

Rząd nie radzi sobie z zapewnieniem sieci przedszkoli i żłobków dla wszystkich młodych rodziców. Dlatego stosuje się politykę zostawiania matek w domach. Niby chodzi o pomoc młodym kobietom, a tak naprawdę jest to wynik bezradności państwa - mówi w wywiadzie dla Bankier.pl wicemarszałkini Sejmu Wanda Nowicka, była przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
![]() |
foto: materiały dla mediów |
Bankier.pl: Na pierwszym miejscu jest praca, a na drugim - rodzina - tak w wywiadzie dla Bankier.pl mówiła Aniela Hejnowska, prezes Groupona. Spotkała ją za to ostra krytyka ze strony internautów, chociaż - jak zaznaczyła w kolejnej rozmowie, gdyby to powiedział mężczyzna, nikt by nie zwrócił na to uwagi. Co Pani o tym sądzi?
Wanda Nowicka, wicemarszałkini Sejmu: To jest wpychanie kobiety w stereotyp. Kobieta, owszem, może pracować, może się kształcić, może myśleć o karierze zawodowej - ale nie może twierdzić, że stawia to wyżej niż najważniejszą, wyznaczoną jej przez społeczeństwo funkcję, czyli opiekę nad dziećmi i zajmowanie się domem. Wcale mnie to nie dziwi.
To często powoduje, że kobiety, które w sferze zawodowej osiągnęły sukces, muszą się z niego wytłumaczyć. Podkreślają, że są zaangażowane w pracę, ale rodzina i dom są na pierwszym miejscu. Druga sprawa, to że dziennikarze, zwłaszcza pism kobiecych, w swoich rozmowach z nimi będą dążyć do tego, żeby taka deklaracja padła. Wciąż trudno kobietom wyjść z tej strefy domowej, rodzinnej, która jest uważana za najważniejszy dla nich obszar. A jeśli z powodzeniem prowadzą biznesy, robią karierę - sugeruje się, że pewnie w domu są nieszczęśliwe. Biedne, samotne kobiety sukcesu.
» Ponad 130 kobiecych pomysłów na biznes w Bankier.pl |
Również przy wydłużeniu urlopu macierzyńskiego dało się słyszeć komentarze, że roczna przerwa w pracy to też wskazanie kobiecie jej miejsca - w domu, z dzieckiem. Jak Pani sądzi, jak to zmieni sytuację kobiet na rynku pracy?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba spojrzeć na problem z kilku różnych punktów widzenia. Ja oczywiście podchodzę z sympatią i zrozumieniem do tych młodych matek, które cieszą się i walczyły o swoje prawo do wydłużenia tego urlopu. Pamiętam swoje emocje z tego okresu - chciało się spędzać z dzieckiem jak najwięcej czasu. Ale od pewnego momentu, koniecznie chciało się wyjść z domu - przynajmniej to jest moje doświadczenie.
Trudno jednak patrzeć na urlop macierzyński tylko z punktu widzenia indywidualnych wyborów, trzeba też spojrzeć na sprawę z perspektywy polityki społecznej, polityki państwa i spoleczno-ekonomicznych skutków tej polityki. W tej sytuacji kobiety coś zyskały, to jest dłuższy urlop, ale mogą też coś stracić - i ja sądzę, że stracą. Z urlopu zdecydowanie częściej korzystają kobiety niż mężczyźni i podobnie może być z tym wydłużonym urlopem, co tylko utrwali w naszym myśleniu stereotyp, że tylko kobieta może i powinna opiekować się dzieckiem. Lepiej byłoby dążyć do sytuacji, w której obowiązki domowe rozkładają się mniej więcej po równo między rodzicami. To będzie miało wpływ na decyzję o zatrudnieniu.
Dziś każdemu trudno jest wejść na rynek pracy - a młoda kobieta, ze względu na możliwość zajścia w ciążę, a potem przejścia na długi urlop, jest postrzegana jako pracownik wysokiego ryzyka.
"Młoda kobieta, ze względu na możliwość zajścia w ciążę, [...] jest postrzegana jako pracownik wysokiego ryzyka",
foto: Ingram Image
Anna Grodzka w rozmowie z Bankier.pl wspominała o rozwiązaniu szwedzkim - gdzie tak samo matka jak i ojciec dziecka mogą skorzystać z urlopu. Wtedy dla pracodawcy rzeczywiście płeć nie ma znaczenia. Czy w Polsce możemy liczyć na podobne rozwiązanie?
Sama jestem autorką projektu o wydłużeniu urlopu ojcowskiego z dwóch tygodni, jak to ma teraz miejsce, do dwóch miesięcy. Projekt został złożony do Sejmu już rok temu.
Uważam, że w tym pierwszym okresie, kilku tygodni, dwóch miesięcy, rzeczywiście kobieta powinna być przy dziecku ze względu na fizyczną więź i karmienie, tu na pewno taka potrzeba istnieje. Potem, a już na pewno po trzech miesiącach, wszystkie obowiązki związane z opieką nad dzieckiem może pełnić mężczyzna. Z wyjątkiem karmienia piersią - ale przecież można karmić mlekiem matki z butelki.
Rząd jednak nie radzi sobie z zapewnieniem sieci przedszkoli i żłobków dla wszystkich młodych rodziców, którzy tego potrzebują. Dlatego stosuje się politykę zostawiania matek w domach. Niby chodzi o pomoc młodym kobietom, a tak naprawdę jest to wynik bezradności państwa, które nie może zaoferować im wyboru pomiędzy sposobami opieki nad dzieckiem. To znaczy, jeśli kobieta chciałaby pójść do pracy, powinna mieć możliwość oddania dziecka do żłobka.
» Od dziś więcej osób skorzysta z urlopu wychowawczego |
Teraz często kobiety muszą stawać przed wyborem pomiędzy samodzielnym wychowywaniem dziecka a powrotem do pracy i zatrudnieniem niani. Nie zawsze jednak to się opłaca - często zarobki kobiety to niewiele więcej niż wynagrodzenie dla opiekunki. Czy z tym da się coś zrobić?
Tak właśnie powstaje błędne koło. Rzeczywiście wiele młodych kobiet poszłoby do pracy, ale zwyczajnie się im to nie kalkuluje. Tu znów jedynym rozwiązaniem znów jest dobra infrastruktura przedszkolna i żłobkowa. Publiczna, czyli taka, która będzie dostępna nie tylko przestrzennie, ale też finansowo. Żłobki i przedszkola prywatne, nawet najlepsze, nie są lekarstwem, bo nie pomogą osobom podejmującym pracę na niskopłatnych stanowiskach czy umowach śmieciowych.
Napisała Pani na swoim blogu o ludziach biednych i o tym, że bywają oni sami obarczani winą za swoje ubóstwo. Mam wrażenie, że na przykład kobiety samotnie wychowujące dzieci z ulgą zrezygnowałyby z pomocy socjalnej, gdyby tylko mogły podjąć pracę.
Obawiam się, że obecny rząd nie ma zrozumienia dla ludzi biednych, mimo pojawiających się od czasu do czasu deklaracji, że coś w tej sprawie trzeba zrobić. Moim zdaniem jest tak, że ten rząd stoi na stanowisku, że za problemy społeczno-ekonomiczne ludzi odpowiadają oni sami. A rząd może interweniować tylko w minimalnym zakresie i w skrajnych przypadkach. Do rządu nie trafia, że polityka społeczna, która pozwoli ludziom samodzielnie rozwiązywać różne problemy, powinna być najważniejsza. Wiadomo, że ważne są różne działania, budownictwo, infrastruktura - ale najważniejsi są ludzie, skoro budujemy drogi, to powinniśmy pomyśleć o tym, czy ludzie będą mieli czym po nich jeździć.
To jest problem systemowy - tu nie pomoże jeden program, to powinien być priorytet państwa. Przyjrzeć się, jak żyją osoby z dochodami poniżej minimalnej pensji, jak ci ludzie sobie radzą i co zrobić, żeby pomóc w taki sposób, żeby jak najszybciej się usamodzielniali. Nie chcemy przecież kreować klientów opieki społecznej i dawać im jak najwięcej. Chodzi o to, żeby ich nauczyć samodzielności, ale w taką politykę trzeba już zainwestować. Przyjrzeć się rozwiązaniom w innych krajach, przemyśleć, konsultować i uznać za priorytet. Ale takiego myślenia u nas nie ma.
"[Trzeba] przyjrzeć się, jak żyją osoby z dochodami poniżej minimalnej pensji, jak ci ludzie sobie radzą i co zrobić, żeby pomóc", foto: Thinkstock
Czy kryzys demograficzny to jest dobry czas na rozmowy o powszechnym dostępie do antykoncepcji, o świadomym rodzicielstwie?
Wszyscy w kraju uznali, że mamy kryzys demograficzny, bo młode kobiety nie chcą rodzić. Mówi się nawet, że kobiety poszły na strajk. I coś w tym jest. Ale można spojrzeć na to inaczej - to znaczy, że świadomi, młodzi ludzie podejmują racjonalne decyzje dotyczące ich własnego życia i po wzięciu pod uwagę okoliczności życiowych, w tym momencie racjonalną decyzją jest nie mieć dzieci. Ja bym powiedziała, że to raczej dobrze świadczy o młodych ludziach, ich odpowiedzialności.
Poza tym wiedza o antykoncepcji czy możliwość dokonywania aborcji nie przekładają się na dzietność - na przykład w Polsce od 1993 roku, od wprowadzenia zakazu aborcji, liczba urodzeń spadła. Co do antykoncepcji, takich badań nie ma, ale wiadomo, że decyzja o powiększeniu rodziny zależy w dużej mierze od sytuacji ekonomiczno-społecznej, a nie od tego, czy ma się dostęp do antykoncepcji czy nie. Za to wielu polityków, zwłaszcza populistów, powołuje się na kryzys demograficzny po to, żeby zyskać poparcie dla własnych przekonań, dotyczących na przykład zakazu aborcji.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiała Katarzyna Jeznach
redaktor Bankier.pl