Dodatkowo z badań wynika, że ich pomysły na ograniczenie konsumpcji wyrobów tytoniowych okazują się nie tylko nieskuteczne, ale bardziej szkodliwe niż gdyby ich nie stosowano w ogóle.
Bezpośrednim zagrożeniem dla branży tytoniowej jest unijna dyrektywa 2001/37/WE. Jej celem jest ograniczenie palenia poprzez utrudnienie palaczom dostępu do tytoniu oraz zniechęcenie potencjalnych palaczy do wpadnięcia w „sidła nałogu”. Zdaniem pomysłodawców cele te uda się zrealizować poprzez:
- zakaz ekspozycji w punkcie sprzedaży (RDB - Retail Display Ban), innymi słowy ukrycie wyrobów tytoniowych w sklepie w taki sposób, by były one niewidoczne dla kupujących, tzw. „sprzedaż spod lady”,
- ujednolicenie wyglądu opakowań - paczki tego samego koloru (np. biała), rozmiaru i kształtu, nazwa produktu wydrukowana ujednoliconą czcionką, brak symboli i innych znaków graficznych związanych z marką oraz dodanie dużego drastycznego obrazku przedstawiającego skutki palenia np. zdjęcie zdeformowanych przez nowotwór ust palacza,
- zakaz używania określonych składników w produkcji papierosów m.in. tych odpowiedzialnych za „smak”.
Argumenty przeciw
O tym, że plany UE będą nieskuteczne, ale także spowodują patologiczne odejście konsumentów i producentów do szarej strefy, wiadomo było od dawna. Pisaliśmy o tym m.in. w artykule Palenie branży tytoniowej. Również Pracodawcy RP wyraźnie podkreślają, że zmiany w dyrektywie wpłyną na pogorszenie sytuacji w branży tytoniowej. Zdaniem tej organizacji:
- nielegalny obrót wyrobami tytoniowymi stanowi ok. 20% rynku i kosztuje budżet państwa od 3 do 4 mld zł rocznie,
- ujednolicenie opakowań papierosów oraz brak znaków towarowych ułatwi ich podrabianie i ściganie?,
- zakaz ekspozycji w sklepach ułatwi wprowadzenie do obrotu nielegalnych produktów,
- zakaz stosowania dodatków do tytoniu uderzy w polskich plantatorów tytoniu. Istnieje niebezpieczeństwo, że skierują swoją produkcję na nielegalny rynek,
Do tego firma Deloitte pokusiła się o raport dotyczący opakowań wyrobów tytoniowych. Główne wnioski w nim zawarte podważają sens planowanych zmian w dyrektywie tytoniowej. Przede wszystkim z raportu wynika, że ujednolicenie opakowań i cen papierosów doprowadzi do sytuacji, że to właśnie koszt zakupu paczki będzie jedynym kryterium wyboru, a w tej sytuacji konsument zawsze wybierze nielegalny produkt. Konsekwencje są oczywiste:
- zmniejszenie przychodów do budżetu państwa,
- powiększenie szarej strefy,
- zmniejszone przychody uczciwych producentów tytoniu.
Minister zdrowia ostrzega
Palenie szkodzi zdrowi - od lat przyznają to nawet najwięksi producenci papierosów. Palacze zarówno bierni jaki i czynni statystycznie są bardziej narażeni na:
- raka płuc,
- choroby wieńcowe,
- nadciśnienie,
- udar mózgu

Statystyki te można uznać za mocno przesadzone. Prawda jest taka, że nie wiadomo ile pieniędzy ze środków NFZ trafia na leczenie palaczy. Być może jest to 18 mld złotych, ale równie dobrze może to być o wiele mniej. Naturalnie należy zaznaczyć, że pieniądze na służbę zdrowia pochodzą ze składki zdrowotnej. Czy powinna ona być wyższa dla palaczy? Być może należy ją stopniować, ale palenie nie może być głównym kryterium – równie dobrze należy tego wymagać od miłośników fast foodów lub sportów ekstremalnych, czemu subkultur? Od emosów, że się potną?. Dyskusje na temat sensu istnienia składki zdrowotnej i wyższości prywatnych ubezpieczeń od NFZ to temat na inny artykuł.
Do tego należy dodać 20 mld zł akcyzy. Więc tak naprawdę finansowy argument dotyczący obciążeń budżetu państwa jest co najmniej nietrafiony – 8,5 mln palaczy w naszym kraju raczej przyczynia się do wzrostu dochodów budżetowych. Jeżeli do tego zaznaczy się, że przewidywana długość życia palacza jest o kilka lat krótsza niż osoby niepalącej i obliczy sumę zaoszczędzonych środków należnych mu z tytułu emerytury wypłacanej z ZUS, to okazuje się, że dla państwa walka z paleniem jest pod względem finansowym nieopłacalna.
Zmęczeni paleniem
Z drugiej strony państwu zależy na tym by obywatele byli silni, zdrowi, a przede wszystkim zdolni do jak najdłuższej pracy. Biorąc pod uwagę niż demograficzny, możliwą bezpłodność dotykającą nałogowców oraz różnego typu uszkodzenia kodu genetycznego wywołane paleniem – ewentualne zyski finansowe pochodzące z akcyzy w dłuższym okresie nie są w stanie zrekompensować „strat społecznych”.
Czy rząd uratuje branżę tytoniową?
Uzależnione i chronicznie zmęczone społeczeństwo nie będzie w stanie konkurować z państwami, które rozpoczęły walkę z paleniem 20 lat temu – ich obywatele żyją dłużej, nie spędzają tygodni w szpitalach, a co za tym idzie – mają więcej czasu na to by budować dobrobyt, tworzyć innowacje itp. Tego nie da się wycenić, ale z całą pewnością w dłuższym okresie wygeneruje większy zysk do budżetu niż akcyza.
Zakaz palenia
W listopadzie 2010 roku wprowadzono zakaz palenia w lokalach. By palacz mógł sobie „puścić dymka” przy piwie lokal musi posiadać odpowiednio wydzieloną salę dla palących. Większość właścicieli pubów i dyskotek była temu przeciwna, ponieważ narażała ich na dodatkowe koszty oraz istniało niebezpieczeństwo, że utracą część klientów. Zakaz palenia uderzył przede wszystkim we właścicieli małych lokali, którzy nie mieli możliwości wydzielenia osobnego pomieszczenia dla palaczy.
Niestety na razie nie ma badań, które pokazywałyby rozmiar strat i inwestycji poniesionych przez właścicieli pubów i restauracji. Z drugiej strony jedno jest pewne – zakaz palenia wyraźnie poprawił komfort przebywania w niezadymionym pubie. Niepalący są zadowoleni, że „nie śmierdzi”, a co ciekawe część nałogowych palaczy przyznaje im rację. Z badań TNS OBOP wynika, że 68 proc. palących i 84 proc. niepalących klientów, popiera wprowadzenie obostrzenia.
Skuteczna walka z paleniem
Dyrektywa tytoniowa ma być sposobem UE na ograniczenie palenia. Niestety wszystko wskazuje, że jedynie utrudni ona palaczom pozyskanie ulubionych papierosów po odpowiednio niskiej cenie. Liczba palaczy spadnie o kilka procent, ale niestety nieproporcjonalnie do strat z tytułu zmniejszonej akcyzy. Skorzysta na tym szara strefa i przemytnicy zza wschodniej granicy. Stracą uczciwi przedsiębiorcy.
Nie ma skutecznej metody na szybkie ograniczenie palenia. Oczywiście można by zdelegalizować papierosy, ale najprawdopodobniej efekt tego byłby odwrotny do zamierzonego, ponadto casus prohibicji w USA i rozwoju zorganizowanych grup przestępczych w tamtym okresie, raczej skutecznie zniechęcają polityków do takich pomysłów. Niestety najlepszym sposobem na zniechęcenie do wejścia w nałóg jest kampania informacyjna dotycząca chorób na jakie narażeni są palacze oraz kreowanie mody na niepalenie. Dalsze podnoszenie cen, unifikacja opakowań oraz pogorszenie jakości tytoniu to sposoby skuteczne wobec nielicznych a na większość może działać wręcz odwrotnie – w końcu nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl
Zobacz też:
» Polska dziewiąta w wydawaniu środków
» Stopa bezrobocia w kwietniu wyniosła 12,6%
» Różne recepty na ekobiznes
» Polska dziewiąta w wydawaniu środków
» Stopa bezrobocia w kwietniu wyniosła 12,6%
» Różne recepty na ekobiznes