Wybory w Stanach Zjednoczonych nareszcie za nami. Wiemy już, że 45. prezydentem USA zostanie biznesmen, celebryta, miliarder Donald Trump. Prezydent-elekt zostanie zaprzysiężony 20 stycznia 2017 r. Oto rzut oka na to, jak wyglądał 8 i 9 listopada w Stanach Zjednoczonych.
8 listopada Amerykanie stanęli przed historycznym wyborem. Po raz pierwszy prezydentem kraju mogła zostać kobieta lub osoba bez żadnego politycznego dorobku. Amerykanie zdecydowali, że na czele ich państwa stanie ta druga – nigdy nie pełniący żadnej publicznej funkcji Donald Trump. Kandydat Republikanów niespodziewanie zwyciężył w większości wahających się stanów. Niespodziewanie, bo większość przedwyborczych sondaży wyraźnie wskazywała na zwycięstwo Hillary Clinton.


- Chcę być prezydentem wszystkich Amerykanów – mówił Donald Trump po tym jak okazało się, że zdobył 10 głosów elektorskich z Wisconsin i przekroczył magiczną barierę 270 głosów, dającą zwycięstwo w wyborach prezydenckich.
- Teraz jest czas, by Ameryka zaleczyła rany podziałów. Musimy stanąć razem. Zwracam się do wszystkich Amerykanów: Republikaów, Demokratów i niezależnych: nadszedł czas, żebyśmy stanęli razem jako jedno – apelował prezydent-elekt.


Hillary Clinton musiała przełknąć gorzką pigułkę. Była sekretarz stanu i pierwsza dama USA starała się o prezydencką nominację z ramienia Partii Demokratycznej już w 2008 r., jednak musiała uznać wtedy wyższość Baracka Obamy.
Po wyniku dzisiejszego głosowania demokratka zadzwoniła do swojego rywala i pogratulowała mu wygranej. Trump podziękował jej za rywalizację w kampanii wyborczej i w swoim przemówieniu w siedzibie swojego sztabu wyborczego w Nowym Jorku powiedział, że wszyscy Amerykanie mają ogromny dług wdzięczności wobec Clinton za jej wieloletnią służbę publiczną.


Sympatycy Donalda Trumpa i Hillary Clinton zbierali się w sztabach wyborczych swoich kandydatów na terenie całego kraju. Zwolennikom tej drugiej, wraz z kolejnymi spływającymi wynikami, powoli rzędły miny, a atmosfera świętowania stawała się coraz słabsza.
Jak komentowała korespondentka CNN z siedziby sztabu Clinton w Nowym Jorku, zgromadzeni ludzie byli tak zszokowani, że niektórzy płakali, gdy dowiadywali się o zwycięstwach Trumpa w kolejnych stanach.


Zupełnie inaczej reagowali wyborcy zgromadzeni w sztabach Donalda Trumpa. Jak oceniają komentatorzy, zwycięstwo kandydatowi Republikanów zapewniły przede wszystkim głosy białych mężczyzn i ewangelików bez wyższego wykształcenia.
Zdaniem analityków, przegrana Clinton każe podejrzewać, że zagłosowało na nią mniej kobiet, niż się spodziewano, a to oznacza, że skandal związany z seksistowskimi wypowiedziami Trumpa nie wywarł na wyborcach większego wrażenia.


Mimo że oboje kandydaci mieli przygotowane po dwie przemowy – jedną na wypadek zwycięstwa, a drugą na wypadek porażki, to tylko Donald Trump wystąpił dziś na mównicy.
Zamiast Clinton na scenie w jej sztabie w Nowym Jorku pojawił się szef kampanii demokratki, John Podesta. – Idźcie do domu i prześpijcie się – powiedział do zgromadzonych w sztabie sympatyków Clinton. – Nie mamy dzisiaj nic już do powiedzenia. Więcej powiemy jutro – dodał.


W całym kraju jeszcze przed otwarciem lokali wyborczych, ustawiały się długie kolejki. Według szacunków, w wyborach prezydenckich w 2016 r. udział mogło wziąć 146 mln Amerykanów.
Aby móc zagłosować, trzeba było się wcześniej zarejestrować. Z takiego prawa mogło skorzystać 219 mln Amerykanów. Czynne prawo wyborcze w USA uzyskuje obywatel, który ukończy 18 lat.


Co czeka Amerykę po wyborze Trumpa? Kandydat Partii Republikańskiej zapowiadał w swoim programie m.in. budowę muru na granicy z Meksykiem oraz chęć renegocjacji układów o wolnym handlu. Obiecywał też wyborcom rezygnację z reformy ochrony zdrowia Obamacare i przywrócenie miejsc pracy przeniesionych za granicę.
- Mamy wielki plan gospodarczy. Podwoimy nasz wzrost i będziemy mieli najsilniejszą gospodarkę na świecie – mówił w przemówieniu po ogłoszeniu wyników.


Agnieszka Ślęzak/PAP/IAR