Jeśli utrzyma się obserwowany od kryzysu trend, do 2030 roku sieć placówek europejskich banków może zmniejszyć się o połowę. Eksperci A.T. Kearney wskazują, że proces redukcji przebiega bardzo nierównomiernie. Najszybciej sieć dystrybucji tną banki skandynawskie i szwajcarskie, a w Europie Wschodniej naziemnych oddziałów w tym samym czasie przybywało.


Jeden kontynent, cztery bankowe ligi – tak sytuację europejskiej bankowości detalicznej podsumowano w najnowszej edycji raportu „Retail Banking Radar” firmy A.T. Kearney. Eksperci przyjrzeli się kilku wskaźnikom sprawności działania instytucji – m.in. przychodowi na klienta, przychodowi na pracownika i zyskowi na klienta.
Szwajcaria i kraje skandynawskie wyraźnie wyprzedzają pozostałe regiony kontynentu – mogą pochwalić się najniższymi wskaźnikami kosztu do dochodu, wysoką produktywnością pracowników i zyskownością w przeliczeniu na jednego klienta. Europa Zachodnia (obejmująca m.in. Niemcy, Wlk. Brytanię i Francję) mierzy się z wieloma wyzwaniami. W bankach w tym regionie problemem pozostają koszty działania, ale rośnie wskaźnik przychodu na jednego pracownika. Południowa Europa zmaga się z kosztami ryzyka kredytowego, ale odnotowała w 2015 r. najwyższy przyrost zysków w przeliczeniu na klienta. Wschodnia Europa wypada w tym zestawieniu najgorzej – przychód na klienta jest najniższy, podobnie jak zysk.
Europejskie banki w liczbach
- Średni przychód na klienta wynosi w europejskich bankach 666 euro. Najwyższy jest w Szwajcarii (1406 euro), a najniższy w Turcji (110 euro).
- Przychód w przeliczeniu na pracownika najwyższy jest w krajach skandynawskich (394 euro), a najniższy w południowo-wschodniej Europie (75 euro).
- Zysk na jednego klienta to średnio 201 euro, a pierwsze miejsce pod tym względem przypada bankom szwajcarskim (509 euro).
W całej Europie zysk na klienta w 2015 r. wzrósł o 18 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Tymczasem w Polsce wskaźnik ten obniżył się niemal o jedną czwartą – z 75 euro do 57. W raporcie wyróżniono mBank jako jedną z instytucji, która była w stanie w latach 2010-2015 znacząco zwiększyć przychody (o 60 proc.) dzięki skutecznemu wykorzystaniu elektronicznych kanałów dystrybucji.
Placówki w odwrocie
Liczba placówek bankowych spada od 2008 r. w stałym tempie około 2 proc. rocznie. Gdyby ten trend się utrzymał, do 2050 r. na europejskich ulicach nie zobaczylibyśmy ani jednego banku. Eksperci A.T. Kearney wskazują, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny, a proces odchudzania sieci dystrybucji przybiera różne formy w poszczególnych częściach kontynentu.


Skandynawskie banki ograniczyły liczbę placówek o 40 proc. w ciągu ostatnich 8 lat. Oddziały coraz częściej lokowane są poza centrami miast, a niekiedy trafiają na wyższe piętra budynków, co pozwala obniżyć koszty ich utrzymania. W Europie Południowej cięcia miały bardziej doraźny charakter, wymuszony pokryzysowym załamaniem rynku. Niektóre instytucje, jak np. hiszpańska Bankia, zlikwidowały nawet połowę sieci.
Tymczasem w krajach naszego regionu zaobserwowano odwrotny trend. W Polsce, Czechach i na Słowacji sieć placówek od 2008 r. powiększyła się. Zdaniem ekspertów A.T. Kearney odpowiada za to rozwinięty obieg gotówkowy i niskie wyjściowe nasycenie placówkami bankowymi. W ostatnim roku widoczne jednak było zbliżanie się wschodnioeuropejskich rynków do procesów zachodzących w pozostałych częściach kontynentu - banki zredukowały sieć.
Niezależnie od tego, w jakim tempie odbywać się będzie ograniczanie sieci stacjonarnej dystrybucji, bankowość detaliczną czekają duże zmiany. Autorzy raportu prognozują, że placówki zmierzać będą w stronę specjalizacji i zwiększenia roli zdalnego dostępu do kontaktu z pracownikiem. Oddziały coraz częściej lokowane będą w mniej eksponowanych lokalizacjach, a wielość formatów zastąpi połączenie niewielkiej liczby placówek flagowych i większej sieci niewielkich punktów obsługi klienta.