
Nikt tu nie protestuje, gdy podwyższa się podatki. Ludzie nie martwią się o spłatę kredytu ani utratę pracy. Ten podobno jeden z najszczęśliwszych narodów na świecie jest też uzależniony od obcokrajowców. 2,5 roku temu rozmawialiśmy z parą Polaków, która dopiero co przeprowadziła się do Norwegii.
Z okazji setnego odcinka projektu „Tam mieszkam” ponownie gościmy u Eweliny Krakowskiej i Bartosza Chyżego* – żeby zapytać, czy była to dobra decyzja.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Mija prawie 2,5 roku od naszej pierwszej rozmowy, a prawie 3 lata nowego, norweskiego rozdziału w Waszym życiu. Umęczeni?
Ewelina: Nie mamy raczej czym być zmęczeni. Prowadzimy normalne, spokojne życie, zasady panujące w Norwegii znaliśmy dobrze na długo przed wyjazdem, dlatego łatwo się zaadaptowaliśmy do tutejszej rzeczywistości.
"Poczuliśmy się w Norwegii jak w domu. I nadal tak jest", fot. ThinkStock
Specjalnie pytam zaczepnie, bo kiedy za pierwszym razem chciałam znać powód Waszej przeprowadzki na Północ, na jednym oddechu wymienialiście: - Żeby nie musieć się śpieszyć, żeby praca była tylko dodatkiem do życia, a nie życiem, żeby nie bać się zostawić roweru przed sklepem i nie musieć w przyszłości "korzystać" z NFZ-u czy ZUS-u... Żeby być docenianymi za to, co umiemy i robimy. Chociaż po części się udało?
Bartosz: Z wyjątkiem tych rowerów można powiedzieć, że się udało.
Ewelina - dość szybko, bo po niespełna miesiącu od przenosin, pisałaś na swoim blogu ”Nasze dni zaczynają być podobne jeden do drugiego”. Takie były całe te prawie 3 lata?
Ewelina: Pisząc to miałam na myśli, że poczuliśmy się w Norwegii jak w domu. I nadal tak jest. Bardzo odpowiada nam tutejszy klimat, jedzenie, ludzie, którzy nas otaczają, życzliwość, z którą spotykamy się na co dzień. Pod tym względem nic się nie zmieniło przez te 3 lata, mimo że już 2 razy zdążyliśmy się w tym czasie przeprowadzić.
Spośród wielu sukcesów, jestem pełna uznania dla Twoich wyników nauki norweskiego. Było ciężko? Rekomendujesz jakieś sprawdzone metody nauki?
Ewelina: Nauka norweskiego nie różni się niczym od nauki innych języków obcych. Im później zaczynasz uczyć się języka, tym jest ci trudniej. Ja z początku miałam problemy, tym bardziej, że Bartek był bardziej zaawansowany niż ja i mocno mnie to denerwowało, że on umie, a ja nie. (śmiech) No ale z czasem zaczęło mi to przychodzić coraz łatwiej.
"Nieruchomości w Norwegii są jedną z najlepszych inwestycji, jakie można poczynić", fot. ThinkStock
Najlepszą metodą nauki dla mnie okazała się nauka w małych grupkach, słuchanie norweskich nagrań i oczywiście mówienie, trzeba jak najwięcej mówić.
Właśnie tę naukę języka czy może co innego oceniacie jako najtrudniejsze w pierwszym okresie po przeprowadzce?
Ewelina: Dla mnie jako humanistki - z wykształcenia jestem bibliotekarką - najtrudniejsze było znalezienie pracy w zawodzie.
To znaczy, że norweski rynek pracy już nie jest tak chłonny? Północ słynie z problemów demograficznych, więc powinno tam wciąż brakować rąk do pracy. Kogo potrzeba?
Bartosz: Rąk do pracy brakuje w całym kraju, ale nie działa to tak, że każdy kto wyjedzie, znajdzie pracę. Trzeba znać język, mieć kwalifikacje. Norwegom potrzeba przede wszystkim inżynierów, budowlańców i pracowników służby zdrowia. Wzdłuż wybrzeża sporo osób bez szczególnych kwalifikacji jest w stanie wchłonąć przemysł rybny.
"Ludzie mają świadomość, że ktoś musi finansować ten dobrobyt", fot. ThinkStock
Ewelina: Są też duże braki w usługach (kelnerzy, barmani, recepcje, sklepy), szczególnie w dużych miastach, ale te miejsca pracy z zasady zapełniane są młodymi Szwedami.
Norwegia cieszy się popularnością, bo - jak wiemy - króluje w czołówkach rankingów najszczęśliwszych krajów. Opowiedzcie, czy na co dzień da się odczuć, że żyje tu dowartościowany i spokojny naród?
Bartosz: Współcześnie żyjący Norwegowie nie znają wielu problemów ani stresów, które potrafią zdominować życie innych narodów świata. Nie wiedzą, co to znaczy móc stracić pracę, martwić się o spłatę długu, albo o to, jak zapewnić godną przyszłość swoim dzieciom, nie do końca rozumieją pojęcie kryzysu ekonomicznego… W swojej bezstresowości i naiwności potrafią myśleć, że jeśli coś pójdzie nie tak, to i tak pomoże im państwo.
Kraj próbuje dawać poczucie bezpieczeństwa, ale przecież wiąże się to z wysokimi kosztami dla obywateli. Ludzie narzekają tu na podatki?
Bartosz: Norwegia to chyba jedyny kraj na świecie, gdzie nikt nie protestuje, kiedy rząd wprowadza wyższe podatki. Ludzie mają świadomość, że ktoś musi finansować ten dobrobyt i system socjalny. Dokładanie się do wspólnej skarbonki jest głęboko zakorzenione w kulturze Norwegów, choć istnieje wiele typów opłat, które irytują społeczeństwo – m.in. opłaty za korzystanie z infrastruktury drogowej czy najwyższa w Europie akcyza na alkohol.
Nie wspominasz o nieruchomościach. Doskonale pamiętam Wasze słowa: wynajmować tutaj to tak, jakby wyrzucać pieniądze przez okno. Wy zatem też ustawiliście się w kolejce po własną nieruchomość?
Ewelina: W lipcu zeszłego roku kupiliśmy nasz pierwszy norweski drewniany domek.
Bartosz: Nieruchomości są w Norwegii najkorzystniej opodatkowaną formą majątku i jedną z najlepszych inwestycji, jakie można poczynić, biorąc pod uwagę rozwój cen (stabilny, dość szybki wzrost wartości). Jeśli do tego dodać, że odsetki spłacanego kredytu na dom pomniejszają podstawę opodatkowania (ulga podatkowa), to naprawdę nie było się nad czym zastanawiać. Trudniejszą decyzją było wybrać odpowiednią lokalizację, niż zdecydować się na sam zakup.
Zwłaszcza, że jak opowiadałeś ostatnio, młodzi mogą tu liczyć na spore wsparcie przy zakupie pierwszej nieruchomości. Mowa była m.in. o specjalnych kontach BSU. Czy przez te dwa lata Norwegowie dokonywali w tym zakresie jakichś zmian?
Bartosz: Nie wprowadzono nic nowego, wręcz przeciwnie. Nadzór nakazał bankom wymagać wyższego kapitału własnego przy zakupie pierwszej nieruchomości, co w zasadzie uderza właśnie w młodych wchodzących na rynek nieruchomości. Celem zmian jest uchronienie młodych ludzi przed wpadnięciem w spiralę długów – trzeba pamiętać, że nieruchomości w Norwegii drożeją w o wiele wyższym tempie niż ogólny poziom cen, przez co zadłużenie społeczeństwa rośnie szybciej niż wzrastają pensje. To oczywiście stanowi zagrożenie dla gospodarki kraju i zmusza władze do podejmowania działań ograniczających niekorzystny rozwój.
Chcę Wam pokazać pewną grafikę na temat podejścia Norwegów do innych. Śmieszno, ale i straszno. Czy po tych kilku latach możecie powiedzieć, że Norwegowie są otwarci na imigrantów?
Bartosz: Czemu nazywasz tę grafikę „straszną”? Moim zdaniem prawdziwa i zabawna! Co do obcokrajowców, to Norwegia jest całkowicie od nich uzależniona. Bez imigrantów nic nie mogłoby tutaj funkcjonować. Ten kraj wręcz krzyczy za wykwalifikowaną siłą roboczą. Norwegia jest nie tylko otwarta na imigrantów, ale i skazana na nich.
"Nie mamy raczej czym być zmęczeni. Prowadzimy normalne, spokojne życie", fot. ThinkStock
Norwegowie są w większości pozytywnie nastawieni do imigrantów z krajów europejskich – a więc osób o podobnej kulturze, przyjeżdżających tu z myślą o życiu i pracy. Nieco inaczej wygląda nastawienie do bardziej „egzotycznych” imigrantów, którzy statystycznie rzadziej pracują, a częściej są klientami systemu socjalnego. Emocje budzi też fakt, że za 40 lat w Oslo rdzenna ludność będzie stanowiła mniejszość.
Ewelina: Ja do tej pory spotykałam się tylko z pozytywnymi reakcjami ze strony Norwegów, kiedy dowiadywali się, że jestem z Polski.
Powiedzcie proszę – czego w związku z przenosinami nie zrobilibyście drugi raz tak samo? To może być cenna wiedza dla marzących o karmieniu fiordów.
Ewelina: Nasza przeprowadzka tutaj była dość dobrze przemyślana i zaplanowana. Byliśmy całkiem dobrze zorientowani i przygotowani do wyjazdu.
"Każdego roku od 7 lat sporo podróżujemy po Norwegii i nie sposób wymienić wszystkie piękne miejsca", fot. ThinkStock
Bartosz: Polecamy innym osobom, które wyjeżdżają tutaj zapoznanie się z przepisami celnymi dotyczącymi importu i używania w Norwegii pojazdu zarejestrowanego w Polsce, zasadami rejestracji pobytu (kto ma prawo zostać tu legalnie ponad 3 miesiące, nie posiadając pracy) oraz nauczenie się przynajmniej podstaw języka norweskiego jeszcze będąc w Polsce. To trzy najczęstsze zaniedbania, z jakimi spotykamy się w polskim środowisku.
Udało się Wam trochę przez ten czas pozwiedzać? Bartek, mówiłeś mi ponad dwa lata temu "Norwegia nie zachwyca architekturą, ale naturą, krajobrazami, widokami".
Bartosz: Z wyjątkiem Svalbardu i północnej Norwegii dotarliśmy już naprawdę wszędzie i można śmiało powiedzieć, że widzieliśmy więcej Norwegii niż przeciętny tubylec, co rzeczywiście potwierdzają Norwegowie. Każdego roku od 7 lat sporo podróżujemy po Norwegii i nie sposób wymienić wszystkie piękne miejsca. Zawsze mamy ze sobą aparat, więc zainteresowanych tym, co widzieliśmy zapraszamy do galerii na naszym blogu.
Dziękuję za rozmowę.
* Ewelina i Bartek prowadzą bloga EveWNorwegii.blogspot.com.
Ceny w Norwegii* |
|
Waluta: korona norweska (NOK), 1 NOK = 0,56 PLN 1l mleka to koszt: 12-15 NOK (ok. 6-8 PLN) 1l benzyny: 14-15 NOK (ok. 8 PLN) 3-pokojowe mieszkanie średniej klasy: 2-3 mln NOK (ok. 1,1-1,6 mln PLN), najdroższe są miasta Stavanger i Oslo, drogo jest także w miasteczkach wzdłuż wybrzeża, znacznie taniej w głębi lądu i na północy. Inaczej niż w Polsce, odpłatne są: na przykład wizyty u lekarza Zdecydowanie tańsze niż w Polsce są: (śmiech) * Na pytania odpowiadają Ewelina i Bartosz, bohaterowieTam mieszkam: Norwegia |
