przepustowość, to zboże z Ukrainy podobnie jak w XVI czy XVII wieku znów może trafiać na eksport przez port w Gdańsku. W tym kontekście Wojciech Białek spogląda na notowane na GPW spółki kolejowe: PKP Cargo, Torpol.
- Mam taki luźny pomysł, aby się tym spółkom okołokolejowym przyjrzeć – pointuje Białek. Znamienne, że od czasu tej wypowiedzi akcje Torpolu poszły w górę o prawie 14% po ogłoszeniu przez spółkę planów wypłaty dywidendy. Póki co żadnego znaczącego ruchu nie widać na walorach PKP Cargo, które potencjalnie mogłoby być beneficjentem czarnomorskiej blokady.
Cyklista długodystansowy
- Jestem „cyklistą”, więc omówię kilka cykli – w ten sposób od historii przeszliśmy do finansów. Wojciech Białek rozpoczął analizę od tzw. cyklu dekadowego. Zwykle początek dekady na Wall Street jest słaby. Szczególnie kiepsko wypadają tu lata zakończone na 0, 1 i 2. I później od połowy roku zakończonego na dwójkę zaczyna być dobrze. Widać to po historii. Połowa roku 1932 to koniec gigantycznej bessy w czasach Wielkiego Kryzysu. Połowa 1942 to początek hossy po bitwie na Morzu Koralowym i amerykańskiej wiktorii pod Midway. Słynny 2002 to dołek krachu po pęknięciu bańki internetowej. Po drodze mamy jeszcze rok 1982 i początek wielkiej hossy za rządów Ronalda Reagana po 16-letniej bessie w ujęciu realnym. Rok 1992 to koniec recesji po I wojnie irackiej.
Schemat ten zawiódł tylko w roku 1972, gdy kryzysy naftowe i wieloletnia stagflacja przyniosły „straconą dekadę” na amerykańskim rynku akcji. A teraz mamy czerwiec w roku z dwójką na końcu… Co ciekawe, reguła ta działa także na WIG-u, na którym dziewicza hossa rozpoczęła się w czerwcu 1992. Lipiec 2022 to początek wielkiej „hossy pokoleniowej” (2002-07), a maj 2012 wyznaczył poziom, poniżej którego WIG znalazł się tylko raz i tylko na chwilę (16 marca ‘20).
- Reguła ta nie ma racjonalnego uzasadnienia i trudno w oparciu o nią coś obstawiać – przyznał Białek.
Splot wszystkich cykli
Nie mogło też zabraknąć firmowego znaku pana Wojciecha, czyli 40-miesięcznego cyklu Kitchina. Wynika z niego, że dołek WIG-u powinien nastąpić w przedziale czerwiec-wrzesień 2022, więc latem będzie najgorzej, a potem będzie już tylko lepiej. Przy czym to nie przesądza, jak źle będzie po drodze – dołek może być znacznie niżej albo też bliżej obecnych poziomów.
- Bo zawsze warto kupować akcje co 40 miesięcy, w dołku cyklicznego spowolnienia gospodarczego – kwituje analityk TMS Brokers. Białek dodaje przy tym, że trzy cykle Kitchina (tj. 120 miesięcy) wyznaczają okres 10 lat, czyli co 10 lat cykl dekadowy się synchronizuje z cyklem Kitchina.
Zostaliśmy też uraczeni nieśmiertelnym cyklem prezydenckim w Stanach Zjednoczonych. Ta prosta „strategia” zakłada kupno indeksu S&P500 na koniec trzeciego kwartału drugiego roku po wyborach prezydenckich w USA. Teoria za tym stojąca jest taka, że trzeci rok prezydentury jest zwykle najlepszy dla Wall Street. To wtedy urzędujący prezydent stara się o reelekcję, przy pomocy polityki fiskalnej i monetarnej stymulując gospodarkę. Tak, aby wszyscy byli zadowoleni: mieli pracę, posiadacze domów cieszyli się z rosnących cen nieruchomości, a stopy procentowe były generalnie niskie.
- Akcje trzymamy przez pięć kwartałów i sprzedajemy S&P500 na koniec roku przedwyborczego. Nie wyborczego, bo wtedy jest już za późno, tylko przedwyborczego, bo rynek akcji wyprzedza powyborcze wyhamowanie koniunktury – zaznacza Wojciech Białek. Strategia ta nie zawiodła od 90 lat, za każdym razem przynosząc zyski, aczkolwiek w ostatnich latach nie były one zbyt imponujące. - Teraz strategia ta mówi, że trzeba kupić akcje 30 września – konkluduje analityk. Oczywiście to data orientacyjna, bo przecież giełda to nie apteka.
Pokoleniowa hossa na GPW
Inwestowanie na GPW przez poprzednią dekadę było ciężkim kawałkiem chleba. Nie to co na Wall Street, gdzie główne indeksy nieustannie pięły się w górę i aby zarabiać, wystarczyło „siedzieć” w tanim ETF-ie odzwierciedlającym zachowanie S&P500. Nasz rynek swoją pokoleniową hossę przeżył w latach 2002-07, kiedy to WIG wzrósł przeszło pięciokrotnie. Lata 2009-20 to była „stracona dekada”, kiedy to nie udało się wybić szczytu z lipca 2007 roku (w styczniu ’18 jedynie go naruszyliśmy).
Wojciecha Białek także tu znalazł analogię. Tym razem do lat 1994-2002, gdy maksimum dziewiczej hossy udało się tylko na chwilę przebić podczas bańki internetowej wiosną 2000 roku. Jego zdaniem niedawne spadki nie negują nam scenariusza drugiej „pokoleniowej” hossy na warszawskim parkiecie.


- Jak Ukraina w najbliższych miesiącach pokonuje Rosję, to Międzymorze wyrasta na nową światową potęgę, a my jesteśmy jego częścią. I po prostu „sky is the limit” – pół żartem, pół serio dowodził Wojciech Białek.
Jednakże przeciwko kupowaniu akcji już teraz przemawia sytuacja w gospodarce. Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce minęliśmy już szczyt dynamiki PKB, co nakazywało pod koniec ubiegłego roku przejść na pozycje gotówkowe. Teraz czekamy na cykliczny szczyt inflacji, który w USA być może już osiągnęliśmy, a w Polsce prawdopodobnie się do niego zbliżamy. Gdy go osiągniemy, to teoretycznie powinniśmy się „załadować” w obligacje skarbowe, które w polskich warunkach płacą już prawie 7%. W tej bezpiecznej przystani powinniśmy przeczekać najgwałtowniejszą fazę bessy na rynnach akcji, którą Wojciech Białek prognozuje na tegoroczną jesień. To właśnie wtedy splot wszystkich cykli i historycznych analogii sugeruje rozpoczęcie kolejnej wielkiej hossy na rynkach akcji.
KK