Na otwarciu 23 marca za akcje Rank Progress płacono 89 groszy. Wcześniej w marcu kosztowały one momentami 60 groszy. Dziś za te same papiery zapłacić trzeba było nawet 2,65 zł. Do wypracowania blisko takiego wzrostu wystarczyło pięć sesji, czyli giełdowy tydzień.


Rank Progress to spółka prowadząca działalność inwestycyjno-deweloperską na rynku krajowym, polegającą na pozyskiwaniu nieruchomości i ich zabudowie obiektami handlowymi z przeznaczeniem na wynajem lub sprzedaż. Jednak po raz ostatni spółka wykazała zysk netto w IV kwartale 2013 roku. W 2015 roku strata netto przekroczyła 50 mln zł, mimo iż przychody wyniosły ledwie 73 mln zł. To konsekwencja m.in. znaczących przeszacowań w wartości aktywów. Mimo to kurs spółki w ostatnich dniach wystrzelił w górę.
Brak racjonalnych przesłanek do wzrostu kursu i dynamika rajdu każą wiązać Rank Progress z tzw. "rajami dla spekulantów". Są to przypadki, w których cena gwałtownie rośnie, by potem jeszcze gwałtowniej spadać. Póki co kurs Rank Progressu jest windowany i mówienie o tym, że zaraz spadnie byłoby wróżeniem z fusów. Warto jednak podejmując decyzję o zakupie akcji spółki, mieć na uwadze historię podobnych wystrzałów.
Szczególnie, że spółka na giełdzie nie cieszy się najlepszą reputacją. Z powodu notorycznych strat znalazła się ona m.in. na liście spółek podwyższonego ryzyka Bankier.pl. Symboliczne było także zawieszenie przez DM BOŚ wydawania rekomendacji dla spółki. W raporcie z 6 grudnia 2015 roku analitycy tłumaczyli, że spółka boryka się z problemami z płynnością, a przychody z najmu nie wystarczają na pokrycie kosztów. Wśród głównych problemów upatrywali oni w opóźnianiu/niemożności sprzedaży centrów handlowych. A pieniądze spółce są potrzebne, w czerwcu musi wykupić obligacje warte 100 mln zł.
Dodatkowo pod względem giełdowej wyceny w szerszej perspektywie sytuacja Rank Progressu nie jest aż tak różowa, jak wskazywałyby na to ostatnie dni. Spółka wciąż ma do odrobienia znaczące straty z wcześniejszych lat.
Fortuny znikąd, czyli „raje dla spekulantów” na GPW

„Raje dla spekulantów” to często ulubieńcy drobnych inwestorów. Pozwalają szybko powiększyć kapitał nawet o kilkaset procent, jednak najczęściej kończą one na dnie. A wraz z nimi akcjonariusze, którzy na ten rollercoaster wsiedli.