Nie mieć na tyle gotówki, by kupić dom, nie chcieć lub nie móc wnioskować o kredyt, a mimo to kupić upatrzoną nieruchomość. Takie skutki mogłyby przynosić internetowe serwisy crowdfundingowe.
Na początku lipca amerykańska telewizja CNN opublikowała materiał dotyczący małżeństw, które w internecie zbierały pieniądze potrzebne do adopcji dziecka. Przyszli rodzice ogłaszali się na specjalnie dla tego celu utworzonych stronach internetowych (AdoptTogether.org, GiveForward.com). Określali kwotę, jaka będzie im potrzebna do przeprowadzenia procesu adopcji i najczęściej po kilku miesiącach osiągali zamierzony cel. Powody braku własnych środków były różne – kosztowna przeprowadzka, negatywne nastawienie do kredytów bankowych, ograniczone możliwości pożyczkowe w rodzinie lub niespodziewanie krótki czas oczekiwania na dziecko.
Skoro więc można w ten sposób spełnić marzenie o dziecku, rodzi się pokusa, żeby spróbować uzbierać pieniądze i na inny cel. Przykładowo na własne M.
Oryginalne projekty na topie
Crowdfunding, czyli tzw. finansowanie społecznościowe polega na dostarczaniu kapitału przez szeroką społeczność wirtualną, która chce wesprzeć kreatywnego pomysłodawcę – czytamy na jednej z tematycznych stron internetowych www.crowdfunding.pl. Na zachętę od razu pojawia się informacja o skali potencjalnych korzyści – w ten sposób można zdobyć nawet kilka milionów złotych.
Ci sami ludzie, którzy nigdy nie poprosiliby o pomoc znajomych, w internecie z dużą otwartością zabiegają o sfinansowanie swoich marzeń. Konkurencja jest poważna, zatem szansę na przebicie się mają te pomysły, które przykuwają uwagę. Dla niektórych taką rolę odgrywają zbiórki na wymarzony dom.
Dom trudniejszy niż dziecko
„Mam na imię Lindsey. Pracuję w lokalnym sklepie spożywczym i próbuję odkładać na piękny dom” – pisze więc mieszkanka stanu Waszyngton w serwisie gofundme.com, prosząc internetową społeczność o wparcie w wysokości 100 tys. dolarów na własną nieruchomość. Ogłoszenie jest krótkie, towarzyszy mu zdjęcie zbierającej, informacji niewiele. Efekt zbiórki: 125 dolarów.
Źródło: polakpotrafi.pl
O wsparcie na budowę domu pasywnego starał się też na łamach polakpotrafi.pl Jerzy Krysiuk. – Do dnia dzisiejszego poczyniłem wiele przygotowań i włożyłem wiele własnych środków, ale widzę, że bez waszego wsparcia realizacja zajmie mi wiele lat. A na to szkoda czasu – napisał w ogłoszeniu, dzięki któremu chciał zgromadzić 160.000 zł. „Projekt zostanie ufundowany, jeśli do 20:00 06.12.2011 otrzyma co najmniej 80.000 zł wsparcia”. Wspierający był jednak tylko jeden, a kwota symboliczna.
Nie dla domów crowdfunding
Relacja kwot oczekiwanych do zgromadzonych dowodzi, że publiczne zbiórki na nowy dom nie przynoszą spektakularnych sukcesów. Bo chociaż udawało się już za pomocą crowdfundingu zgromadzić pokaźne miliony dolarów, to dotyczyły one przede wszystkim tzw. twórczych projektów - gier, muzyki czy innowacji technologicznych. Takie projekty bywały finansowane w zaskakującym tempie i skali.
W przypadku nieruchomości spełnianie marzeń nie jest tak proste. Łatwiej jeszcze uzbierać potrzebną sumę, jeśli nieruchomość jest konieczna, bo poprzednią zniszczyło tornado albo proszący ogłoszeniodawcy od lat pomieszkują w kamperze. Dramatyczne zdjęcia zgliszczy albo niewinnych dzieci są w stanie zdziałać najwięcej. Ale i w takich przypadkach zbiórki dotyczą raczej tysięcy niż setek tysięcy dolarów.
Przeglądającym serwisy crowdfundingowe szybko rzuci się w oczy mnogość kategorii segregujących ogłoszenia – sztuka, moda, wideo, fotografia, technologie, teatr, zdrowie, zwierzęta, polityka, edukacja. Ogłoszeniodawców obowiązuje duża dowolność. Prawdziwe sortowanie ofert urządzą im jednak fundatorzy.