Pięciogwiazdkowe hotele, także te odrestaurowane z początku XX wieku w styli belle époque, to jedna z lepiej rozwijających się branż turystycznych w Szwajcarii. Kraj słynący z dyskrecji, banków i czekoladek od zawsze przyciągał bogatych turystów. Teraz jednak musi skontrować to podejście z liczbami. Nie wszyscy turyści są bowiem miliarderami i nie wszyscy miliarderzy chcą spędzać tamże urlop.


Luksusowe spa z widokiem na Alpy, wykwintne restauracje, designerskie apartamenty zdarzają się wszędzie także we Włoszech czy Austrii. Można wynająć swoistych szerpów, którzy nie tylko podwiozą narciarzy na stoki, ale zaniosą im narty pod wyciąg. Obiad po północy - z tym także nie ma problemu. Jednak takie luksusy są zazwyczaj zarezerwowane dla klientów pięciogwiazdkowych hoteli.
W Szwajcarii stanowią one około 8 proc. wszystkich noclegów. Jednocześnie jednak goście w nich mieszkający "zostawiają" co najmniej 25 proc. całkowitych przychodów z turystyki. Najczęściej z tej oferty korzystają turyści z USA, państw Zatoki Perskiej, Chin i Azji Południowo - Wschodniej (ze szczególnym uwzględnieniem Indii). Szwajcarii opłaca się więc mieć mniej turystów, ale z zasobniejszymi portfelami. Stąd, choć hotele trzygwiazdkowe posiadają najszerszą reprezentację, to zaczynają być powoli wypierane przez te +2 gwiazdkowe.
"Nie taniej, a lepiej"
- Liczby mówią same za siebie - twierdzi Marcus Berger ze Switzerland Tourism - Wysokie znaczenie ekonomiczne uzasadnia zaangażowanie w gości luksusowych - dodaje w BBC News. I przyznaje z rozbrajającą szczerością, że Szwajcaria nigdy nie próbowała konkurować z innymi krajami cenami, gdyż "zawsze jest gdzieś taniej".
- Oferta Szwajcarii pokazuje sztukę równowagi. Większa liczba turystów niekoniecznie oznacza więcej wpływów. Często wystarczy, że ci, którzy przyjeżdżają, płacą więcej. A Szwajcaria szczególnie musi uważać, by nie utracić swojego charakteru- zaznacza Monika Bandi, kierowniczka Działu Badań Turystycznych w Centrum Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu w Bernie.
Case Wangen, czyli operacja na żywym organizmie?
I ten charakter stanowi clue. Obecnie w kurorcie Wengen, znanym na całym świecie z wyścigu narciarskiego Lauberhorn, otwiera się pierwszy pięciogwiazdkowy hotel oraz "apartamentowców hotelowych" z obsługą, których lokale mogą zostać przez nabywców przeznaczone na najem krótkotrwały. Przez dość dziwaczną nazwę kompleksu nabywcy chcą obejść lukę w prawie, które dotyczy tzn. "zimnych łóżek". W Szwajcarii nie może być więcej "pustych miejsc" w hotelach niż 20 proc. zakwaterowania w ośrodku.
Przeciwko tym planom protestowało m.in. Szwajcarskie Towarzystwo Dziedzictwa, argumentując, że "wizualizacje wyglądają jak typowy kompleks mieszkań na wynajem, który nie jest zintegrowany ze społecznością lokalną". Zdaniem członków nie do przyjęcia jest, że apartamentowiec będzie zamieszkały tylko kilka dni w roku.
Zdaniem części to sprawi, że zmieni się charakter miejscowości - ze sportowej na "chodzącą w futrach". I tenże charakter utraci właśnie na rzecz owego luksusu.
Ta koncentracja "bogaczach" ma inne ciemne strony. W kurortach tj. St Moritz czy Zermatt tacy goście wypychają nawet poszukujących urlopu samych Szwajcarów. Co więcej, brakuje już zakwaterowania do obsługi tych "pięciogwiazdkowych".
Jak na razie Szwajcaria zdaje się być trochę jak ta żaba, co się nie rozdwoi. Takim jednak rozkrokiem sprawia, że możliwe są powyższe precedensy, a to już stoi w sprzeczności z zasadą "mniej, a lepiej".
























































