Czym jest kredyt subprime
W miarę rozprzestrzeniania się skutków załamania koniunktury budowlanej w Stanach Zjednoczonych i związanego z nią rynkiu spekulacyjnych pożyczek, zwanych subprime credits, kolejne fale niepokojów i obaw nawiedzają świat finansowy. Do dziś tak naprawdę nikt nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić czy problemy w budownictwie USA pociągnęły za sobą załamanie rynku subprime czy też odwrotnie. Jedno jest pewne, że gdyby nie ogłupianie ludzi, których nie stać było na własne domy i zaciąganie kredytów oprocentowany tylko nieco wyżej aniżeli pożyczki bankowe, wielu mieszkańców USA nie potraciłoby swych życiowych oszczędności, a nadymany balon lichwiarskich kredytów nie pękłby z hukiem a ulatniające się z niego smrody nie zatruły całego świata.
Wprawdzie od miesięcy zwrot „subprime credit” stał się bardzo modny, ale niewielu orientuje się, o co tu właściwie chodzi. Angielski zwrot „subprime credit” nie ma jak dotychczas oficjalnego odpowiednika w języku polskim. Dosłownie tłumacząc, jest to „kredyt podporządkowany”. Niestety, nie oddaje to istoty rzeczy. Jest to rodzaj kredytu hipotecznego, udzielanego przez specjalne kasy pożyczkowe osobom lub małym podmiotom gospodarczym, które z różnych powodów, w tym przede wszystkim w związku z ich małą lub zupełną niewypłacalnością, nie mogły go uzyskać w banku. Oczywiście jest to kredyt znacznie wyżej oprocentowany, a w przypadku problemów z jego spłacaniem kredytobiorca może stracić cały dorobek swego życia. W moim odczuciu jest to rodzaj lichwiarskich pożyczek. Jak taki kredyt działa pragnę pokazać na przykładzie Sama, wyimaginowanego obywatela USA.
Jak działały kredyty subprime – zmyślona historia Sama
Załóżmy, że Sam jest robotnikiem na taśmie, ma żonę i dwójkę dzieci, Razem mieszkają w wynajętym mieszkaniu. Żona nie pracuje, bo dwoje małych dzieci wymaga opieki. Marzeniem Sama jest własny mały domek na przedmieściach miasta. Po wizycie u developera, rodzina już go sobie wybrała. Gdy Sam zwrócił się o pożyczkę do banku, gdzie ma konto ze swymi skromnymi oszczędnościami, usłyszał, że jego dochód jako głowy czteroosobowej rodziny jest zbyt mały, by bank udzielił mu kredytu mieszkaniowego. Nie pomogły zapewnienia, że będzie brał godziny nadliczbowe oraz że żona zacznie pracować po odchowaniu dzieci. Runął sen o własnym domku.
Nadzieje odżyły, gdy w niedzielnej gazecie Sam ujrzał olbrzymią reklamę przedstawiającą uśmiechniętą rodzinę na tle pięknego małego domku. Wielki napis zachęcał: „Nie dostałeś kredytu bankowego – nie martw się. My ci go udzielimy. Zadzwoń na numer...”. Sam zadzwonił i jeszcze tego samego dnia zapukał do drzwi schludnie ubrany, uśmiechnięty, miły a przy tym wygadany młodzieniec z laptopem w teczce. Ze współczuciem wysłuchał Sama, gdy ten opowiadał o swych perypetiach w banku. Uprzedził, że jego firma udziela kredyty nieco wyżej oprocentowane aniżeli banki i to pod zastaw hipoteki, po czym pomógł wypełnić formularz podania o pożyczkę. Następnie otworzył laptop i szybko coś przeliczał.
Po chwili ze zbolałą miną stwierdził, że niestety nie może mu pomóc, ponieważ zastaw jest zbyt mały. Jednak jeżeli Sam ma coś bardziej wartościowego, by uczynić z tego część gwarancji (jak na przykład samochód, lodówkę, pralkę, telewizor, a nawet pienądze na swym funduszu emerytalnym), to może będzie mógł udzielić pożyczki. Znowu szybkie przeliczenie na komputerze; niestety i tego było za mało. Tak więc ponownie Sama i jego rodzinę spotkał wielki zawód. Gdy mężczyzna już wychodził, stanął jakgdyby sobie coś przypomniał. „A może macie kogoś, kto byłby waszym gwarantem?” zapytał. Sam namówił brata i w ten sposób otrzymał pożyczkę.
Wszystko dobrze się układało, do czasu. Domekł rósł, wszyscy się cieszyli, gdy ni stąd, ni zowąd na Sama, nieszczęścia poczęły spadać, jak gromy z jasnego nieba. Najpierw jego zakład przestał zatrudniać go na nadgodzinach. Na skutek olbrzymich zwyżek cen paliwa, wzrosły ceny transportu i innych usług, żywności oraz innych kosztów utrzymania. Może by z pomocą brata jakoś to wszystko przełknął, gdyby nie żądanie dewelopera, by pokrył wszystkie koszty związane ze zwyżką cen materiałów budowlanych i transportu.
Tego już budżet Sama nie wytrzymał i wkrótce zamiast wprowadzić się do wyśnionego domku, Sam i jego brat mieli niezbyt przyjemne spotkanie z komornikiem. Uleciały nie tylko marzenia, ale także zaoszczędzone pieniądze, samochód i sprzęt domowy, a bracia przestali się do siebie odzywać. Takie lub podobne sytuacje obdarły ze złudzeń i oszczędności setki tysięcy, a może i miliony amerykańskich ciułaczy. Wątpliwe czy wielu z nich będzie zdolnych kiedykolwiek podźwignąć się po takim ciosie. W takiej sytuacji pojawia się zasadnicze pytanie: dlaczego załamał się cały amerykański system kredytów subprime, pociągając za sobą inne instytucje finansowe, jeżeli pożyczki zabezpieczone były majątkiem i gwarancjami kredytobiorców?
Początki powszechnego budownictwa mieszkaniowego
By zrozumieć mechanizm powstania i działania kredytów subprime trzeba sięgnąć wstecz, aż do Federalnej Ustawy o Publicznym Programie Mieszkaniowym z 1937 r. Ustawa ta zakładała, że każdy obywatel ma prawo do godziwych warunków mieszkaniowych. To spowodowało boom budownictwa opartego na funduszach federalnych i stanowych zarówno komunalnego, jak i własnościowego na bazie bezprocentowych pożyczek. W 1960 r. znowelizowano ustawę, dopuszczając do udziału programy budowlane oparte na funduszach organizacji charytatywnych zezwalając im na nieznaczne oprocentowanie pożyczek. Dalsze zmiany wprowadzono w 1974 r. dopuszczając prywatne firmy do programu. Władze mogły zawierać długoletnie umowy z deweloperami na budowę mieszkań dla ubogich, gwarantując im zapłatę za niewygórowane czynsze (25 proc. płacił użytkownik).
Z upływem czasu program ulegał dalszym zmianom do tego stopnia, że w wielu stanach osoby, a przede wszystkim rodziny pragnące mieć własne mieszkania, mogły ubiegać się o to, by zamiast dopłat do czynszu, uzyskiwały one dopłaty do spłaty kredytów mieszkaniowych, udzielanych przez banki na zasadach ogólnych. W takich przypadkach banki traktowały dopłatę z państwowych funduszy, tak jakby to był dochód kredytobiorcy. System ten działał dosyć sprawnie, ponieważ władze federalne, jak i stanowe, pilnowały, by oprocentowanie pożyczek mieszkaniowych było „w granicach przyzwoitości”.
Ograniczanie funduszy
Wszystko to się jednak zmieniło, kiedy państwowe dotacje mieszkaniowe zaczęto stopniowo ograniczać i przyznawać je pod wieloma obwarowaniami tylko najbiedniejszym rodzinom. Na lodzie zostało wiele osób i rodzin marzących o własnym mieszkaniu, które nie miały odpowiednich środków i warunków, by zaspokoić rygorystyczne żądania kredytowe banków, a z drugiej strony nie klasyfikowały się, by być zaliczonymi do kategorii „najuboższych” i zyskać dotacje państwowe.
W 1980 r. Kongres Stanów Zjednoczonych, kierując się zasadami gospodarki wolnorynkowej, zniósł federalną kontrolę nad dopuszczalną wysokością odsetek z tytułu spłaty kredytów mieszkaniowych, jak również wiele innych ograniczeń nakładanych na kredytodawcę. W to miejsce banki wprowadziły dobrowolny kodeks postępowania, mający zgawarantować uczciwe i niewygórowane stopy procentowe od udzielanych pożyczek, jak również ustanowiono urząd rozjemcy. Wprawadzie poszczególne stany miały nadal możliwości nakładania restrykcji na pożyczkodawcę, jeżeli chodzi o kredyty na budowę mieszkań, ale ich przedstawiciele zachęceni przykładem władz federalnych, a jeszcze bardziej naciskiem i „perswazjami w postaci brzęczących monet”, szybko z tych prerogatyw zrezygnowali.
Rozkwit mieszkaniowych kas pożyczkowych
Rownocześnie w 1980 r. nastąpiło złagodzenie , a później zniesienie kontroli nad działalnością kas oszczędnościowo-pożyczkowych, co umożliwiło przekształcenie wielu z nich w mieszkaniowe kasy pożyczkowe. Wszystko to stworzyło idealny grunt, by jak grzyby po deszczu wyrastały wszędzie instytucje finansowe uprawnione do udzielania hipotecznych pożyczek mieszkaniowych, dla tych wszystkich, którym banki odmówiły kredytów na budowę lub zakup własnego mieszkania czy też domu. Oczywiście pożyczki udzielano w oparciu o wyższe stopy procentowe aniżeli to miało miejsce w bankach.
W ten sposób położono podwaliny pod system kredytów subprime. Początkowo były to w większości niezbyt wielkie przedsięwzięcia, które szybko się rozrastały, z jednej strony napędzane dobrą koniunkturą gospodarki USA, a z drugiej olbrzymim zapotrzebowaniem na pozabankowe pożyczki mieszkaniowe. Oferując wyższe odsetki od złożonych kapitałów inwestycyjnych, aniżeli banki, mieszkaniowe kasy pożyczkowe nie narzekały na brak środków. Pieniądze napływały najpierw od prywatnych inwestorów a potem także od funduszy spekulacyjnych, jak na przykład fundusze hedgingowe, a na koniec, począwszy od 2000 r. również puli funduszy inwestycyjnych banków.
Banki a kredyty subprime
Banki, szczególnie te największe, wkrótce „zwąchały”, że pożyczki subprime to wspaniały biznes. Już nie zadawalało ich lokowanie części swych funduszy w mieszkaniowych kasach kredytowych. Początkowo nabywały w nich udziały, by następnie przejmować nad nimi całkowitą kontrolę. Prym w tym procederze prowadziła grupa bankowa City, a dzielnie sekundowały takie banki jak na przykład Merrill Lynch, Morgan Stanley i UBS.
Rozpoczęła się obłudna kołomyja. Prawie wszystkie poważniejsze banki, unikając skrzętnie na ten temat rozgłosu, miały w swych strukturach podległe im całkowicie kasy udzielające kredytów subprime lub co najmniej miały w takich kasach poważne pakiety udziałów. Taka sytuacja doprowadziła do tego, że kierownictwo niektórych banków przy utrzymywaniu pozorów, w rzeczywistości przestało być zainteresowane udzielaniem bankowych pożyczek mieszkaniowych. Tam, gdzie to tylko było możliwe, stwarzano tyle przeszkód potencjalnemu kredytobiorcy, że ten zrezygnowany trudnościami, zazwyczaj sięgał po kredyt subprime. Powstał domek z kart który, był oparty na złudnym założeniu, że prosperity nigdy się nie skończy.
Sytuację jeszce bardziej gmatwały zawiłe transakcje pomiędzy samymi bankami. W dobie globalizacji duża część mniejszych banków zaczęła odczuwać okresowe braki środków finansowych. W takich przypadkach zwracały się o pomoc do dużych banków. Spłata zobowiązań finansowych często następowała w postaci odstępowania bankom – wierzycielom własnych dłużników hipotecznych. Gromadzenie tych zobowiązań do współnej puli pozwalało na ich ponowne równe dzielenie w postaci obligacji, które następnie odsprzedawano dalej. W ten sposób duże banki w poważnym stopniu zdominowały rynek normalnych kredytów mieszkaniowych w Stanach Zjednoczonych, a konsekwencji uzyskały również decydujący wpływ na rynek subprime.
Podłoże załamania się rynku kredytów subprime
Do dziś trudno powiedzieć, co nastąpiło najpierw – czy załamanie się rynku budownictwa mieszkaniowego, czy też rynku kredytów subprime. Wydaje się, że nie jest to najistotniejsze, ponieważ obydwa rynki wzajemnie się przenikały i działały jak naczynia połączone. Czy jeżeli kasy kredytów subprime udzielały pożyczki zabezpieczone majątkiem i gwarancjami kredytobiorców, to dlaczego nastąpił krach pożyczkodawców oraz wspierających ich funduszy, banków i instytucji?
Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w pazerności całego systemu kredytowego Stanów Zjednoczonych, w tym przede wszystkim czołowych banków tego kraju z jednej strony, a niedostatecznymi zabezpieczeniami prawnymi oraz nieadekwatnym systemem federalnej i stanowej kontroli finansowej, z drugiej strony. W pierwszych latach po deregulacji amerykańskiego rynku mieszkaniowego, pożyczki subprime stanowiły jedynie margines wszystkich tego rodzaju kredytów w Stanach. Dlatego też nie miały one większego wpływu na całokształt systemu finansowania budownictwa mieszkaniowego. Wobec tego nie istniała poważniejsza potrzeba budowy specjalnych zabezpieczeń prawnych czy też ukierunkowanych systemów kontroli finansowej.
Począwszy od połowy lat 90., z różnych przyczyn pożyczki subprime nabierały w gospodarce USA coraz większego znaczenia. Logicznie, za tym rozwojem powinny nadążać odpowiednie regulacje prawne oraz ukierunkowana kontrola finansowa, zarówno na szczeblu federalnym, jak i stanowym. Niestety, na skutek manipulacji dotacjami na fundusze partyjne i wyborcze, najważniejsi pożyczkodawcy subprime zapewnili sobie wpływy tak w Kongresie, jak i administracji i dzięki temu skutecznie torpedowali wszelkie próby ograniczenia ich samowoli.
A samowola ta była coraz większa. Podstawowy wymóg wciąż aktualnej ustawy z 1937 r., mający zapewnić każdemu obywatelowi prawo do godziwych warunków mieszkaniowych, coraz bardziej stawał się fikcją, dla coraz szerszych rzesz nieuprzywilejowanych warstw społecznych. Różnego rodzaju kombinatorzy, w tym ci na kierowniczych stanowiskach w bankach i instytucjach kredytowych w bezwzględny i cyniczny sposób, niemający nic wspólnego ze słynną amerykańską moralnością społeczną, wykorzystywali marzenia milionów ludzi o własnym domku czy mieszkaniu po to, by zbijać na tych marzeniach swe fortuny i bogacić akcjonariuszy.
Uplynęło zaledwie kilka lat od deregulacji 1980 r., kiedy zorientowano się, że pożyczki subprime to wspaniałe narzędzie drenażu kieszeni mieszkaniowych marzycieli. Nie tylko skutecznie zablokowano wszelkie próby nadzoru i kontroli ich działalności, ale także rozbudowano cały aparat psychologicznego nacisku na potencjalnego pożyczkobiorcę. Od pobudzających wyobraźnię i przekonujących reklam, ulotek, sponsorowanych reportaży itp. do agresywnego wciskania pożyczki przez odpowiednio wyszkolonych akwizytorów w terenie. Wyniki nie dały długo na siebie czekać.
Bezpośrednie przyczyny załamania się rynków
Większość ekonomistów i finasistów bezpośrednie przyczyny załamania się w USA rynków budownictwa mieszkaniowego i kredytów subprime upatruje we wzroście cen ropy naftowej paliw i energii, a co za tym idzie wszystkich innych produktów i usług. Moim zdaniem, jakkolwiek jest to główną przyczyną, to na pewno nie jedyną. Jeżeli przyjrzymy się uważnie poprzednio przedstawionym cyfrom obrazującym wartości roczne kredytów subprime w Stanach Zjednoczonych, to z pewnością zauważymy, że w roku 2006, zamiast wzrostu nastąpił spadek.
Według nieprzytoczonych danych szczegółowych, już od połowy 2006 r., pomimo bardzo intensywnej akcji reklamowo-propagandowej, wystąpiło zjawisko zmniejszonego zainteresowania kredytami subprime. Z braku innych wyjaśnień przypuszczam, że nadmierne rozpropagowanie tych kredytów w latach poprzednich przyczyniło się do nasycenia rynku, a co za tym idzie, mniejsza niż poprzednio liczba osób dążyła do uzyskania własnego mieszkania czy nawet domu. Możliwości wystąpienia takiego zjawiska nie przewidzieli ani pożyczkodawcy kredytów subrime, ani stojące za nimi banki, ani też firmy dostarczające materiałów i usług budowlanych i deweloperzy.
W pewnym momencie okazało się, że kasy subprime i banki zgromadziły za dużo funduszy, budownictwo za dużo materiałów budowlanych i zasobów siły roboczej, a deweloperzy za dużo dzialek pod zabudowę oraz mieszkań i domów na sprzedaż. Zaczęło działać prawo popytu i podaży. Pomimo obniżania stóp procentowych od pożyczek mieszkaniowych oraz pewnej nieznacznej obniżki materiałów i usług budowlanych, nadal notowano spadek kredytobiorców.
Możliwe, że to nie wywołałoby jeszce załamania rynku, gdyby nie wspomniana poprzednio gwałtowna zwyżka cen ropy naftowej i w konsekwencji wzrost cen i kosztów utrzymania. Myślę, że dopiero nałożenie się tych dwóch czynników spowodowało załamanie się rynku budownictwa mieszkaniowego i kredytów subprime. Coraz więcej marzycieli bankrutowało, kasy subprime i stojące za nimi banki miały wprawdzie odebrane ciułaczom domy, mieszkania i działki, ale to nie dawało im pieniędzy, by spłacać swoich własnych inwestorów. Spirala zaczęła się nakręcać a końca tego procesu jak dotychczas nie widać.
Przy tych wszystkich, niestety negatywnych rozważaniach, jedną rzecz uważam za budującą i rokującą lepsze nadzieje w dalszej przyszłości. Kryzys w budownictwie mieszkaniowym USA spowodował obnażenie zakłamania wielkich globalnych banków. Teraz dopier okazało się, jak daleko były one zaangażowane w finansowanie kredytów subprime.
Para lobbystów Wright i Andrews
O ile z nazwą Ameriquest spotkało się w Stanach Zjednoczonych niemal każde dziecko, to mało kto wie, kim są Wright Andrews i jego żona Lisa i czym się zajmują. Ten tandem od wielu lat jest znany zarówno federalnym, jak i stanowym politykom i administracji. Jako zręczni i wpływowi lobbyści często występowali jako pośrednicy w przekazywaniu dotacji pieniężnych na rzecz funduszy partyjnych i funduszy wyborczych poszczególnych osób. Para ta działała i nadal działa na rzecz wielu firm zajmujących się pożyczkami subprime, ale szczególne więzy, nie zawsze bezpośrednie, łączyły ją z Ameriquest Mortgage Co. i pozostaymi firmami holdingu Rolanda Arnalla.
Wiele wskazuje na to, że również City Group była z nimi powiązana, prawdopodobnie pośrednimi drogami. Wright Andrews Jr., od wielu lat jest starszym partnerem firmy doradców prawnych Butera&Andrews z siedzibą w Waszyngtonie. Na stronie internetowej możemy przeczytać, że założona w 1990 r. firma Butera&Andrews specjalizuje się w zagadnieniach i sporach związanych z federalną administracją, w tym także w sprawach będących przedmiotem dociekań Kongresu, rozpatrywanych przez sądy, a także przez większość federalnych urzędów. Zarówno James J. Butera, jak i Wright H. Andrews mają za sobą 25-letnią rozległą wiedzę w budowaniu relacji z rządem federalnym oraz szerokie polityczne doświadczenie w różnych dziedzinach.
„Obok spraw w Kongresie, gdzie reprezentujemy różne interesy w specjalistycznych komisjach, utrzymujemy kontakty z przywódcami zarówno partii Republikanów, jak i Demokratów. Firma para się sprawami dotyczącymi polityki i ustanawiania przepisów prawnych utrzymując w tej dziedzinie łączność z Białym Domem oraz kierownictwem najważniejszych sekretariatów stanu”.
Butera&Andrews utrzymuje również kontakty z organizacjami o międzynarodowym zasięgu, jak na przykład z Bankiem Eksportowo Importowym, Federalną Korporacją Rezerw Ubezpieczeniowych, Urzędem Nadzoru Oszczędności, Federalną Komisją Handlu, Departamentami (ministerstwami) Skarbu, Gospodarki Energetycznej, Obrony, Gospodarki Mieszkaniowej i Urbanizacji, Transportu, Ochrony Środowiska, z Federalną Służbą Śledczą (FBI), Bankiem Rezerw Federalnych (Fed), Międzynarodowym Funduszem Monetarnym, z Urzędem Zarządzania i Budżetu, Federalną Komisją Elektoralną oraz z Bankiem Światowym.
Jako jedną z podstawowych działalności firmy wymieniono: „aktywny, bezpośredni lobbing oraz reprezentację, w tym ustne i pisemne składanie oświadczeń przed Kongresem oraz odpowiednimi osobami w federalnych agencjach i administracji”. To daje wyraźny obraz jak rozgałęzione i wysoko sięgające są w Stanach Zjednoczonych koneksje firmy doradców prawnych Butera&Andrews. Niezależnie od formalnego partnerstwa w firmie Butera&Andrews, Wright Andrews miał swoje własne rozległe interesy, które trudno dokładnie prześledzić. Z calą pewnością brał czynny udział w organizowaniu stowarzyszeń mających na celu ochronę interesów firm udzielających kredyty subprime, jak na przykład National Home Equity Mortgage Association, pozostając jej wierny, jako stały radca prawny.
Ta organizacja była i nadal jest jednym z największych zrzeszeń biznesowych w Stanach skupiającym około 250 firm kredytów subprime (80 proc. tego rodzaju biznesu w USA), które łącznie obracają funduszami sięgającymi około 500 mld dolarów rocznie. Innym, nieco mniejszym stowarzyszeniem, gdzie Andrews również ma swoje interesy jest Coalition for Fair and Affordable Lending. Sprawuje tam funkcję prezesa, natomiast przewodniczącym rady nadzorczej jest Scott McAfee, do niedawna był prezesem Ameriquest Mortgage Co. Prawdopodobnie nie są to jedyne organizacje służące Andrewsowi do mniejszego czy większego kamuflowania jego rozległych interesów, w tym przede wszystkim jego działalności w charakterze lobbysty.
Jego żona, Lisa Andrews jest prezesem własnej firmy Washington Communications Group Inc, specjalizujące się w reprezentowaniu interesów klientów w kontaktach z Kongresem Stanów Zjednoczonych. Ponadto w 2003 r. powołana została przez Arnalla na senioralne stanowisko wiceprezesa do spraw kontaktów z rządem, w Ameriquest Mortgage Co. Czynnie współuczestniczyła w organizowaniu stowarzyszeń i innych organizacji ochrony interesów kredytodawców subprime. Formalnie jej interesy nie miały nic wspólnego z działalnością jej męża, ale kto w to uwierzy?
Przy okazji warto prześledzić jej karierę. Doświadczenia nabierała jako prawnik zatrudniony przez jedną z największych globalnych firm ubezpieczeniowych, a następnie w firmie Butera&Andrews. W latach 1997 – 2001 pracowała jako prawa ręka z-cy sekretarza skarbu Stanów Zjednoczonych. Z jej porad często korzystało co najmniej dwóch kolejnych sekretarzy.
Ameriquest Mortgage Co.
Firma Ameriquest Mortgage Co., do niedawna jeszcze główny gracz na amerykańskim rynku kredytów subprime, wyrosła jak gdyby z niczego. Jeszcze pod koniec lat 90. mało kto o niej słyszał, a już w 2005 r. była takim potentatem, że mogła sobie pozwolić na to, by za jednym zamachem wydać na cele reklamowe 15 mln dolarów. Chodzi w tym wypadku o sfinansowanie największego widowiska świata – Halftime Super Bowl Show na stadionie Alltel w Jacksonville na Florydzie z okazji finałów amerykańskiego footbolu.
Trzeba było zarobić całą masę pieniędzy, by pozwolić sobie na występowanie w charakterze sponsora dla Rolling Stones, podczas ich tournee po USA w 2005 r. czy też wystawić swój team na wyścigi NASCAR, największej imprezy samochodowej w Stanach. Ameriquest, tak szybko jak się pojawiła na firnamencie kredytów, tak szybko zniknęła, nękana przez wierzycieli, jak również przez mocno zaszarganą opinię. Firma wywodzi się z założonej w 1979 r. przez Rolanda Arnalla niedużej kalifornijskiej kasy pożyczkowo-oszczędnościowej, którą po 1980 r. przekształcono w kasę pożyczkową kredytów hipotecznych, a później przemianowano na Ameriquest Capital. (W tzw. międzyczasie Ronald Arnald dorobił się multimiliardowego majątku i jest obecnie ambasadorem USA w Holandii.)
W 1999 r. w wyniku fuzji z innymi firmami Arnalla oraz reorganizacji powstała firma holdingowa pod nazwą AAC Capital Holdings z trzema córkami, wśród których Ameriquest Mortgage Co. powierzono funkcje kasy pożyczkowej dla klienta indywidualnego. Prócz Ameriquest Mortgage w skład holdingu wchodziły: firma Argent Mortgage udzielająca pożyczek zbiorowym kredytobiorcom oraz AMC Mortgage Services. Ta ostatnia wyspecjalizowała się w udzielaniu mieszkaniowych pożyczek hipotecznych indywidualnym kredytobiorcom, ale w znacznie mniejszej skali niż jej słynna siostra.
Po reorganizacji biznes Ameriquest Mortgage rósł jak na drożdżach, tym bardziej, że firma, jako jedna z pierwszych na świecie, wykorzystała komputery i Internet dla wyszukiwania potencjalnych klientów i oferowania im swych usług. Biznes kwitł aż do połowy 2005 r., kiedy to do jednego z sądów w Teksasie wpłynął zbiorowy pozew przeciwko firmie. Oskarżono ją o niezgodne z etyką biznesową i prawem postępowanie wobec kredytobiorców, w tym także o naciąganie i oszukiwanie klientów. Na początku 2006 r. sprawa zakończyła się ugodą, w wyniku której Ameriquest wypłacił poszkodowanym niebagatelną sumę 325 mln dolarów.
Ta sprawa nabrała rozgłosu i położyła się cieniem na dalszej działalności Ameriquest, tym bardziej, że firmie groziły dalsze pozwy. W tej sytuacji Arnall zdecydował się na odsprzedanie biznesu. Nabywcą okazała się największa na świecie grupa bankowa City, którą już od dawna łączyły z holdingiem liczne interesy. Już w pierwszej połowie 2007 r. przestano udzielać kredytów. We wrześniu City Group nabyła za kwotę 45 mld dolarów prawa firmy do ściągania należności za wcześniej udzielone pożyczki, Tym samym firma Ameriquest Mortgage Co, formalnie przestała istnieć. W tym samym czasie City Group, za nieujawnioną sumę nabyła od AAC Capital Holding wymienioną poprzednio firmę Argent Mortgage.
Przy tej okazji warto ujawnić, że zanim jeszcze City Group nabyła firmę Ameriquest, to już wcześniej ten bank nabył na własność inne biznesy parające się kredytami subprime. Ameriquest Mortgage Co. często mylono z AmeriQuest Transportation and Logistics Resources. Prócz podobnej nazwy obydwie firmy nie miały ze sobą nic wspólnego.
Korupcja polityczna w majestacie prawa
Ameriquest Mortgage Co. bezpośrednio oraz pośrednio poprzez różne inne podmioty gospodarcze w tym zrzeszenia i stowarzyszenia oraz współpracujące firmy przeznaczała bardzo poważne kwoty, przekazywane następnie w formie donacji na działalność partii politycznych oraz na zasilanie funduszy wyborczych poszczególnych polityków. W procederze wspomagania polityków brali udział członkowie kierownictwa oraz niektórzy pracownicy, jako indywidualni poplecznicy kandydatów na stanowiska federalne czy stanowe.
W latach 2003 – 2004 metody stosowane przez firmy kredytów subprime w polowaniu na klienta, a jeszcze bardziej bezwstydnie wysokie oprocentowania pożyczek i bezwzględność w ściąganiu należności, spowodowały protesty społeczne, które nie mogły ujść uwadze władz stanowych, a też federalnych. Grupy konsumenckie coraz głośniej poczęły się domagać odpowiednich zabezpieczeń prawnych i ochrony przed nadmiernym wyzyskiem. Pod tym naciskiem najpierw w stanie Georgia, a następnie w New Jersey wprowadzono przepisy zwane Anti-Predatory Lending Act (przepis przeciwko wyzyskowi). Również w Kongresie coraz więcej osób domagało się takich przepisów. Inne stany postanowiły czekać, by zobaczyć, co z tego wyniknie.
Po wprowadzeniu odpowiedniego przepisu w stanie Georgia niemal natychmiast spadły wybujałe zyski firm kredytów subprime. Na znak protestu Ameriquest przestała udzielać pożyczek w tym stanie. Dodatkowo, niemal natychmiast ruszyła olbrzymia machina propagandowa, mająca na celu wykazanie jak niedoskonałe są te przepisy i jakie rzekome straty przynoszą one gospodarce Stanów Zjednoczonych. Na przykład National Home Equity Mortgage Association, zrzeszenie pozostające pod wpływem Wrighta Andrews, opublikowała pseudonaukowe studium, wykazujące, że tylko w stanie New Jersey, nowe prawa spowoduwały zmniejszenie zapotrzebowania na kredyty mieszkaniowe o 4 mld dolarów, a co za tym idzie przyczyniły się do redukcji powszechnego budownictwa mieszkaniowego.
Ponieważ trudno było podważyć istotę zasadności nowych przepisów, cała akcja skierowana została w kierunku ich zagmatwania i rozwodnienia, tak by w praktyce okazały się one mało skuteczne lub wręcz niewykonalne. Szczytem zakłamania była wypowiedź złożona przez Wrighta Andrewsa przed Kongresem Stanów Zjednoczonych w 2005 r. Andrews wyraził przekonanie, że dyskutowane w Kongresie prawo przeciwko nadmiernemu wysyskowi na rynku kredytów subprime przyczyni się do przeciwstawienia się nieuczciwym praktykom. Równocześnie stwierdził, że nie reprezentuje w tym przypadku firmy Ameriquest i że nie ma pojęcia o zasadach postępowania tej firmy. Tej akcji propagandowo-uświadamiającej towarzyszyła wzmożona aktywność w przekupywaniu partii politycznych oraz poszczególnych polityków przy pomocy różnego rodzaju datków i donacji.
A było tego niemało. Trudno dotrzeć do każdego datku, ponieważ w zdecydowanej większości były to rozdrobnione kwoty, ale w swej masie szły one w grube dziesiątki milionów dolarów. Były to donacje składane zarówno przez osoby indywidualne, jak i firmy. O ile donacje na organizacje quasi-społeczne, a w rzeczywistości reprezentujące określony profil polityczny nie miały restrykcji, o tyle składane na partie polityczne, a tym bardziej na fundusze wyborcze poszczególnych osób, posiadały swój prawny pułap. Drogą do obejścia tego pułapu było nieoficjalne nakłanianie pracowników firmy do składania datków na fundusz określonej partii czy też polityka.
Tym niemniej nie wszystko udało się ukryć i zakamuflować. Niektóre dane, w ten czy inny sposób, ujrzały światło dzienne. Przytoczone cyfry pochodzą z różnych źródeł. Niektórych z nich nie jestem w stanie zweryfikować z uwagi na brak odpowiednich środków. Zacznijmy od właściciela Ameriquest Mortgage Co., Rolanda Arnalla i jego żony Dawn. W samym tylko 2004 r. Dawn Arnall wpłaciła na rzecz prorepublikańskiej organizacji Progress for America Voter Fund okrągłą sumkę 5,5 mln dolarów, a w roku następnym, wspólnie z niejakim Alexem Spanos już 15,7 mln. Ponadto jako kwestarze na rzecz funduszu wyborczego prezydenta Busha państwo Arnall zebrali w tym samym roku 200 000 dolarów.
Tak samo hojni byli dla gubernatora Kalifornii Schwarzeneggera. Na konto popieranej przez niego organizacji California Recovery Team wpłacili 5 mln dolarów. Natomiast sama firma Ameriquest wpłaciła na rzecz Busha 250 000 dolarów, a na rzecz Szwarzeneggera aż 500 000 dolarów.
Szacuje się, że donacje polityczne firmy Ameriquest, w tym także kierownictwa i współmałżonków, wyniosły w latach 2002 – 2006 łącznie około 20,5 mln dolarów amerykańskich, pozostawiając daleko w tyle następną w tym wyścigu szczurów Countrywide Financial z tylko 2 mln. Powyższe sumy nie ujmują dodatkowych bardzo poważnych kwot przeznaczonych na bezpośredni lobbying, a wpłacanych na konto różnego rodzaju korporacyjnych stowarzyszeń i zrzeszeń, czy też firm zajmujących się bezpośrednio tym procederem, jak na przykład Butera&Andrews.
Niestety nie udało mi się w tym przypadku dotrzeć do bardziej wiarygodnych źródeł, jeżeli chodzi o Ameriquest, ale musiały to być poważne pieniądze zważywszy, że wspominana poprzednio Countrywide Financial przeznaczyła na ten cel 6,7 mln dolarów. Wiadomym natomiast jest, że w latach 2002 – 2006 Coalition for Fair and Affordable Lending przeznaczyła na lobbying przeciwko prawom biorącym w obronę konsumenta, niebagatelną sumę 6,3 mln dolarów. Wygląda, że lobbying jest bardzo popłatnym interesem, jeżeli w tym samym czasie firma Butera&Wright z tytułu samego tylko pośrednictwa zgarnęła okrągłe 4 mln dolarów.
Nie wiadomo, czy obecne perturbacje tak bardzo zagrażałyby równowadze gospodarczej na świecie, gdyby nie działalność korupcyjna jednej amerykańskiej firmy kredytów subprime i współpracującej z nią pary lobbystów. Wygląda na to, że lobbing jest bardzo popłatnym interesem, jeżeli w tym samym czasie firma Butera&Wright z tytułu samego tylko pośrednictwa zgarnęła okrągłe 4 mln dolarów. Można by zadać pytania co wspólnego ma przedstawione przekupstwo polityczne z załamaniem się rynków budownictwa mieszkaniowego i kredytów subprime w USA i grożącą światu recesją. Odpowiedź jest prosta.
Dzięki przekupstwu politycznemu, w stanach Georgia i New Jersey rozwodniono i sprowadzono na boczny tor przepisy ograniczające samowolę i lichwiarskie praktyki firm udzielajacych kredytów subprime. Miało to negatywne odbicie w innych stanach, gdzie również zamierzano wprowadzić te przepisy, co dało tym firmom wolną rękę. Dzięki temu grabieżcze popierane przez banki, praktyki pożyczkodawców subprime pozbyły się jakichkolwiek poważniejszych ograniczeń prawnych, co doprowadziło do nadmiernego drenażu kieszeni milionów amerykańskich ciułaczy. W konsekwencji doszło do bardzo poważnego zachwiania równowagi pomiędzy popytem a podażą na rynku budownictwa mieszkaniowego Stanów. Wywołało to lawinę, której dzisiaj nie da się już zatrzymać.
Jerzy Wachsberger