Tak dużego zakładu na dalszy wzrost kursu EUR/USD nie widziano od maja 2011 roku – wynika z cotygodniowego raportu amerykańskiego nadzoru nad rynkami terminowymi (CFTC). Co więcej, długa spekulacyjna pozycja na parze euro-dolar rzadko kiedy bywała wyższa niż obecnie.


Jeszcze pół roku temu na rynku walutowym zastanawiano się, kiedy cena euro zrówna się z ceną dolara. Kurs EUR/USD spadł nawet poniżej 1,04 i osiągnięcie parytetu 1 do 1 (lub niższego) wydawało się jedynie kwestią czasu. Jak zwykle, gdy coś się wydawało oczywiste, to oczywiście tak nie było. Od początku roku eurodolar pnie się w górę, w czerwcu zatrzymując się tuż poniżej 1,13.
Zwyżka eurodolara o 9% wciąż wygląda na korektę fali spadków z lat 2014-16 (łącznie o ponad 25%!). Lecz odmienny wniosek płynie z analizy spekulacyjnych pozycji w notowanych na chicagowskiej giełdy kontraktów terminowych na kurs EUR/USD. Na koniec sesji w dniu 13 czerwca (to najnowsze dostępne dane) spekulacyjna pozycja netto (SPN) w kontraktach terminowych na kurs EUR/USD wzrosła do przeszło 79 tysięcy kontraktów. To najwięcej od maja 2011 roku, gdy para euro-dolar wyznaczała lokalne maksimum na poziomie niemal 1,50.
Z jednej strony tzw. fundamenty w postaci rosnącego dysparytetu stóp procentowych wciąż przemawiają na korzyść dolara. Ale z drugiej strony z rynku dostaliśmy bardzo czytelny sygnał: to, co widzimy od stycznia prawdopodobnie jest czymś więcej niż lokalną korektą.
Wystarczy spojrzeć na wykres SPN i kursu EUR/USD. Za każdym razem, gdy duzi spekulanci trwale (tj. przynajmniej na kilkanaście tygodni) odwracali pozycję netto, na parze euro-dolar dochodziło do zmiany trendu na przynajmniej kilka miesięcy. Takie „przejścia przez zero” obserwowaliśmy w styczniu 2006, marcu 2009, styczniu 2011 i sierpniu 2013. Po tych wydarzeniach kurs EUR/USD rósł przez następne kilka miesięcy.
Z drugiej strony po roku 2008 każdy kolejny szczyt na parze euro-dolar był niższy od poprzedniego. To dolar był na fali wznoszącej wyższego rzędu. Nie chcę tutaj przesądzać, czy w styczniu 2017 uległa ona zakończeniu. Raczej skupiłbym się na średnim terminie (kilka miesięcy), gdzie odwrócenie SPN można uznać za pozytywny sygnał dla euro.
Problem w tym, że obecna sytuacja na najważniejszej parze walutowej świata jest bezprecedensowa. I to przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze, w latach 2014-16 obserwowaliśmy niewidzianą nigdy wcześniej dominację spekulacyjnej krótkiej pozycji na parze euro-dolar. Po drugie, to, co widzimy od roku 2008, to właściwie pierwsza dolarowa hossa za czasów istnienia wspólnotowej waluty. Po trzecie, nigdy wcześniej nie mieliśmy takiej sytuacji, aby EBC (lub jego poprzednicy; czytaj: Bundesbank) utrzymywał ujemne stopy procentowe w momencie, gdy Rezerwa Federalna stopy podnosi. Trudno zatem znaleźć analogię do obecnej sytuacji.
Ponadto w krótkim terminie tak gwałtowny przyrost spekulacyjnych pozycji na wzrost kursu EUR/USD rodzi ryzyko spadkowej korekty w krótkim terminie (tj. do kilkunastu tygodni). Wydaje się jednak, że jeśli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, to perspektywa zejścia eurodolara poniżej parytetu 1 do 1 została definitywnie zdjęta z rynkowej agendy.
























































