Kandydat Partii Republikańskiej do Białego Domu Donald Trump powiedział w wywiadzie dla "New York Timesa", że jako prezydent nie zagwarantuje obrony krajom sojusznikom USA w NATO, jeśli nie wypełniły one swoich zobowiązań wobec Ameryki.


Jak pisze w czwartek nowojorski dziennik, który nie podaje treści rozmowy z Trumpem in extenso, tylko streszcza ją cytując niektóre jego wypowiedzi, kandydat GOP "opisał w niej, jak zmusi sojuszników do poniesienia kosztów obrony, które Stany Zjednoczone ponosiły przez dziesięciolecia i jak zerwie długoletnie traktaty, które uważa za niekorzystne dla kraju".
Trump zasugerował nawet, że może nie rozciągnąć automatycznych gwarancji bezpieczeństwa dla krajów członkowskich NATO wynikających z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego o przyjściu z pomocą każdemu krajowi będącemu obiektem agresji.
Zapytany o zagrożenie dla trzech krajów bałtyckich ze strony Rosji, Trump powiedział, że jeśli Rosja je zaatakuje, on zadecyduje, czy przyjść im na pomoc dopiero po rozpatrzeniu, czy kraje te "wypełniają zobowiązania wobec nas". "Jeśli wypełniają te zobowiązania, to odpowiedź brzmi: tak" - miał oświadczyć kandydat GOP.
Po raz kolejny zasugerował, że może wycofać wojska amerykańskie rozmieszczone na świecie. Powiedział w tym kontekście, że USA "wydają fortunę na wojsko, żeby stracić 800 miliardów dolarów na układach handlowych". "NYT" zwraca uwagę, że Trump "zdefiniował globalne interesy Ameryki niemal wyłącznie w kategoriach ekonomicznych" i krytykował obecność sił USA w bazach w różnych krajach na świecie.
Według dziennika zapowiedział również, że nie będzie naciskał na Turcję i inne kraje rządzone przez autokratyczne władze, by nie tłumiły swobód politycznych. Jak powiedział, USA "muszą najpierw wprowadzić porządek u siebie", zanim zaczną starać się zmienić ich zachowanie. "Nie sądzę, byśmy mieli prawo pouczać innych. Spójrzcie, co dzieje się w naszym kraju, gdzie ludzie z zimną krwią zabijają policjantów" - powiedział republikański kandydat.
Przeczytaj także
Ulice Cleveland w czasie konwencji GOP pod nadzorem policji


Miejsce konwencji Republikanów, Cleveland w stanie Ohio, przypomina miasto-widmo pod kontrolą policji, z enklawami politycznych sporów. Obawy, że zjazd GOP zakłócą demonstracje uliczne na dużą skalę póki co się nie sprawdziły.
Na ulicach w centrum wydzielono specjalne pasy zamknięte dla normalnego ruchu i odgrodzone metalowymi parkanami; poruszają się nimi pojazdy policyjne, karetki, samochody z VIP-ami i autobusy przewożące delegatów na konwencję, ich gości i obsługujących zjazd dziennikarzy.
Na opustoszałych przestrzeniach najwięcej widać policjantów - pieszo, na rowerach, albo na koniach. W mundurach zwyczajnych albo w pełnym oporządzeniu na wypadek rozruchów - w hełmach, z pałkami, i w kamizelkach kuloodpornych. Tworzą kordony blokujące część ulic, maszerują w zwartym szyku, przechadzają się grupkami albo wystają pod murami domów, popijając wodę z plastikowych butelek. Są na ogół bezrobotni.
Jest środa po południu, 20 lipca. Public Square, plac w centrum miasta, miejscowy Hyde Park. Forum politycznych debat, manifestacji i protestów - najczęściej jednoosobowych. Ścierają się ze sobą fani i przeciwnicy Donalda Trumpa. Przemawiają z mównicy z mikrofonem albo przez megafon.
"Ameryka zwariowała" - głosi baner trzymany przez Ellie Mae. "Trump jest antychrystem" - to napis na drugim, wznoszonym przez stojącego obok jej partnera. Oboje ubrani są w tuniki przypominające szlafroki, a Ellie ma na głowie kask rowerzysty.
Trump jest bigotem, mizoginem i rasistą. Wychowałam się w Nowym Jorku i słyszałam jego wypowiedzi w telewizji i radiu poniżające kobiety - mówi PAP Ellie. I przechodzi płynnie do krytyki konsumpcyjnego społeczeństwa. Ludzie boją się mieć coś mniej. Chcą wszystkiego więcej i więcej... Są chciwi - twierdzi.
Briana Halasa demonstruje razem z siostrą, ubraną w obcisłe trykoty tancerki, z przypiętymi różowymi skrzydłami. Trump powiedział, że +kobiety wyglądają lepiej na kolanach+, nazywał je świniami. Taki facet nie może być prezydentem, bo prezydent powinien świecić przykładem. A on zmieniał kobiety jak rękawiczki - mówi Briana.
Wokoło las banerów z napisami wydrukowanymi albo wymalowanymi ręcznie. Kampania Trumpa obraża naszą inteligencję. "Skończyć z supremacją białych", "Nienawiść zabija".
Czworo z przyprawionymi czerwonymi nosami clownów i w kolorowych strojach przedstawia satyryczną składankę wykpiwającą kandydata Republikanów. Kończą występ w tonie poważniejszym - czarnoskóra członkini grupy recytuje listę 27 sposobów, w jaki możesz zostać zabity w Ameryce, jeśli jesteś czarny. Puenta jest wypisana na transparencie: "Serio, to nie jest zabawne".
Dlaczego kpią z Trumpa?
Bo jesteśmy clownami, a Trump przynosi hańbę naszemu zawodowi. Bo jest clownem naprawdę. A na serio? To kompletny bufon, a jego konwencja jest żałosnym widowiskiem. Jedyne, co na niej robią, to promowanie nienawiści i strachu - mówi James Levin, adwokat i nieformalny szef zespołu.
Wrogowie Trumpa dominują na placu, ale są tam także jego zwolennicy i obrońcy.
Dwaj młodzi mężczyźni wznoszą banery z napisami: "Podatki to złodziejstwo", "Wielki rząd śmierdzi". To libertarianie - republikańscy sojusznicy Trumpa. Każdy jest lepszy od Hillary Clinton - mówią.
Fani Trumpa kłócą się z jego przeciwnikami; podniesione głosy, ale nigdzie nie dochodzi do rękoczynów.
Julian Raven przyjechał aż z Los Angeles. Przywiózł kopię swojego obrazu - olbrzymiego portretu Trumpa na tle barw narodowych i amerykańskiego orła. Wystawia ją na placu i pozuje z nią do zdjęć.
Trump zainspirował Brexit. Jest kandydatem twardym, który zaprowadzi porządek. Rozsądnym facetem, który nie będzie się wahał podejmować odważnych decyzji - mówi artysta.
Czy portret kandydata wykonał na zamówienie? Tak, na zamówienie Boga - odpowiada Raven.
W oddali słychać nagle podniesione głosy, krzyki, skandowanie. Tłum dziennikarzy i fotoreporterów biegnie odchodzącą z placu ulicą.
Niedaleko od Public Square grupa działaczy Rewolucyjnej Partii Komunistycznej podpaliła flagę amerykańską. Widząc to, kilku weteranów rzuciło się na nich; zaczęła się bijatyka. Interweniowała policja, aresztowano 18 osób. Media doniosły: na ulicach Cleveland skończył się spokój w czasie konwencji.
Z Cleveland Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ cyk/ ap/ mag/