Giełda samochodowa to jedno z pierwszych miejsc, o którym myślą i sprzedający, i kupujący używany samochód. Ma ona swój specyficzny klimat - jest światem wypastowanych opon i błyszczących silników, w którym wiedza o stanie technicznym schodzi na drugi plan. Poza giełdą, na rynku używanych aut, wcale nie jest lepiej.

Źródło: Thinkstock
Kupując samochód w salonie, możemy się spodziewać, że w ciągu trzech lat jego wartość spadnie o 50%, a w przypadku niektórych modeli nawet więcej. Naturalną alternatywą jest zakup auta używanego. Często jednak, decydując się na takie rozwiązanie, nie zwracamy uwagi na wiele wad kupowanego auta, a nierzadko te wady negatywnie wpływają na bezpieczeństwo naszego pojazdu.
Wszechobecni handlarze
Aby uzyskać obraz, jak wygląda w Polsce handel samochodami, wystarczy wybrać się na giełdę w Lubinie. Jest to największa autogiełda na Dolnym Śląsku i jedna z największych w Polsce. Każdej soboty od samego rana kilkaset samochodów czeka pod stadionem Zagłębia na nowych właścicieli. Na giełdę może wjechać każdy - za niecałe 40 zł możemy stać się jednym ze sprzedających.
![]() | »Co powinieneś wiedzieć, kupując samochód na kredyt |
Jeśli nasze auto to popularny model i dobrze się prezentuje, być może nawet nie będziemy musieli wjeżdżać na plac. Handlarze próbują zatrzymywać co lepsze auta, licząc, że tanio kupią i w ciągu kilku godzin drożej sprzedadzą. Ceny, które proponują, nie są zazwyczaj zadowalające, więc sprzedający często decydują się jednak na wjazd na giełdę. A tam czeka na nas prawdziwy cyrk.
Kolejni "kupujący" zarzucają naszemu cacku powypadkową przeszłość i zły stan techniczny, aby zbić nas z tropu i skłonić do obniżenia ceny. Jednak za którymś razem nawet najwięksi malkontenci mogą zdecydować się na zakup. Najpewniej będzie to handlarz, który "dopieści" nasze auto i za tydzień przyjedzie w to samo miejsce, licząc na zysk.
Na giełdzie panuje prosta zasada: im bardziej się świeci, tym drożej się sprzeda. Najbardziej chodliwe są najpopularniejsze modele, szczególnie z niemieckimi tablicami rejestracyjnymi. Większość aut to golfy, passaty, różne modele audi, skody i forda, do tego bardziej wiekowe mercedesy i BMW. Wszystkie obowiązkowo nawoskowane, z wypastowanymi oponami. Wnętrza, z których bije w nozdrza woń tanich kosmetyków samochodowych, muszą błyszczeć. Pod maską też wszystko lśni - kupujący musi się przecież poczuć jak w salonie. Problem zaczyna się, jeśli na poważnie zainteresujemy się historią auta i jego stanem technicznym. Przekręcone liczniki i brak jakichkolwiek dokumentów świadczących o przeszłości auta to tylko początek góry lodowej.
Eksperci potwierdzają giełdową rzeczywistość
Stare powiedzenie mówi, że właściciel używanego auta ma dwie szczęśliwe chwile - pierwszą, gdy kupuje auto, a drugą, gdy je sprzedaje. Zdanie to potwierdzają wyniki badania sieci, przeprowadzone przez ekspertów Motoraporter. Według nich największym problemem rynku używanych samochodów w Polsce jest rozbieżność między stanem technicznym deklarowanym a rzeczywistym. Z tym najgorzej jest w województwach zachodnich: wielkopolskim (84% ogłoszeń niezgodnych ze stanem faktycznym) i dolnośląskim (81%).
Im starszy, tym lepszy - bo tańszy. Tak Polacy kupują samochody używaneZdaniem ekspertów Motoraportera zakup samochodu używanego w Wielkopolsce jest najbardziej ryzykowny. Właśnie tam najwięcej jest na rynku pojazdów z przeszłością powypadkową (87%). Tam też liczniki są przekręcane w niemal co drugim samochodzie, ale akurat pod tym względem skuteczniejsi są sprzedawcy z województwa mazowieckiego. Zakup używanego samochodu w Polsce to duże ryzyko - jedynie 43% pojazdów po oględzinach było godne polecenia.
Samochód kupujemy sercem, a nie głową
![]() | »Ranking kredytów samochodowych |
Problem w tym, że decyzję o zakupie samochodu często podejmujemy pod wpływem emocji. Czy kupujemy samochód na giełdzie, z komisu, czy z ogłoszenia od osoby prywatnej, bardzo łatwo zachwycić się wyglądem oglądanego samochodu i korzystną ceną. Niestety, zapominamy o sprawdzeniu stanu technicznego, a to ma wielki wpływ na nasze bezpieczeństwo i radość z użytkowania pojazdu.
A przecież nie jest to trudne - po numerze VIN można dojść do wielu użytecznych informacji na temat niemal każdego samochodu (numer ustandaryzowano w 1981 roku). Warto też zainwestować (szczególnie, gdy kupujemy auto stosunkowo młode), oczywiście o ile zgodzi się właściciel, w przegląd przed zakupem, obejmujący choćby badanie grubości lakieru i szkieletu konstrukcji pojazdu.
Cała sytuacja nie zmienia faktu, że na giełdzie można znaleźć prawdziwe perełki - auta od pierwszych właścicieli, z udokumentowaną, wiarygodną historią, a czasem nawet wspaniale zadbane youngtimery. W dodatku sentyment do samochodów niektórych sprzedających może być na tyle duży, że będą skłonni do dużych negocjacji ceny, zapewnieni, że samochód trafi w dobre ręce.
Marcin Lekki
Bankier.pl

























































