Ponad - 326 tys. obywateli Wenezueli, nękanej brakami rynkowymi i drożyzną, pojechało na zakupy do Kolumbii w ciągu pierwszego tygodnia - po ponownym otwarciu granicy między obu krajami - podały w sobotę oficjalne źródła kolumbijskie.
80 proc. Wenezuelczyków, którzy udali się do sąsiedniego kraju, podało w ankietach jako motyw podróży "zakupy różnych produktów spożywczych, leków i odzieży", 7 proc. - wizyty u lekarzy specjalistów, a pozostali inne powody.
Jedną z głównych przyczyn dramatycznych braków w zaopatrzeniu wenezuelskich sieci handlowych i powstania czarnego rynku artykułów pierwszej potrzeby jest kryzys gospodarczy, spowodowany spadkiem cen ropy naftowej i jej pochodnych.
Zgodnie z porozumieniem wenezuelsko-kolumbijskim w sprawie przywrócenia normalnego ruchu granicznego obywatele obu krajów mogą przewozić przez granicę również części do samochodów na osobisty użytek.
Licząca ponad 2,2 tys. kilometrów granica między Wenezuelą a Kolumbią została zamknięta przed rokiem na polecenie prezydenta tego pierwszego kraju Nicolasa Maduro. Uzasadnił on tę decyzję przedostawaniem się na terytorium Wenezueli "grup paramilitarnych" operujących w strefie granicznej.
Istotną przyczyną decyzji o zamknięciu ruchu granicznego był dokonywany na wielką skalę przemyt niezwykle taniej w Wenezueli benzyny i oleju napędowego.
Praprzyczyną obecnego głębokiego kryzysu - w Wenezueli jest - zdaniem ekonomistów - to, iż gospodarka kraju w ciągu 17 lat "rewolucji boliwariańskiej", zapoczątkowanej w interesie najuboższych obywateli przez prezydenta Hugo Chaveza, nie uległa niezbędnej dywersyfikacji.
Szansę na transformację stwarzał długi okres utrzymywania się wysokich cen ropy naftowej. (PAP)
ik/ mal/


























































