Mieszkańcy Swarzędza podchodzą pragmatycznie do zawirowań wokół firmy. - Jeśli nie radzi sobie na wolnym rynku, może najlepszym rozwiązaniem jest likwidacja - uważa Roman Kosowski ze Swarzędza, którego ojciec w czasach PRL pracował w Swarzędzkiej Fabryki Mebli. Ale pracownicy nie potrafią pogodzić się z plajtą i nie rozumieją, jak do niej mogło dojść. - Pracuję tu już od ponad 30 lat i pamiętam, że fabryka kiedyś doskonale sobie dawała radę - mówi Anna Sikora. - Gdzie my teraz znajdziemy pracę, jak większość firm meblarskich upada?
Władze firmy utrzymują, że pracownicy być może zachowają zatrudnienie. Niektóre firmy z branży są zainteresowane przejęciem części majątku upadającej spółki. Wśród potencjalnych nabywców wymieniana jest firma Forte. Mówi się o Ikei, dla której Swarzędz robił kiedyś regały. Może się też okazać, że akcjonariusze nie zdecydują się na upadłość. Wszystko zależy od decyzji zarządzających Arki. Ten fundusz inwestycyjny Banku Zachodniego WBK ma blisko 25 proc. udziałów w byłej Swarzędzkiej Fabryce Mebli.
Na razie fundusz nie chce zdradzić swoich planów. Poznamy je dopiero we wtorek. Jeżeli ktoś spoza Wielkopolski słyszał o Swarzędzu, to właśnie dzięki meblom i spółce Swarzędz. Firmę w 1905 roku założył stolarz Antoni Tabaka. Był to pierwszy na ziemiach polskich zmechanizowany warsztat stołów i krzeseł. Tuż przed wybuchem II wojny w fabryce pracowało około 270 stolarzy. Wyroby z tego zakładu trafiały nie tylko do polskich domów, ale również np. do Niemiec i Turcji.
Rozwój firmy przerwał wybuch II wojny światowej. Niemieccy okupanci przejęli obie firmy i przystosowali je do produkcji wojennej. Wytwarzanie mebli ponownie rozpoczęto się tam po wojnie, kiedy oba zakłady znacjonalizowano i połączono w Swarzędzką Fabryką Mebli. Po zmianie ustroju przedsiębiorstwo zostało sprywatyzowane. Początkowo wydawało się, że SFM doskonale odnalazła się w nowym systemie ekonomicznym. Była jedną z pierwszych spółek, które pojawiły się w 1991 roku na warszawskiej giełdzie.
Jednak kolejne restrukturyzacje i złe zarządzanie przyczyniły się do powolnego rozpadu firmy. Spółka zbyt pochopnie inwestowała w przejęcia innych firm meblarskich i sieć często nierentownych sklepów. Błędem było też skoncentrowanie się na produkcji drogich mebli na eksport do Niemiec. W wyniku kryzysu gospodarczego sprzedaż za granicę załamała się. Siadł też rynek krajowy, bo zakręcenie przez banki kurka z kredytami hipotecznymi spowodowało załamanie się sprzedaży w salonach w Polsce.
POLSKA Gazeta Krakowska
Paweł Mikos